tangerine1 pisze:no dobrze, tylko ja nadal nie rozumiem co było złego w radzie, zeby zadzwonic na Straz Miejską,
tym bardziej, ze z tego co zrozumiałam, Straż Miejska odwiozłaby psa do Medora
sama natknęłam sie kiedys na wielkiego psa lezącego na poboczu drogi, nawet nie próbowałam go dotykac, bo zwyczajnie się bałam. Zadzwoniłam po Straz Miejską i czekałam na miejscu az przyjadą. Przyjechali w ciągu 30 minut i podjeli całkiem sensowne działanie, na które ja nie wpadłam. Przeszli się po okolicznych domach i znależli własciciela.
Zakładam, ze wolontariuszka medora w momencie telefony Femki nie mogła do niej przyjechac i pomóc w łapaniu psa, uwazam, ze w takiej sytuacji udzielanie rad jak go złapać byłoby nieodpowiedzialne. Bernardyny to wielkie psy i osoby, ktore sie na tym nie znają nie powinny się podejmować się łapania wielkiego, przerazonego psa, bo moze się to skonczyc tragicznie. Straż Miejska ma obowiązek odłapania psa i powinna być do tego przeszkolona.
a nawet gdyby rada wolontariuszki nie była pomocna, nie uprawnia to Femki do insynuowania, ze nie chciało jej sie ruszyc, bo nie dostała tysiączką :roll:
Mało którą fundacje stać na zatrudnienie pracownika, który jest zawsze na dyzurze, a wolontariusz w chwili telefonu Femki mógł robić milion rzeczy, które uniemozliwiały mu natychmiastowe zjawienie sie u jej boku.
owszem uprawnia, ponieważ albowiem dziewczę, które odebrało telefon w piątek tak uzasadniło konieczność dzwonienia do SM. Nie czytasz dokładnie?
DO SM
niezależnie od obezwładniającej pomocy Medora dzwoniłyśmy: raz rzucili słuchawką, a za drugim razem dziunia oświadczyła, że gmina Zgierz podlega pod miasto Ozorków
Wolontariusz na dyżurze jest po to, żeby reagować na zgłoszenia. Albo idzie do domu i nie udaje, że w ogóle po coś tam siedzi. Nie musi sam lecieć na łapankę, ale może udzielić informacji, albo jeśli nie umie, zwrócić się do innej osoby w fundacji, która tej pomocy choćby przez telefon udzieli.
Nazira potrafiła wrzucić do wątku kilka przydatnych informacji? Potrafiła. Chwilowo nie upomina się o wpłatę
Zuzlikowa na dogo wysmarowała wielkiego posta, który bardzo nam pomógł w niedzielę, ale w sobotę nie miałayśmy szansy z tej wiedzy skorzystać.
Zuzlikowa też nie biadoliła, że nie ma pieniędzy na psy.
Czy takie wyjaśnienia wydają Ci się zrozumiałe, czy dorzucić wielkie litery?