Jak Wasze koty zachowują się u weta?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt lis 17, 2006 11:28

Greebowa swoją opowieśc zaczyna już w transporterze - miauczy przez całą drogę - co jest o tyle ciekawe, że w domowych pieleszach kot na mnie chrypi (dawaj jeść, posprzątaj, znajdź mysz - takie tam :wink: )
u weterynarza jest już spokój..z miauczeniem. Bo Greebo zaczyna spacerować, obwąchiwać, skakać. Wetka stwierdziała, że jest wyjątkowo nadpobudliwa (Greebo nie wetka). Troche mnie to zdołowało, bo jak Mała szaleje, to zawsze sobie powtarzam, że są straszniejsze koty :twisted:
Zastrzyk? Bez problemu. Tabletka? Dawać ją! Oglądanie uszu? Proszę bardzo!
Ale jest coś, czego Greebowa nienawidzi, coś, co ją przeraża, wywołuje atak szału, paniki, złości, histerii.
To złowieszczy termometr!!! A właściwie próba umieszczenia go w Greebinym tyłku.
Dziewczyny - to jest dopiero horror!

Nah

 
Posty: 1206
Od: Czw wrz 07, 2006 20:48
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt lis 17, 2006 12:26

Mój kot z każdą wizytą zachowuje się coraz gorzej... Traumatyczne przeżycie! Pogryzła i podrapała panią doktor w czasie czyszczenia uszków. Jutro jadę na szczepienie, ciekawe co moja kocinka na jutro za atrakcje przygotuje :evil: . Transporterek znienawidziła już oczywiście...

Little20

 
Posty: 594
Od: Śro sty 11, 2006 11:13
Lokalizacja: Sochaczew

Post » Pt lis 17, 2006 12:32

Hm.. a ja właśnie tego zrozumieć nie potrafię - Greebo nadal kocha swój transporter. Sama do niego włazi i leży. Po zamknięciu drzwiczek zaczyna się czarna rozpacz. i tak jest za każdym razem. Chłopak się śmieje, że Greebo to kotek o bardzo małym rozumku, ale ja wolę sobie powtarzać, że nie jest dziewczyna pamiętliwa :D

Nah

 
Posty: 1206
Od: Czw wrz 07, 2006 20:48
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt lis 17, 2006 12:36

Ja już obmyślam strategię jak jutro rano umieścić kota w transporterku.
Ostatnio jak jechała do weterynarza to miauczała przeraźliwie. Jutro spodziewam się podobnych atrakcji. Potem podkulony ogon u lekarki. A przecież nic złego ani strasznego jej się tam nie dzieje!

Little20

 
Posty: 594
Od: Śro sty 11, 2006 11:13
Lokalizacja: Sochaczew

Post » Pt lis 17, 2006 12:41

Moja kota przezywa to najspokojniej jak tylko sie da, a u weta ma ochote pozagladac we wszystkie zakamarki i za wszystkie zamkniete drzwi...
Moj kot u weta jest spokojny, ale zapakowanie go do transportera ostatnio zajelo nam jakies pol godziny :lol: i kosztowalo nas troche nerwow i jeszcze wiecej zadrapan :twisted:
Obrazek

pctrx

 
Posty: 227
Od: Czw lis 17, 2005 14:57
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lis 17, 2006 13:57

Dla moich kotów każda wizyta u weta to stres, ale zachowują się grzecznie. Pozwalają zrobić wszystko co trzeba, Morfeusz tylko uskarża się głośno miaucząc.... a potem z zaciekawieniem zwiedza gabinet. Gaja nie znosi mierzenia temperaturki... syczy, warczy, ale nie ucieka. Resztę znosi cierpliwie, a jak jest już koniec, to wstaje, ostentacyjnie wchodzi do transporterka, odwraca się do wszystkich pupcią i się nie odzywa... Wetka jest pełna podziwu, bo szczególnie Morfeusz jest chorowity i niestety często musi bywać i poddawać się różnym nieprzyjemnym zabiegom...

