Tosinka dojechala w doborowym towarzystwie - dzielna byla, bo droga troche dluga byla, Po przyjezdzie ochoczo zaczela zwiedzac pokoj, ale jakby czegos szukala. No i wyszlo szydlo z worka - byla glodna jak wilk! Tak jak ona sie na jedzonko rzucila, to jeszcze zadnego kota nie widzialam - jakby mogla to by miske rozszarpala
Do miski byl jeszcze drugi pretendent, Stasio, ale poinstruowany, ze to jedzonko kici, tylko nos wyciagal w jej strone, ale nie ruszyl

grzeczny z niego kicius. Co innego, gdyby Gracja byla na jego miejscu - mala by lebkiem odepchnela i sama wszystko wyzarla, ale naszczescie zwiala przed obcymi do garderoby, jak zwykle, wiec Tosia wtrzachnela CALA SASZETKE! Jak bylo do przewidzenia - brzuch zrobil sie wielkosci 2/3 calej Tosinki.
Dziewczyny wpadly tylko na chwile, ale ze od malej trudno wzrok oderwac, to sobie tak gadalysmy i gadalysmy, a mala zwiedzala, albo jadla

Doraznie Tosia ma urzadzana klatke - ze wszelkimi wygodami: od misek i kuwety poczawszy, az po drapaczek-namiocik i poduche.
Melduje, ze Tosia potrafi korzystac z drapaczka!!! Co do kuwety to nie wiem, bo jeszcze nic tam nie trafilo. Rodza mi sie troche podejrzenia, ze jak ja pare minut temu w szlafroku swoim trzymalam, to moglo jakies sioo jej sie wymsknac, bo cos mi zalatuje ... no, chyba, ze to sama kicia, bo w koncu do tej pory siedziala w transporterku tylko, i pewne zapachy transporterkowej codziennosci jeszcze jej na futerku sie trzymaja
Miejsce po amputacji juz porzadnie zrosniete, szwy wyjete, a kitulka juz niezle sobie radzi bez lapunki (lewa tylna).
Zdjecia dopiero laduje, wiec chwile to potrwa. A w tej chwili Tosia drzemie oparta pysiem o mojego delfinka-maskote, pysiem jak najblizej Blanki zwinietej w klebek z drugiej strony pluszaka
Na noc raczej kitulke w klatce zamkne, bo to nie zna jeszcze pokoju, ja jej nie upilnuje, a chce tez, zeby poznala kuwete
