Problemy w Wila-vet w nocy, Warszawa

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lis 02, 2010 18:22 Re: Problemy w Wila-vet w nocy, Warszawa

A czy jest możliwość by w wątku wypowiedziała się druga strona?
Właścicielka/właściciel lecznicy, wetka z tamtej nocy?
Choć biorąc pod uwagę ciężar zarzutów jakie obecnie padają - to chyba jednak właściciel jest bardziej na miejscu.

Po dyskretnym przeredagowaniu pierwszego postu gdy burza się już zaczęła - (czego, swoją drogą bardzo nie lubię - gdy ktoś już coś pisze, powinien brać za swoje słowa odpowiedzialność, gdy zmienia zdanie albo uzna że przesadził - znacznie bardziej w porządku jest sprostować, przeprosić, napisać że zmieniło się jednak zdanie - niż po cichu zmieniać treść wypowiedzi gdy inni się już do niej odnieśli) obecnie na tapecie jest już lecznica jako taka.

Blue

 
Posty: 23920
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Wto lis 02, 2010 18:24 Re: Problemy w Wila-vet w nocy, Warszawa

Zofia&Sasza pisze:
Nie w każdej. Np. w Animie na Podleśnej jest stalowa szafa - koty są odizolowane. Tyle że tam np. Magusia wywalili po jednej dobie. Wszystko ma swoje plusy i minusy. IMHO jeśli lecznica nie schodzi poniżej poziomu krytycznego, a ma zalety - nie ma powodu do linczu. Zwłaszcza, że jedyny w Warszawie szpital z pełnym zabezpieczeniem epidemiologicznym (SGGW) już nie działa...
edit: Z Animy tez korzystam - jest tam świetny chirurg :wink: Ale z FIV+ bym tam nie poszła...

Widziałam tydzień temu szpital w lecznicy "Bemowo" - kompakt klatek - jedna na drugiej i obok siebie. Ale pięknie i czysto. Nawet na Gagarina mają tak samo. A wirusy, niestety, latają. Nie od razu wiadomo, który zwierzak na co jest chory. Nie da się wszystkich zwierząt szpitalnych odizolować od siebie.
Tak samo, jak ludzie w szpitalach zarażający się rotawirusem.
Meoniku ['] - tak bardzo kocham i tęsknię każdego dnia. Na zawsze jesteś w moim sercu, czekaj na mnie, przyjdę na pewno.

Marcelibu

Avatar użytkownika
 
Posty: 21276
Od: Nie sty 11, 2009 1:10
Lokalizacja: Warszawa-Ursynów

Post » Wto lis 02, 2010 18:30 Re: Problemy w Wila-vet w nocy, Warszawa

Blue - proponuję zakończyć tę rozmowę, bo bełkot, który się wyłania z działalności AnielkiG przechodzi wszelkie granice - mam tu na myśli również zarzuty, które padły w stosunku do lecznicy złożone w doniesieniu do gminy.
To, co napisałam częściowo - stanowi fakty przedstawione przez lecznicę. I różnią się w stosunku do tego, co napisała założycielka wątku, jak i do tego, co pisała AnielkaG w obydwu wątkach.
Meoniku ['] - tak bardzo kocham i tęsknię każdego dnia. Na zawsze jesteś w moim sercu, czekaj na mnie, przyjdę na pewno.

Marcelibu

Avatar użytkownika
 
Posty: 21276
Od: Nie sty 11, 2009 1:10
Lokalizacja: Warszawa-Ursynów

Post » Wto lis 02, 2010 18:58 Re: Problemy w Wila-vet w nocy, Warszawa

Ok - w takim razie dla mnie - EOT.

Blue

 
Posty: 23920
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Wto lis 02, 2010 19:55 Re: Problemy w Wila-vet w nocy, Warszawa

AnielkaG pisze:
Wiesz, trzeba tak zrobić

Marcelibu, nie stać Cię na sądzenie się ze mną :ryk:
A Ty jak rozumiem nocujesz w tej lecznicy?
W poprzednim wątku o tej lecznicy jakoś po wymianie zdań Obrończyni jakoś zacichła :?


Ponieważ najprawdopodobniej o mnie w cytowanym poście jest mowa postanowilam się odezwać. Chyba chodziło o ten wątek:

viewtopic.php?f=1&t=117380

Zacichłam ponieważ wątek dotyczył konkretnego kota, którego już w lecznicy od jakiegoś czasu nie było. Dopytałam się w lecznicy o co chodzi i doszłam do wniosku, że dyskutować nie będę bo to nie ma sensu. Nie miałam nigdy kontaktu z Karmicielem, który kota zabrał z lecznicy, przekazywanie informacji od Karmiciela poprzez pracowników Lecznicy uznałam za zbędne. AnielkaG i tak jest przekonana, że tylko Ona ma prawo do 10000% prawdy, reszta kłamie.......


