No to w domciu

dotarłam.
Nie macie pojęcia jak się cieszę, że kocica złapana, tak bardzo było mi jej żal. Jest naprawdę dobrą matką, myślę, ze ogromnie by przeżyła stratę dzieci. W łapce siedziała zupełnie spokojnie, chyba mi zaufała, pomimo ogromnego strachu, cała się trzęsła, prawie bez wahania weszła do kontenerka z maluchami, natychmiast zaczęła je karmić, nie próbowała uciekać, jeden maluch przedostał się do łapki, delikatnie uchyliłam drzwiczki dokładając kluskę, zero agresji, jakby rozumiała, ze nie mam złych zamiarów, przez cały czas w kontenerze też siedziała spokojnie, żadnego szarpania, szamotania.
Naprawdę bardzo mnie wzruszyła swoim zachowaniem, jest niesamowicie dzielna, marzyłby mi się dla niej lepszy los niż to podwórko, którego zresztą za chwile też już nie będzie miała. Jest młoda, nie znam się, ale chyba nie będzie miała więcej niż dwa, trzy lata.
Niniejszym chciałabym podziękować wszystkim, którzy mnie w jakikolwiek sposób wspierali
Wraca mi wiarę w sens życia doświadczanie jak z takich "kamyczków życzliwości, empatii" usypuje się górka i niemożliwe staje się możliwe a trudne przestaje być takie trudne.
Pomimo przetaczających się tu czasem "burz i gromów" to miejsce jest naprawdę niesamowite, szajbnięte i zakręcone
Kurcze no : DZIĘKUJĘ WAM
