Bungo pisze:Na ropę, od czasu fiaska nadziei z Karlinem, raczej szans nie mamy...
Dyscyplina? Też czarno to widzę.
Natomiast nie skreślam możliwości edukacji. Ponieważ rozmawiamy tu - także - o zmianach w prawie zastanawiam się nad możliwością umieszczenia w projekcie ustawy zapisu o obowiązkowych zajęciach na temat opieki nad zwierzętami i to począwszy od przedszkola. Zmiany w programie szkolnym byłyby minimalne - wystarczy przeznaczyć na to część lekcji przyrody, wprowadzić do kanonu lektur choć jedną pozycję traktującą o zwierzętach, poświęcić na ten temat kilka lekcji wychowawczych. Że nauczyciele niedouczeni? Zanim się nauczą, na pewno znajdą się chętne organizacje prozwierzęce, które za frico poprowadzą takie lekcje.
Codziennie nawet na forum mamy do czynienia z przypadkami kompletnej niewiedzy na temat potrzeb zwierząt i opieki nad nimi. Myslę, ze akcja edukacyjna na wszystkich szczeblach szkolnych dałaby - po kilku latach - lepsze efekty, niż radykalne zaostrzenie kar.
Trochę pociągnę ten off.
Jeżeli chodzi o edukację - to jeszcze pozostaje 'wieś spokojna, wieś wesoła'. Kto może tam edukować? ksiądz z ambony - ale który wiejski proboszcz wspomni o tym by nakarmić i pogłaskać Burka, i w razie choroby zaprowadzić do weta, bo zwierzę też czuje? Kilkanaście dni temu słuchałam słów przedstawiciela 'ekologicznej' frakcji kościoła w Tok FM, słuchałam z nadzieją, że w koncu Koscioł zabrał się za edukację prozwierzęcą, proekologiczną mas. Ale niestety, rozczarowanie było wielkie, gdyż rozmowa po krótce sprowadzała sie do tego, żeby nie śmiecić w lesie, i nie deptać kwiatków. Poza tym owemu kościelnemu ekologowi, w rozmowie z dziennikarką, wyrwało się: 'ale nie porównujmy zwierząt do ludzi, nie stawiajmy ich na tym samym poziomie, co ludzi, niech relacja ze zwierzęciem nie zastępuje relacji z drugim człowiekiem' I dalej, podobnie, w tym guście.
Zazdroszczę niektórym wierzącym i praktykującym. Świat jest dla nich dobry i poukładany. Świnka jest na kotlet. Pies jest na łańcuch. "Taki los zwierzątek" - to cytat z wierzącej i praktykującej pani po studiach.
A człowiek jest panem wszechrzeczy, i wszystko jest dobre i piękne, a sumienie spokojne.
Mojej mamy głęboko wierząca znajoma spędzała lato na wiejskiej działce z wnuczką, opiekowały się króliczkiem wypożyczonym z hodowli. Króliczek kicał na trawce, przez całe lato, bawił się z dziewczynką. Piękne lato się skonczyło, przyszła jesien, pani wróciła do miasta ze wsi, a króliczek... wrócił do owej kroliczej hodowli... aby zostać przerobiony na pasztet

. Moja niewierząca mama wstrząsnięta tą historyjką zapytała: "ale Sabinko, jak tak można?" A wierząca znajoma westchnęła: "taki los zwierzątek".
Amen.