W lecznicy chyba od początku 2008 r. leczę wszystkie moje koty - obecnie sztuk 4 + 2 tymczasy. Przez te kilka lat w lecznicy LECZYŁAM 30 bezdomnych kotów i jedną bezdomną sunię. Oczywiście stan kotów był różny od prostych chorów do skomplikowanych schorzeń - tak jak w przypadku Edisona czy Totka, którzy teraz przebywają w lecznicy.

O tym jak Lecznica uratowała mojego kochanego Alusia pisać nie będę, bo post miałby objętość kilku stron :wink: Z 60 dkg. półrocznego kota z podejrzeniem karłowatości i stwierdzonym całym multum choróbsk - mam w domu ponad 4 kg. kota z jedynie powracającym kk 8)

W lecznicy praktycznie jestem kilka razy w tygodniu, a czasami to i codziennie i widzę jak pracują weci. Oczywiście nie zawsze jest miło i słodko - ludzie są tylko ludzmi. Jednak NIGDY nie spotkałam się z brakiem profesjonalizmu u pracowników lecznicy.

Oczywiście, że zdarzają się błędy - każdemu. Jeszcze na swojej drodze - a do młodych się nie zaliczam - nie spotkałam człowieka, który takowych nie popełnił. A jeżeli o tych nieomylnych chodzi to chyba coś z rzucaniem kamieni chyba w tym kontekście było, ale mogło mi się coś pomieszać bo zmęczona jestem ......

Co do tego jak ustawiane są klatki w szpitaliku - w większości lecznic do szpitalika wchodzą tylko pracownicy lecznicy. W tych szpitalikach, w których byłam ustawienie klatek jest zbliżone do tego co się dzieje w Lecznicy.

Z tego co wiem Lecznica chce z Autorką wątku wyjaśnić całą sytuację z nocnego dyżuru.

Aleksandra59

 
Posty: 12973
Od: Czw lip 05, 2007 21:15
Lokalizacja: Warszawa, Wilanów

Post » Śro lis 03, 2010 11:09 Re: Problemy w Wila-vet w nocy, Warszawa

Marcelibu pisze:
Zofia&Sasza pisze:
Nie w każdej. Np. w Animie na Podleśnej jest stalowa szafa - koty są odizolowane. Tyle że tam np. Magusia wywalili po jednej dobie. Wszystko ma swoje plusy i minusy. IMHO jeśli lecznica nie schodzi poniżej poziomu krytycznego, a ma zalety - nie ma powodu do linczu. Zwłaszcza, że jedyny w Warszawie szpital z pełnym zabezpieczeniem epidemiologicznym (SGGW) już nie działa...
edit: Z Animy tez korzystam - jest tam świetny chirurg :wink: Ale z FIV+ bym tam nie poszła...

Widziałam tydzień temu szpital w lecznicy "Bemowo" - kompakt klatek - jedna na drugiej i obok siebie. Ale pięknie i czysto. Nawet na Gagarina mają tak samo. A wirusy, niestety, latają. Nie od razu wiadomo, który zwierzak na co jest chory. Nie da się wszystkich zwierząt szpitalnych odizolować od siebie.
Tak samo, jak ludzie w szpitalach zarażający się rotawirusem.

na Gagarina jest tez metalowa szafa, podobnie na Książęceji i na paluchu. szczerze powiedziawszy mi sie te szafy ie podobaja - z jednego powodu - jak toto odkazic jesli byl kot z pp? tylko mozna spryskac, namoczyc sie nie da, bo trzeba by cala szafe oproznic z kotow...
MI sie bardzo poodbaly klatki, jakie sa w koterii - latwo sie je sklada i mozna moczyc przez cala noc, stoja jedna na drugiej, latwo je zdejmowac i czyscic, stoja w wystarczajacej odleglosci od siebie, koty nie moga sie kontaktowac.
jak dla mnie metalowe szafy, z powodu kloptow z odkazaniem, sa ryzykowne, ale moze sie myle?
Pisze o tym w ogolnym kontekscie, nie jesli chodzi o konkretne lecznice.

