Po dzisiejszej nocy mam już dość...
O 23 pierwszy telefon z ogłoszenia.. dzwonił jakiś Pan, że znalazł takiego kotka i ma go w domu, że reaguje na imię Roger, reaguje na cmokanie, że po zdjęciach, które widział na ogłoszeniu jest prawie pewny, że to nasz kot, czy możemy go odebrać jeszcze dziś, bo on o 6:15 do pracy idzie a kotek miauczy, a on nie wie co robić, jak się opiekować... Jaka radość.. znalazł się nasz uochany Roger. Mój chłopak pobiegł pod wskazany adres z transporterkiem.. jednak z tej radości zapomniałam numer mieszkania.. 46 czy 48, a może jeszcze coś innego? Pamiętałam jedynie adres: Fabryczna 16a... jejku wściekłość na siebie nieziemska... ale spoko: Pan dzwonił z zastrzeżonego, ale podał nam swój numer, oddzwaniamy.. "Abonent nie odbiera rozmów przychodzących".. co jest?? Może z niecierpliwości zadzwoni jeszcze raz? Niestety.. mój luby wraca do domu z niczym.. nie załamujemy się, facet idzie o 6 do pracy.. od 4 kwitniemy pod klatką wieżowca na Fabrycznej 16a... pytamy każdą wychodzącą osobę o naszego kociaka.. nikt nic nie wie.. pojawia się PAni, która sprząta weżowiec, sprząta i z nami zaczepia lokatorów. Przemiła kobieta.. nadal nic... Dochodzi 8.. po Rogerku ani śladu, telefon, który nam podał nadal nie działa... Pani dozorczyni zabiera nas do wieżowca i o 8 rano dzwonimy do wszystkich mieszkań, głupio mi było, ludzie mogą spać... ale PAni się upiera, że tyle szukamy a ludzie się odeśpią innym razem.. 50 mieszkań, chodzimy, szukamy.. nikt nic nie wie

dociera do mnie przykra prawda, to był głupi żart...
Rogera nadal z nami nie ma..

Nie mamy też nic potwierdzonego w sprawie kotka na Przędzalnianej...
