Sodoma (+13.08.2009) i Gomora - HOUSTON WE HAVE A PROBLEM !

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon lis 16, 2009 12:16 Re: Pysia i Gomora

jacolec, gratuluję decyzji !!!! :)

I trzymam kciuki za szybką aklimatyzację Pysi w domu oraz za błyskawiczne zaprzyjaźnienie się dziewczynek !!!!! :ok: :ok:



no i oczywiście czekamy na relacje :)

Tiger_

 
Posty: 2062
Od: Czw sie 17, 2006 10:15
Lokalizacja: Lublin

Post » Śro lis 18, 2009 15:18 Re: Pysia i Gomora

Ehhh... A miało być tak pięknie... Chce człowiek sprawić sobie drugą pociechę i przy okazji pomóc samemu zwierzakowi, a tu klęska na całej linii :(
Po wizycie u weta okazało się, że Pysia ma jakąś ropną historię w gdzieś w przewodzie "nosowym" i powiększony węzeł chłonny z tej strony, gdzie to ropsko ciekło i oprócz tego dość spore ryzyko wystąpienia grzybicy.
Jeszcze sam fakt leczenia jakoś bym przełknął, choć perspektywa kolejnego chorego zwierza w domu przyprawiała mnie o dreszcze, ale wczoraj pojawiły się naprawdę poważne kłopoty związane z aklimatyzacją w nowym miejscu. Z niewiadomych przyczyn, zaczęła się nas panicznie bać (np. jak tylko widziała mnie w progu, to tak spierniczała, że mało łap nie pogubiła), a bliżej wieczora zrobiła się wręcz agresywna w stosunku do żony (syczenie + łapy). Jeszcze na dodatek w ciągu dnia zesrała się na środek dywanu w przedpokoju, mimo, że kilka razy miała pokazaną kuwetę. :evil: Kolejnym problemem okazała się nasza futrzasta rezydentka - myślałem, że się uspokoi, ale w tym przypadku również pojawiła się agresja, zresztą raz musiałem interweniować... Po telefonicznej konsultacji z Kasią D., ustaliliśmy, że to nie ma sensu i biedaczka musi wrócić do Lublina :(
Nawiasem mówiąc, dzięki Pysi dziś w nocy spałem jakieś dwie godziny... Kiedy usłyszałem spadające przedmioty z półek, poszedłem zobaczyć co jest grane, wziąłem przyłapaną na gorącym uczynku winowajczynię na ręcę. Odwdzięczyła mi się zębami i drapaniem na wszystkie cztery łapy, a następnie wlazła na regał i postawiła tam kolejnego nieziemsko śmierdzącego kloca. Sprzątanie kociego gówna z regału o drugiej w nocy - bezcenne :?
Tak więc z samego rańca zapakowałem kota w samochód i zawiozłem z powrotem w ręce Kasi. Nawiasem mówiąc w drodze tak się rzucała, jak ta opętana dziewczynka w "Egzorcyście"...

Cóż, chciałem dobrze, ale jak widać nie była to trafiona adopcja. Może innym razem... W każdym razie życzę Pysi jak najlepiej - oby znalazła dom, który będzie dla niej lepszy niż nasz.

jacolec

 
Posty: 55
Od: Pon sty 08, 2007 17:13

Post » Śro lis 18, 2009 19:24 Re: Sodoma (+13.08.2009) i Gomora

Oj :( I tym razem kciuki nie pomogły :(

Ale niestety czasem tak bywa...

I nic na to nie poradzimy ....

To , że Gomora podchodziła z rezerwą , to zupełenie normalne - zazwyczaj tak bywa , że dorosły rezydent potrzebuje czasu z zaakceptowaniem intruza w swoim domu ......

Ale Pysia ? 8O Coś sobie umaniła w główce , biedulka ....

Tiger_

 
Posty: 2062
Od: Czw sie 17, 2006 10:15
Lokalizacja: Lublin

Post » Czw lis 19, 2009 12:05 Re: Sodoma (+13.08.2009) i Gomora

To wszystko ze stresu.
W domu Pysia zachowuje sie normalnie, śpi sobie na kaloryferze w kuchni, na samej górze. Z nosa nic nie leci. Apetyt i kuweta w normie.
Teraz będe jej szukac domu tylko na miejscu, w Lublinie.
www.fundacjafelis.org
na FB: Foondacja Felis
KRS 0000228933 - podaruj nam 1%

Kasia D.

 
Posty: 20244
Od: Sob maja 18, 2002 13:40
Lokalizacja: Lublin i okolice

Post » Nie paź 24, 2010 12:56 Re: Sodoma (+13.08.2009) i Gomora

Uszanowanie.