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Śro lis 03, 2010 11:14 Re: Problemy w Wila-vet w nocy, Warszawa

Never pisze:
Marcelibu pisze:
Zofia&Sasza pisze:
Nie w każdej. Np. w Animie na Podleśnej jest stalowa szafa - koty są odizolowane. Tyle że tam np. Magusia wywalili po jednej dobie. Wszystko ma swoje plusy i minusy. IMHO jeśli lecznica nie schodzi poniżej poziomu krytycznego, a ma zalety - nie ma powodu do linczu. Zwłaszcza, że jedyny w Warszawie szpital z pełnym zabezpieczeniem epidemiologicznym (SGGW) już nie działa...
edit: Z Animy tez korzystam - jest tam świetny chirurg :wink: Ale z FIV+ bym tam nie poszła...

Widziałam tydzień temu szpital w lecznicy "Bemowo" - kompakt klatek - jedna na drugiej i obok siebie. Ale pięknie i czysto. Nawet na Gagarina mają tak samo. A wirusy, niestety, latają. Nie od razu wiadomo, który zwierzak na co jest chory. Nie da się wszystkich zwierząt szpitalnych odizolować od siebie.
Tak samo, jak ludzie w szpitalach zarażający się rotawirusem.

na Gagarina jest tez metalowa szafa, podobnie na Książęceji i na paluchu. szczerze powiedziawszy mi sie te szafy ie podobaja - z jednego powodu - jak toto odkazic jesli byl kot z pp? tylko mozna spryskac, namoczyc sie nie da, bo trzeba by cala szafe oproznic z kotow...
MI sie bardzo poodbaly klatki, jakie sa w koterii - latwo sie je sklada i mozna moczyc przez cala noc, stoja jedna na drugiej, latwo je zdejmowac i czyscic, stoja w wystarczajacej odleglosci od siebie, koty nie moga sie kontaktowac.
jak dla mnie metalowe szafy, z powodu kloptow z odkazaniem, sa ryzykowne, ale moze sie myle?
Pisze o tym w ogolnym kontekscie, nie jesli chodzi o konkretne lecznice.

Te klatki w Wila-Vet są składane, wkładane do brodzika i dobę moczone w Virkonie.
Meoniku ['] - tak bardzo kocham i tęsknię każdego dnia. Na zawsze jesteś w moim sercu, czekaj na mnie, przyjdę na pewno.

Marcelibu

Avatar użytkownika
 
Posty: 21276
Od: Nie sty 11, 2009 1:10
Lokalizacja: Warszawa-Ursynów

Post » Śro lis 03, 2010 11:22 Re: Problemy w Wila-vet w nocy, Warszawa

Marcelibu pisze:
Never pisze:
Marcelibu pisze:Widziałam tydzień temu szpital w lecznicy "Bemowo" - kompakt klatek - jedna na drugiej i obok siebie. Ale pięknie i czysto. Nawet na Gagarina mają tak samo. A wirusy, niestety, latają. Nie od razu wiadomo, który zwierzak na co jest chory. Nie da się wszystkich zwierząt szpitalnych odizolować od siebie.
Tak samo, jak ludzie w szpitalach zarażający się rotawirusem.

na Gagarina jest tez metalowa szafa, podobnie na Książęceji i na paluchu. szczerze powiedziawszy mi sie te szafy ie podobaja - z jednego powodu - jak toto odkazic jesli byl kot z pp? tylko mozna spryskac, namoczyc sie nie da, bo trzeba by cala szafe oproznic z kotow...
MI sie bardzo poodbaly klatki, jakie sa w koterii - latwo sie je sklada i mozna moczyc przez cala noc, stoja jedna na drugiej, latwo je zdejmowac i czyscic, stoja w wystarczajacej odleglosci od siebie, koty nie moga sie kontaktowac.
jak dla mnie metalowe szafy, z powodu kloptow z odkazaniem, sa ryzykowne, ale moze sie myle?
Pisze o tym w ogolnym kontekscie, nie jesli chodzi o konkretne lecznice.

Te klatki w Wila-Vet są składane, wkładane do brodzika i dobę moczone w Virkonie.

A to super! ja sprostowalam to, co napisalas o Gagarina - tam jest duza stalowa szafa, zreszta w wiekszosc lecznic chyba takie szafy są...