Sihaja

Avatar użytkownika
 
Posty: 20592
Od: Pon sty 03, 2005 22:17
Lokalizacja: Warmia, Dolny Śląsk

Post » Pt lis 17, 2006 14:23

Oj nie lubi... Stresuje go sama podróż samochodem, nie mówiąc o samej wizycie... A najgorsze są zastrzyki, wtedy miauczy, wyrywa się...
Ale gdy jest tylko na obserwacji, nie narzeka, ale jest mimo wszystko przerażony...
Monika & rudasek Rysio(:
ObrazekObrazek

MoniŚ&Rysio

 
Posty: 50
Od: Nie gru 04, 2005 21:36
Lokalizacja: Roztocze

Post » Pt lis 17, 2006 16:04

Moja Kiteczka, jak już zamknę ją w klatce, to patrzy się na mnie z takim smutkiem, że już mi się chce płakać. Serce zawsze mi już wali, od momentu, jak tylko wychodzimy z domu. Kitka źle znosi jazdę samochodem, zdaża jej się wymiotować. U weterynarza jest walka z wyrywającym się kotem, próbuje drapać i gryźć (choć nie ma ząbków), no i oczywiście warki, syki i wrzaski. A ja mam zawsze łzy w oczach. Mój strach jest spowodowany tym, że jedna weterynarz powiedziała, że kot w wieku Kitki (ok 14-tu lat) może mieć zapaść przy pobieraniu krwi, a Kitka ma problemy z nerkami, więc krew musimy jej pobierać co jakiś czas.

kitis

 
Posty: 117
Od: Czw cze 01, 2006 8:08
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lis 17, 2006 16:40

moj od dwoch miesiecy chodzi co tydzien na zastrzyki,,,juz na samo wołanie:Baks idziemy do weta,uszy stoja na sztorc,ogon podkula i biegnie za firanke :roll: za to w aucie jest kochany,lezy spokojnie,w poczekalni sobie zwiedza kąty a jak drzwi Pani doktor sie otworza-to biegnie z podniesionym ogonem dopoki nie zobaczy Pani doktor,,
za to daje zrobic ze soba wszystko,wetka maca,osłuchuje,kłuje dubsko i daje tabletki a baks ani jednego miau nie wydaje,siedzi jak trusia i tylko czasem sobie głeboko westchnie by wreszcie wszyscy dali mu swiety spokoj :roll: :wink:

kasia essen

 
Posty: 7167
Od: Czw gru 15, 2005 9:19
Lokalizacja: Nordrhein-Westfalen

Post » Pt lis 17, 2006 16:45

Inka jest zdecydowanie kotem antywetowym :twisted: . Od małego kotka dzielnie (BARDZO dzielnie) walczyła z Zielonym Kitlem. Po sterylce nieco się uspokoiła, ale nie podczas wizyt u weta. Żeby ją zapakować do transportera trzeba się nieco nabiegać. Wpychanie do tego strasznego pudła kończy się prychaniem, drapaniem i warczeniem jak u wielkiego psa. W poczekalnie warczy, nie daj Boże jak zobaczy psa :roll: . Nie ma siły, żeby ja wyjąć z transportera - zdejmujemy górę. Kot warczy, bluzga, syczy, fuka. Nasza wet czasami nawet jest w stanie ją wyjąć i podnieść do badania brzucha :lol: . Ale biada niedoświadczonych, dufnym wetom, którym mówię, że Inka nie jest typem kota "weź mnie", a oni nie wierzą. Ostatnio oberwało się zdrowo młodej wetce, nie była w stanie wogóle Inki obejrzeć. Inka nie cierpi długo czekac na wizytę - tydzień temu zrobiła taki obciach w gabinecie, że ja już miałam dość. D. podrapana, ja mokra, kot z miną "ja wam @$^@& pokażę!!!". Kota najbardziej "boil" przygładzenie futerka po zastrzyku :wink: . Tygrys się w niej odzywa. Generalnie - z Inką jest tragedia, pocę się na myśl o pójściu z nią na badanie.

