Uschi, dzięki za fotoreportaż
Padał deszcz, zmokłyśmy. Koty nie dopisywały. W rejonie PLANDEKI niestety pojawiły się pewne trudności.
1. Godzina 7 rano nie jest dobra, jeżeli chodzi o łapanie kotów przy plandece. Trwają tam roboty jakieś. Pojawiają się wywrotki.
2. Łapanka w nieznanym terenie BEZ ZNAJACEGO TEREN KARMICIELA to totolotek - ani Pani Wiesia (ani tym bardziej my) nie znamy tych kotów.
Myślę, że następnym razem warto łapać w typowych godzinach karmienia.
3. Mziel 52 wspominała o jednej czarno-białej kotce w ciąży.
Otóż - zwierzaki o takim umaszczeniu są dwa. Złapałyśmy coś z czarnym liściem na nosie. Pojawiało się też coś czarnego (kocur?) I to wszystko. Oczywiście na Zytniej uprzedziłam, że kotka może być karmiąca. jestem pod telefonem, w razie gdyby tak było, mają dzwonić dziś po południu. Pobieżne oględziny nie wykazały nic podejrzanego - ale warto dmuchać na zimne.
4. Koty przy PLANDECE były jednak nakarmione...
I NA KONIEC:
Apel Pani Wiesi i wielka prośba. Bardzo prosimy osoby znające temat karmienia w rejonach plandeki, o przekazanie karmiącym przy plandece prośby o zachowanie porządku w tych rejonach - nie pozostawianie miseczek, pustych pojemników, niezjedzonych resztek na zapas.
P. Wiesia wspominała, iż tam gdzie są takie resztki, w lecie roi się od much, robactwa wszelakiego.
Niestety, tego typu bałagan może powodować nasilenie niechęci zarządu cmentarza wobec cmentarniaków - ogółem
Przykładem pozytywnym i godnym naśladowania, mogą być miejsca w głębi cmentarza, w których od lat dyskretnie karmią p. Wiesia i p. Wiesław - osoba niewtajemniczona nie zorientowała się, że tam są karmione koty.
I to tak dużo kotów. (miseczki nie zostają, resztki jedzenia są usuwane)
Pani Wiesia naprawdę jest niezwykła, choć ma problemy z poruszaniem zagrzewała nas do boju... i zawiodła nas aż na ul. Pustola, gdzie udało się złapać coś czarnego - niewielkiego.
Trzymajcie kciuki za to, żeby to faktycznie były kotki
Niestety, wracam do pracy, choć padam na nos. Wczoraj wystraszyła mnie Burasia Bazia i straciłam kilka godzin na oczekiwanie w lecznicy. A później straciłam pół nocy bo z nadmiaru emocji (na szczęście zażegnane widmo panleukopenii) nie mogłam zasnąć. Termin goni, klient czeka. Life is brutal. Pozostaje mi mocna lavazza bez cukru
No popatrz Uschi, jest obszerny opis.
