Doświadczenia w temacie super dużego nie mam, ale wrzucę swoje 3 grosze
Co decyduje o tym, że odrzucam lub akceptuję potencjalny dom? Podobnie jak u dziewczyn - jakość kontaktu z opiekunami, ich sposób mówienia o kocie, zainteresowanie tematem. Mile widziane wcześniejsze doświadczenie w opiece nad kotem, ale nie jest to warunek konieczny.
Przede wszystkim jednak - moja intuicja. Kiedy na początku roku wyadoptowywałam Sasankę, zgłosiła się do mnie dziewczyna chętna na wzięcie jej. Na oko idealny domek - zabezpieczone okna, 3 inne koty, wiedza o żywieniu i opiece weterynarynej, zobowiązanie do sterylizacji etc. Tylko coś mi od początku nie grało, szukałam dziury w całym. Zniechęciłam dziewczynę. Nie wiem, może niesłusznie ją źle oceniłam, może to byłby dobry dom - ale postanowiłam zaufać swoim przeczuciom. I chyba dobrze zrobiłam, bo ostatnie moje doświadczenie pokazuje, że jeśli coś mi do początku nie pasuje, to nic się nie da na siłę. Oddałam Bruna i Szajbusa do domu, który od początku nie do końca mi "grał". Ale dałam się zwieść pozorom - otwartości tej osoby, temu, że gadała ze mną przed adopcją o kotach godzinami, że dopytywała się o wszystko i zapisywała to sobie w notesiku, że konsultowała ze mną całą wyprawkę etc. Zdusiłam w sobie wątpliwości, bo wszystko przecież miało być tak pięknie. Chłopcy wrócili do mnie 2 dni temu
Więc nauczka dla mnie - więcej już nie oddam kotu komuś, kto nie przekona mnie do siebie w 100%.
Co do innych poruszonych przez dziewczyny kwestii - zdarzyło mi się oddać kota facetowi, którego poprzednia kotka powiesiła się na uchylnym oknie. Jak to pierwszy raz usłyszałam - zmartwiałam i chciałam się rozłączyć. Ale pogadałam z nim dalej i zmieniłam zdanie. Bo w jego przypadku to nie była zwykła bezmyślność, tylko niewiedza, no może też brak wyobraźni. Jemu po prostu wcześniej nie przyszło do głowy, że takie coś może się zdarzyć. Facet płakał mi w słuchawkę opowiadając o tym. Zanim zabrał ode mnie Bellę zabezpieczył okna. A Bellę wybrał - bo podobnie jak opisywaney przez jopop "dres z Brzeskiej" - szukał TYCH oczu. Takich, jakie miała poprzednia kotka.
Selmę oddałam do domu, gdzie jest chyba 11-letnia dziewczynka. Ta dziewczynka sama do mnie napisała w sprawie kotka. Początkowo byłam nieufna - nie byłam pewna czy nie jest to żart i czy dom jest dobry. Poprosiłam o kontakt z którymś z rodziców. Odezwał sie ojciec dziewczynki, z nim już ustalałam resztę. Odwiozłam Selmę do nich. Tak ciepłego i fajnego domu dawno nie widziałam. Wiem, że Selmie jest tam dobrze, koresponduję z tą dziewczynką, dostaję od niej relacje, zdjęcia i filmiki.