Salemek - nie powiem, żeby kochał wetów, lubi nasza panią doktor. Generalnie jest ciekawski, rozgląda się, pochodziłby tu i ówdzie. Jest dobrze wychowanym kotkiem, więc jeśli coś mu nie pasuje, to poprostu się odsuwa :lol: . Nie to, że ucieka - odsuwa się. Nie drapie. Nie gryzie. Tylko zabiera pręgowanego dupala i on wychodzi :wink: . Potrafi jednak cmoknąć panią doktor, pomruczeć, poocierać się.
Natomiast bardzo się boi wetów-mężczyzn, wogóle nie lubi panów :? . Wtedy w panice wczepia się we mnie pazurkami i będzie uciekał na oślep.

Fąfry moich kotów równoważy pies - Raker kocha D., uwielbia lecznicę, nie boi się zastrzyków, ogladania paszczy, mierzenia teperatury, długiego czekania. On chętnie by tam zamieszkał :wink: .
Kłólewna Inka i Księciunio Salutek

Kid

 
Posty: 3131
Od: Sob lis 01, 2003 0:29
Lokalizacja: Warszawa-Tarchomin

Post » Pt lut 23, 2007 16:35

Zarazek - podróze samochodem lubi, nie miauczy, jest grzeczny i spokojny. U weta nie boi się, ale nie przepada. Jak robią zastrzyk, to czasem miauknie i podrapie.
Trimka - podrózy nie znosi, drze się rozdzierająco, za to u weterynarza mruczy non-stop. Nawet podczas zastrzyków 8O Wetka nie mogła jej osłuchac, bo słyszała tylko mruki :twisted:
Obrazek

Kamila_i_Kot_Nad_Koty

 
Posty: 368
Od: Nie cze 26, 2005 17:08
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro wrz 19, 2007 15:54

Mój kot - kotka Mania - mruczy u weta i jest ogólnie zadowolona i towarzyska. Chyba dlatego, że się na chwilę wyrwała z domowej monotonii. Bo w domu tylko dzieciary i 4 ściany. Nuda :wink:

Widzę pokrewieństwo dusz z Trimką i Salemkiem :)

Maniana

 
Posty: 142
Od: Pon sie 20, 2007 19:17

Post » Śro wrz 19, 2007 16:00

To ja się muszę pochwalić, bo Łatek spisuje się na medal. :D Mam tylko mały problem z zapakowaniem go do transporterka (jak był chory to chętniej wchodził, teraz mu d... odżyło, to się stawia :wink: ). Jazdę autem znosi dobrze, leży i nawet mruczy. U weta niestety się stresuje, kuli się w sobie. Nigdy nie gryzie, nie drapie, nawet przy zastrzykach. Po badaniu sam wchodzi do transporterka 8O . :D

kavala

 
Posty: 3966
Od: Pt lip 27, 2007 21:28
Lokalizacja: okolice Krakowa

Post » Śro lut 23, 2011 13:13 Re: Jak Wasze koty zachowują się u weta?

Witam:) Jesteśmy posiadaczami strasznie dziwnego stworka. Miłość do transporterka to pewnie nic szczególnego ale do pani doktor 8O . W klinice można by go zostawić chyba samego, siedzi na stole i ogląda narzędzia, chce leźć na zaplecze bo tam jest więcej ciekawych osób w kitlach. Jak Pani doktor kiedyś wyrywała mleczaki (same nie wylazły) to siedział z rozdziawioną gębą i czekał aż skończy. Na koniec zawsze daje się pani weterynarz wycałować po łepetynie i kulturalnie włazi sam jak zobaczy że otwarliśmy transporterek 8O Ale on też lubi się kąpać i sam zżerał antybiotyki... Kocur jest z fundacji, która ma schronisko w jednej z przychodni wet. i jakiś czas klinika (co prawda inna) była jego domkiem a chory był na co tylko się da więc ma wprawę. :D

KaskaD30

 
Posty: 1
Od: Sob lut 05, 2011 14:28

Post » Śro gru 05, 2012 23:50 Re: Jak Wasze koty zachowują się u weta?

