A żebyś wiedziała. Dzisiaj rano mnie budził bardzo intensywnie wyjąc... Chciał jeść? A może pogadać? Grunt, że włamał się do nas (czyli do Wiewióry). Usłyszeliśmy syk i zobaczyliśmy, jak spanikowany Klakier wylatuje z pokoju

. Wiewiór, jak to Wiewiór, poklął sobie jeszcze trochę i przestał. (W takich sytuacjach próbuję ją zagadywać i to chyba działa

). Jak wychodziłam, syczała na Klakiera już na sam jego widok, nie pozwalając mu się nawet zbliżac do kratki-suszarki. A on, biedny kotecek, nawet nie ma już zbytniej ochoty na wchodzenie do tego pokoju, a wczoraj miał okazję - drzwi otwarte przez cały dzień. Chyba go przytulę wieczorem, po powrocie... Biedaczek
