Szukam_kotki pisze:Vi pisze:Jakby trzeba było wozić, daj znać, jak wspomniałam, dzisiaj i jutro jesteśmy. Pewnie kopsniemy się z kapcia po zakupy do Auchan, ale tak to spoko!
Mogę też podrzucić DT trochę puszek, ale muszę sprawdzić, co mam
Nasze koty oprotestowały już chyba cały asortyment zooplusa
Vi, bardzo dziękuję, ale mam samochód, więc nie ma problemu. Za jedzenie też podziękuję, mam cały zapas Macsa, którego moje koty nie ruszają. Mam nadzieję, że Beza nie będzie tak wybredna
Czy ja mam coś kupić na jutro? Jutro sklepy pozamykane. Może jakąś małą kuwetkę do klatki, co będę potrzebowała, bo jestem totalnie zielona...
Vi, miałam odpisywać a tu Szukam_kotki juz to zrobiła
. Niemniej bardzo Ci dziękuję za propozycję, bycie niezmotoryzowanym i w sytuacjach takich jak ta, kiedy trzeba polegać na taksówkach to jednak trudna i kosztowna sprawa.
Nie wiem co je, była bezdomniaczkiem więc może nie będzie kaprysić.
Kuwetka na pewno się przyda, a poza tym? Pewnie nic szczególnie nie trzeba, cos do spania (kocyk, kołderka, budka z kartona?), miseczki i już.
Szukam_kotki pisze:Rudalia, będę wdzięczna za adres skąd mam cię jutro zgarnąć i o której można odebrać kotkę, muszę sobie to jakoś zaplanować.
A tak w ogóle to brałam "kota w worku" a to taka piękność
Adres wyślę na pw. N pewno odbiór będzie po południu, ok. 12 dzwonię do lecznicy i umawiam się z nimi, następnie dam Ci znać, dobrze?
Ona jest śliczna! Podobno to nietypowe umaszczenie jak na koteczkę, w sumie ja też sądziłam że to kocur, kiedy zobaczyłyśmy go z siostrą podjęłyśmy decyzję, że go łapiemy, do głowy nam nie przyszło, że to ona
(moze dlatego, że mamy dwa kocurki z podobnym kolorytem więc było dla nas oczywiste, że to też kocurek)
chemica pisze:Dziękuję Ci, że nieprzeszłaś obojętnie obok tej kotki!!!
Nigdy, przenigdy nie należy podejmować decyzji z uśpieniem w "szoku", jak człowiek ochłonie po bombie niekorzystnych informacji, lepiej myśli. W schronisku może doczekać domu lub wyzdrowienia, schronisko to 100x lepsza alternatywa niż śmierć.
Jestem w szoku jak blisko kotka miała do śmierci, najpierw oczekiwanie na wynik testu fiv i felv, potem całe to zamieszanie. Była mowa o uśpieniu bo to miał być rak, możliwe, że z przerzutami, możliwe, że nierokujący, idp. Nie mam doświadczenia z takimi sytuacjami więc byłam spanikowana jak rzadko kiedy (mimo, że ma już za sobą łapanie bezdomniaków, ale wtedy miałam miejsce i finanse, a teraz sytuacja była dramatyczna pod każdym względem, plus mój własny kotek na kroplówce, z gorączką, jeszcze bez wyników, to też dołożyło do ogólnego nastroju). Powiem szczerze, że ja bym się pewnie ugięła, to moja siostra była bardziej zdecydowana walczyć o życie kotki, zresztą to ona ją złapała, mimo pogryzienia i podrapania. Ja nie jestem szczególnie dobrym człowiekiem ale cieszę się, że trafiła na takich
chemica pisze:Na amputację też będzie generalnie czas. Ta kotka potrzebuje czasu. Nie martwcie się "wszystkim" na raz. Obecnie trzeba ustabilizować kotkę ( co robicie i co się dzieje), poszukać jej przechowalni ( co się dzieje) a reszta później. Jak człowiek rozłoży sobie na etapy trudną sytuację to temat tak nie przygniata.
Masz słuszność, ale, nie rozwodząc się tu o swoich prywatnych sprawach, aktualnie mam taką sytuację życiową, że jakakolwiek przeciwność losu bardzo łatwo wytrąca mnie z równowagi, co równa się wpadaniem w panikę, niemożnością zrobienia czegokolwiek jak należy (np. rozplanowanie działań, itp)
chemica pisze:Cena kosmos za leczenie bezdomnego kota, ten wet powinien się tego wstydzić!!! Nie cierpię za to Warszawy, mieszkałam w stolicy 2 lata i się wyniosłam.