Nasza kotka (ok. 1,5 roku, u nas 5 miesięcy, zabrana z działek) zachowuje się potwornie. :( Boi się. Wariuje. Warczy i nie daje się wyjąć z transportera. Jak próbuję ją wyciągnąć do badania to rzuca się, drapie i gryzie. Nie daje się dotknąć. Ucieka. Teraz tak: w domu jest kochana i łagodna. NIGDY nie drapie. Czasem łapie zębami, ale nawet nie tak, żeby zostały jakieś ślady. Podanie tabletki? No problem, mimo, że nasze pierwsze próby były paskudnie nieudolne. Do transporterka daje się zapakować bez najmniejszego protestu. W podróży jest co najwyżej lekki niepokój, a może to podekscytowanie. Tylko po przekroczeniu progu przychodni - panika i w konsekwencji szał. Po wizycie urazy do nas nie chowa. ;)

Żeby było ciekawiej, byliśmy z nią u weterynarza kilka razy i na początku nie było problemów. Owszem, trochę się wierciła, próbowała mnie dziabnąć, jak ją trzymałam (ale jak to ona - tylko pokazać, że jej się nie podoba), trochę warczała, ale dawała się "obsłużyć" bez problemu. Dopiero po sterylizacji na wizytach kontrolnych sprawa się zaczęła pogarszać. Ostatnio, na zwykłych badaniach, spanikowała zupełnie. Odmówiła współpracy.

Na wszystkich wizytach byliśmy z nią u tej samej lekarki. Sterylizację także przeprowadzała ona. Wydawała się sympatyczna. Ale przy tej ostatniej wizycie, kiedy kota spanikowała, odmówiła przeprowadzenia badania i... opieprzyła mnie i męża, co też zrobiliśmy ze zwierzęciem, że się tak zachowuje, że to nie do pomyślenia i jej koty nigdy by się tak nie zachowały u lekarza (niech zgadnę - pewnie sama je leczy w warunkach domowych; stres wtedy musi być mniejszy). Kotka w tamtym momencie była u nas od 3,5 miesiąca; to nasz pierwszy (i jedyny) kot. Zanim ją przygarnęliśmy, kilka lat interesowałam się kotami, czytałam o nich. Forum studiowałam też dość wnikliwie na pewno z rok przed okoceniem. Korzystaliśmy z pomocy osoby mającej dużą wiedzę o kotach (która zresztą naszą małą uratowała i wyadoptowała nam). I naprawdę nie rozumiem pretensji tej lekarki. To chyba normalne, że kot po tak krótkim okresie może jeszcze nie potrafić w pełni nam zaufać. Nie wiemy nawet, jakie mogła mieć wcześniej doświadczenia z ludźmi. Raczej bym pomyślała, że mogła skojarzyć lekarkę z nieprzyjemnymi zabiegami i stąd zdenerwowanie.

Prędzej czy później znów trzeba będzie wylądować u weterynarza. Raczej innego. Ale mam pytanie do Forumowiczów. Bardzo potrzebuję Waszej pomocy. Jasne jest, że nie tylko mój kot szaleje u lekarza, a przecież leczy się wszystkie koty, a nie tylko te spokojniutkie. Jakiego zachowania powinniśmy oczekiwać ze strony lekarza? Czy pretensje tamtej lekarki i odmowa wykonania badania są uzasadnione? Czy lekarz może żądać ode mnie, żebym kota trzymała przy badaniu (boję się, że jeśli ja lub mąż będziemy ją trzymać wbrew jej woli, to raczej nie ma co liczyć, że nauczy nam sie ufać także u weta)? A może w sytuacji, gdy jesteśmy w klinice, gdzie jest sporo personelu medycznego, lekarz powinien poprosić kogoś wykwalifikowanego o pomoc? (Zaznaczałam przy wizytach, że nie mamy doświadczenia z kotami.) Jak powinien się zachować w tej sytuacji profesjonalny weterynarz? Jak powinniśmy zachować się my?

Jeszcze raz bardzo proszę o pomoc i przepraszam za wall of text. :oops:

random_forest

 
Posty: 9
Od: Wto cze 05, 2012 20:15

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 35 gości