
Przeglądałam to forum (i nie tylko), ale nie znalazłam odpowiedzi. Może więc mi jakoś pomożecie?
Nasza Mimi jest strachliwa. Je, robi siku, bawi się, ale.. najchętniej sama. Nie daje się głaskać, obchodzi nas z daleka, jak widzi rękę z bliska to zwiewa. Czasami sama przychodzi ją obniuchać, ale tylko na chwilę i też sie odsuwa. Czasami, jak jest bardzo śpiąca, to można powolutku i delikatnie się do niej zbliżyć, pogłaskać... i jak już się przekona, że nic groźnego, to jest cała do głaskania

Czasem, jak jest głaskana, potrafi nawet mruczeć, ale za minut kilka znowu się nas boi.
Nie wiemy, co zrobić, by kicia dała się obłaskawić. Problemem na pewno jest, że nie ma nas od 9 do 17, więc kot przez większą część dnia jest sam (i traktuje mieszkanko jak swoje terytorium, czuje się tu pewnie). Myśleliśmy o dwóch różnych strategiach - albo zwracać na kota nadmierną uwagę - ciągle dawać się do niuchania, starać się przebywać jak najbliżej (ale wówczas Mimek ucieka), albo żyć obok niej i czekać, aż sama się zdecyduje (o ile) do nas podejść. Może jest jeszcze jakaś trzecia metoda, ale jej nie znam.
Ta kocia psychika jest nieco zawiła; Mimi sporo przeżyła, jak była maleńka i na pewno ma jakiś uraz do ludzi. Widać to doskonale właśnie po zachowaniach typu "jestem głaskana, ale za 5 minut wpadam w panikę, jakbym właśnie sobie coś przypomniała". My staramy się traktować ją łagodnie i naprawdę może się tu czuć swobodnie (pomijając że żyjemy z nią w jednej przestrzeni - mieszkanko jest małe).
Macie może jakieś rady? Zawsze chcieliśmy, by nasza kicia przychodziła do nas, trącała łebkiem, a tu postępy są mizerne. Próbowaliśmy już dawać jej jeść z ręki, zawsze staramy się, by widziała, że dajemy jej jeść i pić, bawimy się z nią... i nic

Dodam, że kicia dość często bywała u weterynarza ze względu na dolegliwości, więc dodatkowo kojarzymy jej się z zastrzykami (i łapanką, bo nie zawsze sama chciała wejść do transporterka).
Proszę o rady, naprawdę nie wiem, jak z nią postąpić...
