Maciuś czuje się dobrze.
Ma apetyt, ale je tylko ze strzykawki, nie wiem czy tak się rozpieścił, czy jest naprawdę za mały, żeby jeść z miski. Wszystko każe sobie miksować i preferuje dopyszczne iniekcje

. Karmię go teraz mieszanką (wybuchową) kilku składników - gerberek + convalescence + scanomune + lakcid.
Do nochala wkraplam atecortin, nochal nie chce się odetkać niestety, puszcza baloniki nadal i nadal przez noc obrasta strupem. Strupa też smarujemy atecortinem. W dodatku wrzodzik pod noskiem, ten który niechcący rozerwałyśmy z wetką odmaczając "maskę" nie goi się, to miejsce jest cały czas czerwone i napuchnięte i sączy się z niego płyn. I na jęzorze mimo leczenia Maciuś wyhodował nowe owrzodzenie - ale nie duże na szczęście. Paszczura płuczemy szałwią - tego mały nie lubi najbardziej na świecie

.
Wczoraj Maciuś został odrobaczony - zrobił po tym jeszcze brzydszą kupę niż zwykle, ale mimo dokładnych oględzin obcych nie stwierdzono.
Za to dziś w kuwecie znalazlam kupkę - no piękną po prostu, podręcznikową. To znaczy, że dobre żarełko zrobiło swoje

.
Wczoraj usunięto też z niego cztery kleszcze.
Generalnie - nie jest źle.