przed chwilą rozmawiałam z karmicielką....
Kolejna tragedia.
Wczoraj wieczorem znalazła na środku jezdni młodego czarnego kocurka potrąconego przez auto.
Prawdopodobnie dopiero co, bo chwilę wcześniej szła i go nie było, możliwe że nawet kotek biegł za nią na karmienie...

Biedak nie był w stanie się podnieść, dopiero jak ją zobaczył to zaczął uciekać ciągnąc za sobą tył. Złapała go w ostatnim momencie - usiłował się wciągnąć do tego słynnego piwnicznego okienka... Nie przeżyłby tego, poleciałby w dół i został tam na zawsze... Poświęciła rękę żeby go ratować, a potem zamiast na SOR to pojechała z kotem na nocny dyżur.
Wet stwierdził uszkodzenie miednicy, wstępne badanie pokazało że kręgosłup jest cały, ale kot jest dość mocno machnięty w tył przez auto. Na staranniejsze badania będzie trzeba podjechać z nim w późniejszym czasie gdyż wczoraj wet stwierdził że uśpienie do rentgena mogłoby go zabić... w dodatku karmicielka nie miała już za te badania czym zapłacić....
Karmicielka wzięła go do siebie. Znowu zrobiła coś czego nie powinna robić, bo ma cały dom kotów.
Właśnie dzwonimy i szukamy wsparcia po fundacjach. Niestety, wszyscy doradzają tylko schronisko...

