lidka02 pisze:Miło się was czyta oj miałyście przeżycia coJa ostatnio co jechałam z tym z jednym oczkiem autobusem miałam go w torbie to się modliłam żeby nie zrobił kupy bo bym musiała z buta iść ....A ludzi było mase ...
Taaa,jak kiedys wziełam długowłosego Rubena z Koterii to od razu sie zesrał w autobusie w Warszawie i facet nie chciał mnie wziąć,ale nawsadzałam jak sie dało i poprosiłam o kwitek ,ze mnie nie wexmie,wtedy nas wziłaa.Ruben był dziki ,wystawaił obesrana łape i brudził co pacnał.Całe szczescie,ze miałam szal,to podłogi w autobusie nie wybrudził.Jak juz przejechałam tą okropna trase to w Siedlcach facet mało sie nie "schaftował"i wsadził go do bagażnika,nie miałam siły dyskutowac, bo sama ledwo ten smród znosiłam,a ciepło było.W domu normalnie go w tym kontenerku do wanny wsadziłam,ze go "odkleic"-Pamietajcie ,ze kot był agresywny i dzikus.Wsadziłam go tak w kontenerze i prysznicem sp€kiwałam podłoge,az woda zrobiła sie koloru wody.Potem go wypusciłam na scierki ,szmaty, cuda-wianki.Widziałam całe uzebienie i tak przez dwa miesiace prawie

No teraz jak wylezie z kuwety ubrudzony to daje sie juz myc i czesac...ale wtedy rany Julek..teraz sie smieje,ale wtedy to była "jazda"

Przypomniałao mi sie jak kobieta w miejskim zobaczyła Rubena i chciała paluchy wsadzic..nachyliła sie,a on zebami na kratki
