Inka jest zdecydowanie kotem antywetowym

. Od małego kotka dzielnie (BARDZO dzielnie) walczyła z Zielonym Kitlem. Po sterylce nieco się uspokoiła, ale nie podczas wizyt u weta. Żeby ją zapakować do transportera trzeba się nieco nabiegać. Wpychanie do tego strasznego pudła kończy się prychaniem, drapaniem i warczeniem jak u wielkiego psa. W poczekalnie warczy, nie daj Boże jak zobaczy psa

. Nie ma siły, żeby ja wyjąć z transportera - zdejmujemy górę. Kot warczy, bluzga, syczy, fuka. Nasza wet czasami nawet jest w stanie ją wyjąć i podnieść do badania brzucha

. Ale biada niedoświadczonych, dufnym wetom, którym mówię, że Inka nie jest typem kota "weź mnie", a oni nie wierzą. Ostatnio oberwało się zdrowo młodej wetce, nie była w stanie wogóle Inki obejrzeć. Inka nie cierpi długo czekac na wizytę - tydzień temu zrobiła taki obciach w gabinecie, że ja już miałam dość. D. podrapana, ja mokra, kot z miną "ja wam @$^@& pokażę!!!". Kota najbardziej "boil" przygładzenie futerka po zastrzyku

. Tygrys się w niej odzywa. Generalnie - z Inką jest tragedia, pocę się na myśl o pójściu z nią na badanie.
Salemek - nie powiem, żeby kochał wetów, lubi nasza panią doktor. Generalnie jest ciekawski, rozgląda się, pochodziłby tu i ówdzie. Jest dobrze wychowanym kotkiem, więc jeśli coś mu nie pasuje, to poprostu się odsuwa

. Nie to, że ucieka - odsuwa się. Nie drapie. Nie gryzie. Tylko zabiera pręgowanego dupala i on wychodzi

. Potrafi jednak cmoknąć panią doktor, pomruczeć, poocierać się.
Natomiast bardzo się boi wetów-mężczyzn, wogóle nie lubi panów

. Wtedy w panice wczepia się we mnie pazurkami i będzie uciekał na oślep.
Fąfry moich kotów równoważy pies - Raker kocha D., uwielbia lecznicę, nie boi się zastrzyków, ogladania paszczy, mierzenia teperatury, długiego czekania. On chętnie by tam zamieszkał

.