Pomocy - koci strach. Update ;(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto sty 09, 2007 20:04

Przepraszam, że nic konstruktywnego nie wnoszę, ale muszę - okropna sytuacja, bardzo Ci AKa współczuję :cry:

Nah

 
Posty: 1206
Od: Czw wrz 07, 2006 20:48
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto sty 09, 2007 20:14

Mam nadzieje, ze sie myle, ale takie zachowanie kotow moze swiadczyc o niezbyt dobrym charakterze TZ, np. o wybuchowosci, nerwowosci, ktora tlumi przy Tobie. O potrzebie dominacji i nie sprzeciwiania sie. Na zewnatrz mily, ukladny, chodzi do kosciola, ale wewnatrz chaos i tlumiona zlosc. Wiele jest takich rodzin niestety - przykladnych tylko na zewnatrz. Ale z czasem to wszystko wybucha i juz nikt niczego nie probuje udawac. Krzyki, klotnie a czasem bicie. Mam nadzieje, ze tu jest inaczej i obys dobrze wybrala. Napisalam czarny scenariusz, ale zaden kot normalnie tak sie nie zachowuje. Tylko przerazony. A kot musi miec powod, zeby sie przerazic.
dorzuć się do sterylek: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/azg dla bezdomnych: KRS 0000338819

Edzina

 
Posty: 4524
Od: Czw lut 10, 2005 12:07

Post » Wto sty 09, 2007 20:23

Edzina pisze: Wiele jest takich rodzin niestety - przykladnych tylko na zewnatrz. Ale z czasem to wszystko wybucha i juz nikt niczego nie probuje udawac. Krzyki, klotnie a czasem bicie.


Wystarczy bez krzyków, dręczenie psychiczne, w białych rękawiczkach.
I dodam jeszcze: koty wiedzą.

Gacek się boi TŻa. Bo to jest ten Straszny, co daje zastrzyki. Ucieka przed nim, neurotyczka jedna. Ale wieczorem przyłazi do łóżka na mizianki specjalnie do niego i spi na nim, biednym przez całą noc.
Zanim odrobaczysz, poczytaj:
viewtopic.php?t=86719
i zanim nafaszerujesz kota metronidazolem, sprawdź, czy nie ma zwyczajnie alergii na gluten...

Nordstjerna

 
Posty: 3012
Od: Czw lip 06, 2006 20:52
Lokalizacja: Kraków ProKOCIm

Post » Wto sty 09, 2007 20:34

a jednak coś dopiszę - mnie się też jeden z kotów boi, i TŻeta też..Ucieka przy każdym naszym ruchu szybszym, przy leciutkim nawet podniesieniu głosu, a już najbardziej czmycha jak ja się śmieję (to jest dla mnie przykre, bo wiem, że śmiech mam...specyficzny). Ale to jest kocurek-znajdulek, który mieszka u nas od 5 dni. A nawet w tym jego strachu widzę próby przełamania się, podchodzenia, mruczenia a nawet miziania. I wiem, że za jakiś czas będzie dobrze... U Ciebie w obecnej sytuacji chyba nie ma na to szans :cry: , bo strach Twoich kotów nie wynika z ich lękliwego usposobienia. Współczuję im, współczuję Tobie, jakoś współczuję też Twojemu TŻetowi ( w nieco inny sposób). Dla Was wszystkich to dramat..

Nah

 
Posty: 1206
Od: Czw wrz 07, 2006 20:48
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto sty 09, 2007 22:46

Greta_2006 pisze:
Mysza pisze:Tamten kot nie zyje.
:?: :!:
urazy wewnętrzne po upadku z okna
pierwszego piętra zresztą
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Śro sty 10, 2007 7:46

Tak sie jeszcze zastanawiam.. Moze to byl np. jakis jednorazowy incydent, po ktorym wlasnie jeden z kotow stracil zeby. I to tak je przerazilo, ze teraz wpadaja w panike? Ale chyba nawet takie cos z czasem by im minelo.. Cos jest nie tak, jakby na to nie patrzec i warto to sprawdzic. Ja na pewno bym to zrobila dla wlasnego spokoju. Bo rozumiem, ze kot moze sie bac, kot po przejsciach, ale DWA koty to juz jest dziwne. I to tak, ze nie zalatwiaja sie do kuwet...
dorzuć się do sterylek: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/azg dla bezdomnych: KRS 0000338819

Edzina

 
Posty: 4524
Od: Czw lut 10, 2005 12:07

Post » Śro sty 10, 2007 8:08

A czy możliwe jest, że np sprawa dotyczy jednego kota, który sie boi i zaraża drugiego kota swoim strachem? Czy ten drugi może się bać czując strach drugiego zwierzaka?
"Mama" dla Alberta i Kejsi

Obrazek

AKa

 
Posty: 39
Od: Śro sie 17, 2005 8:27
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sty 10, 2007 8:33

AKa pisze:A czy możliwe jest, że np sprawa dotyczy jednego kota, który sie boi i zaraża drugiego kota swoim strachem? Czy ten drugi może się bać czując strach drugiego zwierzaka?


