» Nie wrz 22, 2013 18:34
Re: MARLON - tego nie robi się kotu!!! ODDAJCIE KOTA!!!
Wszystko pieknie, czytalam poprzedni, zamkniety watek, i tak (prosze mnie poprawic, moze nie zrozumialam), panstwo biora kota ze schroniska, w ktorym to schronisku zapewnia sie DS, ze kot jest zdrowy fizycznie, jedynie slaby psychicznie (pada slowo depresja), i aby wyzdrowial PSYCHICZNIE, nalezy kotu poswiecac czas (pani z DS nie pracuje, jak rozumiem), ze moze miec problemy z jedzeniem czy kuwetkowaniem, bo CHOROBA PSYCHICZNA WPLYWA NA JEGO ZDROWIE FIZYCZNE. Nie znalazlam zadnej informacji na watku, ze schronisko informuje DS, ze wychodzenie z DEPRESJI moze potrwac tyle i tyle czasu (zalezne od kota rzecz jasna), zas w przypadku przedluzenia sie czasu tego stanu nalezy udac sie do weterynarza, gdyz (i tu wyjasnienie na temat jedzenia, picia itd.)
DS wysyla zdjecia, pisza ze kot je, niewiele ale jednak, pije, do opiekunow sie przyzwyczaja, ale jest wycofany. Wszyscy wysylaja im "aniolki" itd.
Nagle okazuje sie, ze DS jest na tyle zaniepokojony zachowaniem kota, iz kontaktuja sie z osoba, ktora w ich mniemaniu ma na tyle doswiadczenia kociego i jak rozumiem zna kota (jego zwyczaje, zachowanie, stan zdrowia), aby spojrzala na kota i zdecydowala co dalej. Pani mowi (na face), ze trzeba zobaczyc kota i ewentualnie wziasc go do weterynarza. Panstwo odpisuja,:o ktorej pani przyjedzie po kota, myslac zapewne, ze to jest juz jasne, iz kot zostanie przez pania zabrany do weta. Panstwo po oddaniu kota interesuja sie jego zdrowiem, pytaja i proponuja zaplacanie za jego leczenie, myslac, ze kot dojdzie do zdrowia FIZYCZNEGO i do nich wroci.
Oczywiscie razace jest nagabywanie, czy szykanowanie pracownikow schroniska, czy tez fundacji, ale rozumiem nerwy. Panstwo na miau zakladaja watek, gdzie publicznie przepraszaja pania.
Juz koncze. jednoczesnie pytajac: gdyby schronisko, osoba oddajaca kota do adopcji, uprzedzila DS, ze stan kota powinnien sie zmienic, lub zeby zwracali szczegolna uwage na.....(tu objawy choroby), ze aby nie stresowac kota wizyta u weta, moga zamowic prywatna wizyte, ze powinni zglosic sie z jakimkolwiek problemem, watpliwoscia do konkretnej osoby...byloby inaczej?
Moje doswiadczenie z mojego podworka, lub domu. Nie jestem wszechwiedzaca, o kotach wiem wciaz za malo, nie znam wszystkich objawow chorobowych, ale jak bralam Bieske do domu z DT ostrzezono mnie, ze jesli kot nie je, nie zalatwia sie itd. odstepujemy od adopcji.(kotka jest dzika) Ja mam w domu jeszcze 2 koty, wiec musialam kontrolowac 24 na dobe, kto sie zalatwil w kuwecie, ubytek chrupkow w misce, no i jak przebiega dokocenie.
Ale mialam swiadomosc juz na poczatku, ze nic na sile, ze jesli nie jestem odpowiednia osoba, nie moge zapewnic dobrego domu Biesce, musze ja oddac dla jej dobra. Na dostosowanie sie Bieski do naszego domu mialam jakies 2 tygodnie, przy czym kotka nawet mieszkajaca w szafie MUSIALA JESC, PIC I WYDALAC.
I mam swiadomosc (i mialam), ze DT byl i jest dla mnie wyrocznia (nie wet!!!!), bo to on od poczatku mial mozliwosc obserwacji kota, WLASNIE TEGO KOTA, a jest to dom z bardzo wielkim ponad 50 letnim doswiadczeniem w adopcjach.
(oczywiscie w razie problemow zdrowotnych wykonalabym 2 telefony do weta i DT, no i w razie niewielkich watpliwosci zostaje jeszcze miau....)