Rano otworzyliśmy Kaziutkowi łazienkę. Ma chłopak różne zapędy: raz siedzi jakby kota nie było, za podestem tronu. Jak go natchnie to wychodzi na salony i zwiedza. Ale nóżki ma przykurczone, więc się śmiejemy, że to Kazio niskopodłogowy.
Najbardziej polubił teren pod łóżkiem. Jak większość naszych kotów. To ich miejscówa - my tam nie mamy wstępu: wiadomo, nasze gabaryty nie pozwalają
Ma dobry kontakt z Kropusiem (Kropuś kocha cały świat), Koci jakby go nie widział (Koci tak okazuje zazdrość. Nie pierwszy raz przy tymczasie. Udaje, że nie widzi, ignoruje, całym sobą mówi "Nie ma cię!"), Nora raz pacnęła łapą w powietrzu. W sumie to Królowa więc musiała pokazać. Byleby Kazio jej do michy nie podchodził, to będzie miał spokój. Najgorzej z Tasią i Misią. Tasia syczy jak wąż. Ale Kazio się jej nie boi. Raz nawet do niej podszedł od tyłu i powąchał podogonie, za co mu się Tasia mało nie odwinęła

Natomiast Misia się boi Kazia

syczy, buczy, stroszy się. Raz nawet uciekła na szafę w sypialni. Ale to pierwszy dzień. Mam nadzieję, ze się dogadają. Kazio w końcu taki łagodny. On w ogóle nie syczy, nie stroszy się. Jedynie co to pomiaukuje do kotów, wielce nimi zainteresowany.
Chyba jakoś damy radę.
Co do zdrówka - rana coraz mniejsza. Może uda mi się namówić Zofię&Saszę na zdjęcia niedługo, to po pierwsze sama będzie zdziwiona różnicą, po drugie będę mogła foty wstawić.
I Kazio je i wali kupy za dwa koty. Cieszę się, bo jak na razie to największa chudzina w stadzie, wygląda trochę jak kosmita: normalna głowa na chudziutkiej szyjce i ofutrzony szkielecik. Taki trochę niewypasiony devonek!