Raz kot może się przestraszyć, ale u Twoich kotów, z tego co piszesz, ten strach jest permanentny.
Wiesz, czasami krzyczę na swoje koty, kiedy usiłują coś przeskrobać. Żaden się nie boi, żaden nie załatwia się pod siebie (z wyjątkiem jednej koteczki, która jest dzika i wzięta na ręce załatwia się, ale to jest osobny przypadek).
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18770
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Śro sty 10, 2007 9:20

ariel pisze:
AKa pisze:A czy możliwe jest, że np sprawa dotyczy jednego kota, który sie boi i zaraża drugiego kota swoim strachem? Czy ten drugi może się bać czując strach drugiego zwierzaka?


Raz kot może się przestraszyć, ale u Twoich kotów, z tego co piszesz, ten strach jest permanentny.
Wiesz, czasami krzyczę na swoje koty, kiedy usiłują coś przeskrobać. Żaden się nie boi, żaden nie załatwia się pod siebie (z wyjątkiem jednej koteczki, która jest dzika i wzięta na ręce załatwia się, ale to jest osobny przypadek).


dokładnie, też mi się zdarza wrzeszczeć (zwłaszcza o 6 rano :oops: ) na koty : Klemens po swoich przejściach, czasem jescze ciut się zreflektuje i spojrzy przepraszająco, ale Georg gapi się na mnie bezczelnie z wyrazem pysia: "no i co mi zrobisz?" :roll:

wydaje mi się, że jeśli jeden kot się boi, drugi oczywiście czuje jego strach ale jako, że nie zna faktycznej przyczyny lęku kolegi, raczej zareagowałby chyba agresją. Załatwianie się pod siebie, właściwie spędzanie życia "po kątach" - to nie jest strach, to jest przerażenie i poczucie beznadziei :(
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro sty 10, 2007 10:19

AKa pisze:A czy możliwe jest, że np sprawa dotyczy jednego kota, który sie boi i zaraża drugiego kota swoim strachem? Czy ten drugi może się bać czując strach drugiego zwierzaka?

AKa... widzę, że starasz się za wszelką cenę szukać usprawiedliwienia innego niż nasuwa sie jako pierwsze... Wierzę, że jeśli kogoś kochasz to trudno uwierzyć, że może źle traktować zwierzęta a już tym bardziej Twoje własne... Wierz mi Aka kazdy z nas na tym forum wolałby myśleć, że to tylko jakiś jednorazowy incydent...
Spróbuj spojrzeć na sprawę troszkę obiektywnie...jest to na pewno trudne...ale nie możesz pozwolić żeby Twoje koty tak cierpiały...Moim zdaniem im szybciej nie będą miały kontaktu z Twoim TŻ-etem tym lepiej dla nich...Ciekawe czy tak długotrwały stres nie wpłynął już na ich psychikę tak bardzo, ze już zawsze będą się bały :?: Obym nie była złym prorokiem :cry:

meakulpa

 
Posty: 251
Od: Czw gru 08, 2005 9:27
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Śro sty 10, 2007 10:33

meakulpa pisze: AKa... widzę, że starasz się za wszelką cenę szukać usprawiedliwienia innego niż nasuwa sie jako pierwsze... Wierzę, że jeśli kogoś kochasz to trudno uwierzyć, że może źle traktować zwierzęta a już tym bardziej Twoje własne... Wierz mi Aka kazdy z nas na tym forum wolałby myśleć, że to tylko jakiś jednorazowy incydent...

Przecież to strasznie trudna sytuacja - ciężko jest dziewczynie uwierzyć, że bliski człowiek tak bardzo zawiódł jej zaufanie. Też kiedyś nie mogłam uwierzyć, że ówczesny narzeczony mógł mi wyciąć taki numer, a przy tym nie chodziło o dobro ukochanych futrzaków. W nielojalność zawsze trudno uwierzyć. Potrzeba czasu na przyjęcie tego do wiadomości.
Jeśli chodzi o koty - myślę, że po ustaniu zagrożenia powinny stopniowo wychodzić z tej psychicznej zapaści.

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Śro sty 10, 2007 10:52

Greta_2006 pisze:
meakulpa pisze: AKa... widzę, że starasz się za wszelką cenę szukać usprawiedliwienia innego niż nasuwa sie jako pierwsze... Wierzę, że jeśli kogoś kochasz to trudno uwierzyć, że może źle traktować zwierzęta a już tym bardziej Twoje własne... Wierz mi Aka kazdy z nas na tym forum wolałby myśleć, że to tylko jakiś jednorazowy incydent...