Jakoś tak dziwnie wyszło, że zawsze piszę tu wtedy, jak są jakieś kłopoty... Bo w końcu szanowni forumowicze zawsze służą cenną poradą i pomocą.

No dobra, dość wazeliny, przechodzę do rzeczy :-)

Problem istnieje w mniejszym lub większym stopniu od czerwca br., kiedy to wreszcie po wielkich trudach zmieniliśmy miejsce zamieszkania. Cieszyliśmy się jak małe dzieci, bo przeprowadziliśmy się z 38m2 do 140m2, więc po naszym obecnym lokum można pobiegać lub pojeździć na rowerze, ale po pierwszych kilku nocach radość mocno opadła. Dlaczego? Proste - KOT!
Oczywisty był fakt, że koty dość ciężko znoszą zmianę miejsca zamieszkania, nawet z towarzyszeniem tych samych ludzi. Hałasom nie było końca - bieganie, przewracanie rzeczy i co najgorsze wycie pod drzwiami sypialni. W pewnym momencie byłem tak wściekły (głównie z bezsilności), że miałem ochotę wyrzucić sierściucha przez okno, ale jak zwykle rozsądek i sumienie wzięły górę :-) Pierwsza myśl to Feliway - chodziło toto non stop przez jakieś 2 tygodnie i efekt miało mizerny...
Tak więc postanowiliśmy poradzić się specjalisty i opowiedzieliśmy wszystko wetce przy okazji przeglądu technicznego. No i okazało się to być trafionym pomysłem, bo okazało się, że kotu psują się zęby (a co ciekawe w zeszłym roku też się jeden popsuł i niestety doprowadziło to do ekstrakcji - po tym zabiegu problem znikł). Tak więc trochę środka przeciwbólowego, regularne czyszczenie zębów, odpowiednia karma i temat wycia po nocach został zamknięty.

Ale niestety tylko wycia...

Myśleliśmy, że wszystko teraz wróci do normy, ale jest coraz gorzej. Przede wszystkim zaczęło się "niszczycielstwo" - brudzenie świeżo pomalowanych ścian łapami, ciągłe wycieczki po wysokościach, czemu towarzyszyło zrzucanie różnych rzeczy (jest to o tyle dziwne, że przez te wszystkie lata obecności Gomory u nas takie sytuacje nie miały miejsca!) i co nas do szału doprowadza - drapanie wersalki, która mimo zasieków w postaci różnych narzut, wygląda jak strzęp! Nawet zniszczyła pazurami kilka torebek Kasi, co do tej pory również nie miało miejsca... No i co najgorsze, wszystko to dzieje się przede wszystkim w nocy, a patrząc na to, że niemal dzień w dzień wstaję do pracy między 2 a 3 nad ranem, to wszelkie nocne hałasy oznaczają wygląd i samopoczucie zombie przez cały dzień.
Kolejny odcinek tego dramatu pojawił się, kiedy stolarz zamontował nam całą kuchnię, a konstrukcja i układ mieszkania spowodował, że musiała pozostać całkowicie otwarta. Oczywiście zaczęło się spacerowanie i bieganie po blacie - wszędzie był syf, odbite kocie łapy (którymi wcześniej grzebała w obsranym i obsikanym żwirku!) i pozrzucane przedmioty.
Zresztą dzisiaj ok. 5 rano (kiedy miałem cholera okazję pospać dłużej...) obudził mnie hałas na dole, a jak zszedłem zobaczyć co to było, to chciałem rwać resztki włosów z głowy - okazało się, że kot (nie wiem jakim cudem) przewrócił stolik, na którym leżał komputer! Od zniszczenia uratowało go tylko to, że był szczelnie zapakowany w futerał...

Powiem wprost - mamy tego serdecznie dość! Jesteśmy ciągle niewyspani, zestresowani, a wręcz użyłbym słowa sfrustrowani. To trwa stanowczo za długo, a próbowaliśmy już wielu sposobów - mimo niechęci udostępnialiśmy Gomorze większą ilość pomieszczeń, dalej stosowaliśmy ten cholerny Feliway, nawet specjalnie zostawialiśmy pościel na wierzchu, bo przecież każdy zwierz domowy lubi, jak mu miękko i ciepło. Nie podnosiliśmy głosu, staraliśmy się nie gonić kota znikąd (nie licząc kuchni), ale nic nie daje efektu.

Dzisiaj przeprowadziliśmy poważną rozmowę na ten temat i niestety dotarło do nas, że w sumie co z tego, że fizycznie warunki życia nam się poprawiły, skoro nie możemy się tym w pełni cieszyć i z tego korzystać, bo futrzasty bin Laden terroryzuje cały dom... Nie możemy też dłużej się oszukiwać, że będzie OK, bo przez to wszystko zaczęło się też psuć między nami i psuje się dalej!

