Wiosna pełną gębą, proszę Państwa!
No i oczywiście czas spacerków nadszedł - i to na dobre, myślę....
Wczoraj wykorzystałam koleżankę i zabrałyśmy obu chłopaków.
Gacuś okazał się być kotem sprintująco-kicającym

przewlókł mnie po wszelkich możliwych chaszczach galopem (tylko jak za bardzo tupałam to się płoszył) - z miną wytrawnego łowcy nasłuchiwał ptaszków, i oczywiście potwornie się frustrował jak się smyczka kończyła, nie mówiąc o konieczności powrotu do domu (naburczał i powiedział co myśli o braniu na ręce i przenoszeniu przez ulicę - przecież jestem dużym kotem!!!

No, żebym ja mu nie wygarnęła, co myślę o tarzaniu się w piachu!

)
Cypisek po początkowym zapieraniu się czterema kończynami 'zakumał' w końcu o co chodzi z tym spacerowaniem (dopiero jego drugi spacerek) i odkrył DRZEWA a w sobie instynkt wiewiórki (a może raczej płastugi nadrzewnej???) - i generalnie też się dobrze bawił, chociaż zmęczył się troszkę szybciej niż Gacek.