Koksik bardzo sie poprawił, przytył trochę i ma teraz piękne lśniące futerko. Nie udało mi sie niestety upewnic co do istnienia jego domu. W każdym razie przychodzi pod mój balkon o stałej porze, zjada, trochę sie pomizia i znika.
Burkota karmię teraz w stałym miejscu, za ostatnim blokiem (z widokiem na łąki), bo on mieszka tam w piwnicy. Początkowo podczas karmienia przychodziły dwie kotki, które mieszkają na parterze - zawsze czestowałam je chrupkami. Raz czy dwa był jakiś srebrny kot i tez zostal poczestowany. Od kilku dni przychodzi nowy -duzy czarny, dobrze wyglądający, ale głodny. Mimo, że zawsze dostaje garść chrupek probuje "dobrać się" do miski Burkota

Teraz muszę czekać, żeby bury zjadł do końca i dopiero wtedy wracam.
Rozmawiałam z nasza wetką i w porozumieniu z nia daje buremu unidox (po pół tabletki raz dziennie). Ten kot jest chory, ostatnio wyglądał tragicznie: chudy jak szkielet, sterczące, wiecznie mokre futerko, śiszczący oddech, ślina z pyszczka... Bałam sie, że któregoś dnia nie przyjdzie. Antybiotyk dostaje od tygodnia (mam mu podawac 2 lub 3 tygodnie) i poprawa jest zdumiewająca. Oddycha spokojnie, nie rzęzi wcale, futro gładkie, aż miło popatrzeć. Apetyt ogromny (jak zawsze), dodatkowo daję mu jogurt (bo lakcidu nie mam jak). Zaczyna wierzyć, że będzie dobrze