Trzeba to przerwać i to jak najszybciej, stąd też bardzo trudna, ale sądzimy, że właściwa decyzja - czas znaleźć Gomorze nowy dom. Taki, w którym będzie jej lepiej niż u nas. Przy czym od razu nadmieniam, że nie ma żadnego ultimatum typu "jak za tydzień ktoś jej nie weźmie, to wyrzucam kota na bruk". Spokojnie poczekam i na pewno nie oddam byle komu. Nawet moja matka, która ma istną obsesję na punkcie zwierząt (tak tak - nawet my wszyscy razem wzięci nie mamy takiego hopla jak ona :-) ), namawia mnie, żebym jej oddał Gomorę, ale wtedy po miesiącu stałaby się beczkowozem, a poza tym ojciec nie lubi kotów... Tak więc poszukiwania czas zacząć. Jak znacie kogoś, to szepnijcie słówko.

Pozdrawiamy
J. i K.

P.S. I wcale nie jest nam z tym dobrze...

jacolec

 
Posty: 55
Od: Pon sty 08, 2007 17:13

Post » Nie paź 24, 2010 14:18 Re: Sodoma (+13.08.2009) i Gomora - HOUSTON WE HAVE A PROBLEM !

krople Bacha?

Napisz do ryśki
www.czarny-kot.pl czy jakoś tak
www.fundacjafelis.org
na FB: Foondacja Felis
KRS 0000228933 - podaruj nam 1%

Kasia D.

 
Posty: 20244
Od: Sob maja 18, 2002 13:40
Lokalizacja: Lublin i okolice

Post » Pon paź 25, 2010 14:29 Re: Sodoma (+13.08.2009) i Gomora - HOUSTON WE HAVE A PROBLEM !

Z całym szacunkiem do osób o poglądzie odmiennym... Ja tam nigdy nie wierzyłem w takie czary-mary. Zresztą jak już stwierdziłem, to wszystko trwa stanowczo za długo i naprawdę nie mamy ani czasu ani ochoty ani przede wszystkim cierpliwości, żeby to jeszcze na siłę przeciągać. Nie mówiąc już o tym, że nasz budżet po przeprowadzce skurczył się do rozmiarów w skali mikro :( Decyzja jest ostateczna. No chyba że stanie się cud...

jacolec

 
Posty: 55
Od: Pon sty 08, 2007 17:13

Post » Pon paź 25, 2010 14:42 Re: Sodoma (+13.08.2009) i Gomora - HOUSTON WE HAVE A PROBLEM !

Jacolec masz całkowitą rację. Najprościej pozbyć się po prawie 4 latach kota z domu. Może już czas na nową zabawkę. :evil:

Dobrze, że Sodoma tego nie dożyła.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon paź 25, 2010 14:57 Re: Sodoma (+13.08.2009) i Gomora - HOUSTON WE HAVE A PROBLEM !

Hola, hola! Uważaj na słowa! Przede wszystkim nigdy nie traktowałem żadnego zwierzęcia jak zabawki i nie zamierzam tego robić. Czuje się po prostu bezsilny. Pamiętaj też o tym, że to nie Ty, tylko ja wraz z małżonką chodzimy całymi dniami z nosami przy ziemi i wylewamy na siebie nawzajem wiadra pomyj, bo coś (lub ktoś) nie pozwala nam na normalne życie! Powiem więcej - teraz to ja czuję się jak zabawka w kocich łapach. Nie dać spać, rozpieprzyć cały dom i chrzanić wszelkie próby "mediacji". Super, nie? Zamiast rzucać wzniosłymi frazesami, może znajdź mi lepszy sposób? I skuteczny przede wszystkim.
Ostatnio edytowano Pon paź 25, 2010 15:00 przez jacolec, łącznie edytowano 1 raz

jacolec

 
Posty: 55
Od: Pon sty 08, 2007 17:13

Post » Pon paź 25, 2010 14:59 Re: Sodoma (+13.08.2009) i Gomora - HOUSTON WE HAVE A PROBLEM !

Jacolec po co Ci sposoby jeśli nie wierzysz w " czary mary". Ty nie potrzebujesz sposobów tylko chcesz pozbyć się kota.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon paź 25, 2010 15:05 Re: Sodoma (+13.08.2009) i Gomora - HOUSTON WE HAVE A PROBLEM !

mirka_t pisze:Jacolec po co Ci sposoby jeśli nie wierzysz w " czary mary". Ty nie potrzebujesz sposobów tylko chcesz pozbyć się kota.

Wybacz, ale faszerowanie kota, psa, człowieka, jakiejkolwiek żywej istoty jakimiś magicznymi naparami to dziecinada. Tu bardziej chodzi o dotarcie do sedna problemu i próbę jego praktycznego rozwiązania. Nie wierzę, że zwykła aklimatyzacja w nowym miejscu trwa tyle czasu, tym bardziej, że jako "bezdomni" mieszkaliśmy jakieś 2 tygodnie u kogoś i wszystko było pięknie jak wcześniej!