Przecież to strasznie trudna sytuacja - ciężko jest dziewczynie uwierzyć, że bliski człowiek tak bardzo zawiódł jej zaufanie. Też kiedyś nie mogłam uwierzyć, że ówczesny narzeczony mógł mi wyciąć taki numer, a przy tym nie chodziło o dobro ukochanych futrzaków. W nielojalność zawsze trudno uwierzyć. Potrzeba czasu na przyjęcie tego do wiadomości.
Jeśli chodzi o koty - myślę, że po ustaniu zagrożenia powinny stopniowo wychodzić z tej psychicznej zapaści.


Greto przecież pisałam, że: Wierzę, że jeśli kogoś kochasz to trudno uwierzyć, że może źle traktować zwierzęta a już tym bardziej Twoje własne... Sama wiem, że są w życiu sytuacje, w których dystans jest trudny.... Ja też kiedyś byłam okłamywana i krzywdzona, ale to ja nie bezbronne zwierzeta, które nie moga spakować manatek i się wyprowadzić.... Dlatego szybka reakcja Aki jest tak ważna. Co zrobi ze swoim zyciem to jest jej decyzja (nie wątpię, ze bardzo trudna) ale zwierzaki nie mogą sie wypowiedzieć w tej sprawie, nie mogą głośno powiedzieć co się dzieje....To co mogą to pokazać swojej Pani, ze jest im źle, że się przeraźliwie boją i czynią to od roku :!:
Strasznie mi przykro, że AKa musi przeżywać taką sytuację...ale jak juz dużo osób zauważyło zwierzęta nie boją się bez powodu...po prostu nie ma takiej opcjii...I podejrzewam, że AKa też w głębi siebie to wie. Może właśnie dlatego napisała na tym forum :?: Może potrzebowała potwierdzić swoje podejrzenia u innych :?:

meakulpa

 
Posty: 251
Od: Czw gru 08, 2005 9:27
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Śro sty 10, 2007 10:54

AKa pisze:
Nie wiem, już co robić :( Niestety TŻ zachowuje się tak, jakby niewiele go obchodziła ta sytuacja. Moje rozmowy nic nie pomagają :?


ja myślę, że to jest jedna z odpowiedzi na twoje wątpliwości..... :?
Obrazek

Fri

 
Posty: 6301
Od: Śro sty 25, 2006 17:02
Lokalizacja: wpół do Wisły ;) wpół do Brdy ;P

Post » Śro sty 10, 2007 11:08

AKa, nie narażaj dłużej swoich kotów na taki koszmar.
Jeśli uważasz, że ich przerażenie nie ma związku z TŻ, to poszukaj im dobrego domu.
Ja jednak zastanowiłabym się, czy rzeczywiście kocha mnie ktoś, komu to, co ja kocham, jest tak całkowicie obojętne.

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro sty 10, 2007 11:59

meakulpa pisze: Dlatego szybka reakcja Aki jest tak ważna.

TAK i ja się mogę pod tym podpisać, ale widzę że w pojęciu wielu z Was "szybka reakcja" to sprawa godzin i minut i tego od Aki oczekujecie. Tymczasem na przyjęcie do wiadomości czegoś tak trudnego potrzeba kilku (2-3?) dni. Tego dotyczyła moja wypowiedź.
Wydaje mi się, że moja poprzednia wzmianka o strachu Leonka z powodu remontu wystarczająco wyraźnie zaznacza, że ja bym nie mogła na to patrzeć ale bez atakowania osoby, która prosi nas o pomoc. I tak usłyszała od nas wiele gorzkich słów.

Aka, po przemyśleniu problemu doszłam do wniosku, że pomysły z kamerami i mikrofonami nie są dobre. Skoro Twoje koty nie są bojaźliwe, nie boją się obcych, nawet hałasujących (glazurnik!) to Twój TŻ na pewno w jakiś sposób je krzywdzi. Rzeczywiście, nie ma innej opcji.

Nie ma też innej opcji niż szczera rozmowa i zadanie kilku podstawowych pytań. Bo z wątku mi wynika, że było między Wami sporo niedomówień jeśli chodzi o koty - np. TŻ nie chciał, żeby koty z Wami spały, ale Ci tego nie powiedział, tylko próbował je "dyskretnie" przepędzić, unikając rozmowy na ten temat. Niektórzy ludzie wolą tak postepować, żeby się nie narazić partnerowi, a postawić na swoim, unikając otwartego konfiktu. Może on po prostu liczy na to, że oddasz koty, bo nie jest im u Was dobrze, a nadal nie powie Ci wprost że nie chce kotów w domu?

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], moniczka102, Patrykpoz i 105 gości