No, ale na poczatek historia. Spacja, nasze najnowsze miaulenstwo zostalo przygarniete przez jedna z naszych forumowiczek zreszta sadze ze wiekszosc osob wie, o kogo chodzi (pozdrawiamy Reddie

I nagle... jak nie trafi w nas wiadomosc. Oto znajduje sie ochotniczka, ktora wybiera sie w trase do Bydgoszczy. Ni z tego, ni z owego. U nas konsternacja, kompletnie nieplanowane, w niedziele wyjazd, w sobote jakis Sajgon, jak to w ogole bedzie... Moj TZ lamie sobie glowe, ja nerwy, telefony sie urywaja, moj TZ popelnia gafe za gafa... no, moze jedna, dzwoniac do Keiti rozlaczyl sie zbity z tropu sadzac, ze to pomylka, ale tylko raz, potem poszlo gladko. Wreszcie wiadomosc: Keiti jedzie do Warszawy i ma nasza Spacje.
Przyznaje, dawno nie mielismy takiego pospiechu. Pociag, bieg jeszcze na zakupy - zdazylismy kupic kuwete "rodzinna" dla naszej dwojki w Kakadu Zlote Tarasy i tyle, nagle mojemu TZ komorka zadzwonila, i po chwili w te pedy biegniemy pod Muzeum Techniki, gdzie sie z Keiti umowilismy. No i moglismy ich szukac i szukac, a oni stali od nas kilka metrow i patrzyli troche z politowaniem.


Droga powrotna okazala sie calkiem prosta. Malenstwo miauczalo troche, troche tez probowalo pacac mojego TZ przez drzwiczki transportera, ale ogolnie byla supergrzeczna i spala cala jazde do Otwocka. Dopiero potem, kiedy ja nioslam do domu (moj TZ objuczony torba z roznymi rzeczmi i kuweta juz "nie mial reki") zaczela sie krecic, troche utrudniajac niesienie. Doszlismy do domu, na trzecie pietro. Chwila prawdy. Postawilismy na poczatek transporter w przedpokoju, nie otwierajac go - Enter oczywicie zrobil wielkie oczy pod tytulem "ALE CO TO?!" Dawno nie widzialam naszego kota tak zszokowanego. W sumie... chyba jeszcze nigdy nie widzialam go takzszokowanego, wiec pierwszy raz mamy juz za soba. Potem wnieslismy transporter do lazienki, przynieslismy co tylko trzeba, od naszego pudelka na kota (domek zrobiony z kartonowego pudla z Ikei) po spodeczek z Klara i jedzonko, zamknelismy drzwi i otworzylismy transporter.
Szok

Szok totalny. Po Enterze, ktory z miejsca zaszyl sie w najglebsza dziure, Spacja okazala sie kotem idealnie bezproblemowym. Wyszla, obwachala nas, obwachala lazienke, obejrzala wszystko, napila sie mleka, zjadla troche mieska i co? I kot stwierdza "ale ja tu od zawsze mieszkalam"! Tak po prostu. Moj TZ zakochal sie totalnie. Co tylko w lazience to na raczki, mizianie, tulenie, glaskanie, mala tez ociera sie totalnie i... miauczy. Dodatowy szok po Enterze, ktory miauczy tylko w chwilach totalnego stresu. Inna sprawa, ze mojemu TZ totalnie serce sie kroilo, kiedy zamykalismy mala w lazience, a ta miauczala z tesknoty za towarzystwem.
Dzisiaj natomiast postanowilismy zaryzykowac. I to jak zaryzykowac. Rano zostawilismy mala w lazience, piszczala jak wychodzilismy. Enter, rzecz jasna, wartowal conieco pod drzwiami, co i rusz fukajac. Co, nie pisalam, ze jak wyszlismy z moim TZ z lazienki wczoraj, to nasz wlasny ,osobisty kot na nas nasyczal? A i owszem, zrobil to. Bulwersacja pelna. Dran jeden, zazdrosnik. Tak czy siak, kiedy na chwile wrocilismy, postanowilismy otworzyc lazienke. W koncu mala jest tak totalnie bezproblemowa, ze i z Enterem sobie poradzi, prawda? No i poradzila sobie. My pojechalismy, oni zostali na gospodarstwie. Jak slowo daje, siedzac u moich tesciow zastanawialam sie nie jeden raz, co zastane po powrocie. A tu tymczasem... o prosze, dzieciaki bawia sie w najlepsze, Spacja goni Entera, Enter Spacje, fukanie, pojedynki na lapy, kotlowanina, ogolne szalenstwo. Tak sie czasem troche zastanawiam czy oni sie leja czy bawia w najlepsze. Biedny Enter jest dzis tak wymeczony, jak nigdy przedtem. A Spacja? Slodziak nad slodziaki. TZ nadal zachwycony, mala juz dzis byla na kolanach, juz wyglaskiwana n razy. Enter zreszta tez, w koncu jak jedno, to i drugie.
Teraz tylko z drzeniem oczekuje spania. Ciekawe, czy koty zrobia sobie z naszego lozka trampoline i ktory tym razem bedzie spal mojemu TZ na plecach. Obstawiam Spacje, mala ma animusz.