Poza tym jeśli chciałbym pozbyć się kota, to bym się go POZBYŁ, a nie szukał lepszego miejsca. Jeśli nie dostrzegasz różnicy, to nie mamy o czym dyskutować.

jacolec

 
Posty: 55
Od: Pon sty 08, 2007 17:13

Post » Pon paź 25, 2010 15:25 Re: Sodoma (+13.08.2009) i Gomora - HOUSTON WE HAVE A PROBLEM !

Brak jednego kota w domu, zmiana miejsca zamieszkania i prawdopodobnie zmiana w zachowaniu ludzi ma wpływ na zachowanie kota. Piszesz o magicznych naparach a prawdopodobnie nie masz zielonego pojęcia co Kasia D. zaproponowała. Odrzucasz, bo chcesz efektu już, teraz i działającego w 100%.
Nie chcesz pozbyć się kota tylko szukasz mu lepszego miejsca? W jaki sposób go szukasz? Ile czasu dajesz kotu na znalezienie tego lepszego miejsca?
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon paź 25, 2010 15:34 Re: Sodoma (+13.08.2009) i Gomora - HOUSTON WE HAVE A PROBLEM !

1. Brak jednego kota... Przecież minęły cholerne 2 lata! Czy w takim razie kocia żałoba nie zna granic? Bo w przypadku Sodomy moja nie zna :(

2. Błędne koło - zachowanie ludzi zmieniło się przez zachowanie kota. I tak w koło Macieju.

3. Tu masz rację - nie wiem co to jest, ale jak widzę ziółka, napary, ekstrakty i inne cudowne wynalazki medycyny naturalnej, to słowo "nieufność" nabiera u mnie wielu nowych barw. Sam kiedyś takimi dziwacznymi specyfikami próbowałem leczyć bezsenność i zalążki depresji. Jedynym efektem tych kuracji były częste biegunki...

4. Już napisałem, że nie ma ultimatum. Jeśli nie znajdę za tydzień, miesiąc, rok... To trudno. Zresztą po cichu liczę, że jednak jest jakaś szansa, bo się do tego zwierza mocno przywiązaliśmy. Mój pierwszy post potraktuj jako apel o pomoc wiecznie niewyspanego frustrata, którego skumulowane złe emocje i nastroje zaczynają przenosić się na innych. Tych najbliższych.

jacolec

 
Posty: 55
Od: Pon sty 08, 2007 17:13

Post » Pon paź 25, 2010 15:45 Re: Sodoma (+13.08.2009) i Gomora - HOUSTON WE HAVE A PROBLEM !

1. Sodoma zmarła w okresie wchodzenia obu kotek w dojrzałość. Być może zmiany zachowania Gomora zaczęła okazywać w starym miejscu zamieszkani, ale dopiero w nowym się nasiliły.

2. Zachowanie ludzi zmieniło się w trakcie przeprowadzki gdyż na pewno byli nią bardzo zaaferowani. Wtedy też być może nie przygladali się zbytnio zachowaniu kota.

3. Sam nie potrafiłeś sobie pomóc, więc z góry zakładasz, że kotu również się nie da. A co z masą ludzi, którym ziółka pomagają, co z kotami, którym pomogły krople Bacha?

4. Apelujesz o pomoc, ale zaraz piszesz

jacolec pisze:...Decyzja jest ostateczna. No chyba że stanie się cud...
.

Cudów nie ma.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon paź 25, 2010 16:01 Re: Sodoma (+13.08.2009) i Gomora - HOUSTON WE HAVE A PROBLEM !

Co do zmian w zachowaniu po śmierci Sodomy, to były i to bardzo wyraźne, ale... na lepsze! Gomora zrobiła się spokojniejsza, bardziej pieszczochowata, a w progu witała nas niemal tak wylewnie jak pies :) Po przeprowadzce czar prysł.

Cuda i owszem są, ale nie działają na zasadzie czarodziejskiej różdżki, tzn. trzeba im pomóc, żeby zaistniały. Powiedzmy, że mimo niechęci, spróbuję się zainteresować tymi kroplami. Może mają coś na twardszy sen?... :)

Tak po prawdzie wcale nie chcę, żeby Gomora zniknęła z naszego życia. Jednak jeśli dalej będzie tak, jak przez ostatnie 4 miesiące, to nie pozostawi mi wyboru...

P.S. Ja tam sobie pomogłem bardzo skutecznie, ale bynajmniej nie przy pomocy ziółek :]

jacolec

 
Posty: 55
Od: Pon sty 08, 2007 17:13

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Paula05 i 72 gości