nie mogę uwierzyć.
Nie wiem, dlaczego.
Wszystko było ok, wczoraj zaczał być jakiś taki poddenerwowany, oczy ogromne, skulony. Po pracy go obejrzeliśmy, dostał kroplówkę na wzmocnienie, rozkurczające i wyciszajace leki. Rano mieliśmy pojechać do kliniki na badanie moczu i krwi. W nocy Nikoś zaczłą odchodzić, tracił przytomnosć, dostał drgawek, czołgał sie po podłodze.
Odszedł na naszych rekach o piątej rano.
Nie wiem.... jak to sie mogło stać....

Muszę ochłonąc, przeanalizować wszystko....