Możliwe, że doliczył do tego biopsję, koszty badań onkologicznych? Nie wiem. Nie podobał mi się ten lekarz od pierwszego wejrzenia, to był jedyny którego widziałam, wcześniej zgodził się na przyjęcie kotki a następnie, gdy tam dotarłyśmy z kotkiem w sedacji, po uprzedniej informacji, że kotka jest w ciężkim stanie, po prostu sobie poszedł, nawet nie rzuciwszy okiem. Pani z recepcji próbowała go zatrzymać mówiąc, że przecież się zgodził, ale zbył ją komentarzem "no bez żartów", i poszedł.
ewar pisze:Byłam na wątku od samego początku i aż mi serce zamarło. Jak dobrze, że kotka będzie miała super DT, dziękuję za to w swoim imieniu
U mnie w łazience, nie takiej luksusowej, bo malutkiej i bez okna rezyduje kocia bieda zgarnięta spod krzaczka w ostatniej chwili. Urodziłaby ( gdyby dała radę urodzić) siedmioro kociąt
Beza jest piękna, a będzie jeszcze piękniejsza.
Wydaje mi się, że do klatki przy jej schorzeniu dobra byłaby kuweta z niskim rantem. Moja łazienkowa bieda na pewno jadła resztki, które dostawała od klientów pizzerii, a mimo wszystko nie chce wszystkiego jeść. Mięso "przemycam " z mokrą karmą. Suchej karmy nie ruszy, przysmaczków też nie. Beza może też nie chcieć dobrej karmy, dobrze byłoby mieć jakieś Winstony z Rossmanna chociażby. Te w sosie śmietanowym lub jogurtowym wszystkie koty jedzą chętnie.
Wciąż nie mogę uwierzyć, że tak się to potoczyło, kotka wygrała los na loterii. Tak się cieszę, tym bardziej, że wiadomo, że jak na razie nie grozi jej śmierć, nie boli jej (dostała leki przeciwbólowe), ma szansę na lepsze życie. Niesamowite. Jestem tak szalenie wdzięczna Szukam_kotki za to, że zgłosiła się jako tymczas że aż trudno mi to wysłowić.
zuzia96 pisze:A może weci zrobili już operację, tylko nie zrozumiałaś dobrze przez telefon, jak oni są tacy mało komunikatywni. Bo jakoś tak trochę dziwne, że ma się tylko zrosnąć. Kiedyś miałam tymczasa ze złamaną łapką, miał operację i założyli mu gwóźdź, żeby się dobrze kość zrosła, a potem po jakimś czasie ten gwóźdź był wyjmowany. Ale pewnie osobiście dowiesz się więcej.
Na zdjęciach nie wygląda jakby była po operacji, a zrobione były wczoraj ok. 22. Więc chyba nie. Pewnie nie zawsze wymagana jest operacja. Jutro będę już wszystko wiedziała dokładnie.
zuzia96 pisze:Bardzo się cieszę, że udało się kici pomóc, to kolejny forumowy cud! I że to nic tak tragicznego jak wydawało się na początku.
Prawda? Coś niesamowitego!
zuzia96 pisze:Rudalio, czy to Ty kilka lat temu wzięłaś do siebie 2 takie biedne koty, które były dręczone przez partnera właścicielki? Dobrze pamiętam?
Tak, są u mnie. Kotka jest niedotykalna tak jak była, chociaż zrobiła ogromne postępy, a Ciapek dopiero co chorował, był kroplówkowany, miał badania krwi, leki, teraz jest z nim lepiej (dostaje eszcze zastrzyki, ale już w domu), ale co się namartwiłam to moje. Kocham tego kota strasznie chociaż trudny jest jak mało który.
Szukam_kotki pisze:Jeszcze się tak zastanawiam, bo skoro to kotka, to czy nie jest w ciąży? Być może trzeba będzie zrobić na cito sterylkę? Czy lekarze mówi coś na ten temat?
Nikt nic nie mówił na ten temat, zresztą nie wyglądała na kotke w ciąży. Jest mała, drobna, chuda, dla mnie wyglądała jak kilkumiesięczny kociak.