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Śro lis 03, 2010 17:14 Re: Problemy w Wila-vet w nocy, Warszawa

Ze względu na to, że właściciele lecznicy Wila-Vet są poruszeni całą sytuacją i bardzo zależy im na wyjaśnieniu, poniżej wklejam to, jak przedstawia pani doktor wet., która przyjmowała pacjenta, o którym mowa w pierwszym poście:

"Witam,

W odpowiedzi na zarzuty jakie się pojawiły w internecie, postanowiłam zabrać głos w tej sprawie. Jestem lekarzem weterynarii, który przyjmował z nocy 31.10 na 01.11 kota z panleukopenią. Właścicielka zadzwoniła do lecznicy ok. 2.00 i spytała się czy można u nas założyć wenflon kociakowi choremu na panleukopenie i przedstawiła historię choroby, zapytała o koszta i powiedziała że się zastanowi. Pół godzinny później ponownie zadzwoniła i powiedziała że wybiera się z kotem do lecznicy. Pani przyjechała ok. godz 3.00 do lecznicy, powiedziała ze kotek leczony jest od kilku dni, ma zalecenia od innego lekarza, a pani podaje mu sama leki i poprosiła mnie tylko i wyłącznie o zmianę wenflonu. Na stół położyłam ligninę i założyłam rękawiczki, a pani podłożyła kocyk, więc zarzuty że kot leżał na zimnym stole są bezpodstawne. Najpierw sprawdziłam czy stary wenflon działa, był niedrożny, wiec zdjęłam go i wcale nie nieudolnie jak opisuje to właścicielka, tylko ostrożnie żeby nie sprawiać bólu zwierzęciu. Łapkę wygoliłam, bo takie są zasady przy zakładaniu wenflonu, żeby lepiej widzieć żyłę, jak również ze względu na antyseptykę. Pani poprosiła o fioletowy wenflon, który zrolował się przy zakładaniu, wzięłam więc drugi- większy, żółty i próbowałam założyć. W międzyczasie właścicielka cały czas mówiła że to strasznie musi boleć kota, ze to bolesne, chociaż kotek był spokojny i założenie venflonu nie jest bolesnym procesem i wie to każdy, kto miał zakładane dojście dożylne, może tylko nieprzyjemne. Właścicielka powiedziała że jej słabo, nie chciała współpracować, a na prośbę jej męża że on przytrzyma kota nie chciała się zgodzić. Pani stwierdziła, że kot i tak ma innego lekarza i wybiera się do niego rano, że nie chce żebym zakładała venflon i wyszła nie uiszczając nawet zapłaty. Mąż właścicielki kotka przeprosił mnie za zachowanie żony i zapłacił równowartość 2 wenflonów, czyli 20 zł. Po wizycie odkaziłam stół virkonem, a cały zabieg przeprowadzałam w rękawiczkach, tak żeby nie mógł się zakazić żaden inny pacjent.
W odpowiedzi na zarzuty właścicielki kota, chcę powiedzieć, ze nie sprawiałam krzywdy zwierzęciu, chciałam pomóc i założyłabym venflon gdyby dała mi dokończyć. Każdy lekarz wie, ze zakładanie wenflonu u małego, chorego kociaka może być trudne i nie zawsze się udaje za pierwszym razem i nie świadczy to koniecznie o doświadczeniu. Medycyna to nie matematyka. Co do zarzutu o niedoświadczenie moje jako lekarza, to pracuję w zawodzie od 3 lat, zakładałam już wenflony wiele razy, również 3 tygodniowym kociakom chorym właśnie na panleukopenie. Tym razem też bym założyła przy odrobinie wspólpracy własciciela, bo to w naszym zawodzie jest bardzo ważne. Co do zarzutu, ze nie zajęłam się kociakiem chorym na panleukopenie, to pani na wstepie zaznaczyła ze chodzi tylko o venflon, że nie oczekuje ode mnie nic więcej, że kot jest już leczony w innej lecznicy.
Na koniec mam prośbę do właścicielki kota, ponieważ wyszła nie zostawiając danych proszę o kontakt z naszą lecznicą, żebyśmy mieli okazje na wyjaśnienie tej sytuacji, ponieważ oskarżać kogoś w internecie jest bardzo łatwo. Ja chętnie porozmawiam z tą panią i wyjaśnię wszystko, ponieważ te oskarżenia są bezpodstawne, godzą w dobre imię lecznicy jak i moje, a jeśli ktoś oskarża bezpodstawnie to musi się liczyć z konsekwencjami.


Lek wet Aleksandra Emanowicz
"
Meoniku ['] - tak bardzo kocham i tęsknię każdego dnia. Na zawsze jesteś w moim sercu, czekaj na mnie, przyjdę na pewno.

Marcelibu

Avatar użytkownika
 
Posty: 21276
Od: Nie sty 11, 2009 1:10
Lokalizacja: Warszawa-Ursynów

Post » Śro lis 03, 2010 18:08 Re: Problemy w Wila-vet w nocy, Warszawa

W Koterii klatki są tak ustawione, że koty nie mogą się pacać ani dotykać. Klatki stoją na regałach (przesuwanych) z pełnymi półkami. To jest bardzo ważna różnica.

Kociaki pacały się nawzajem przez pręty, żadnej izolacji między nimi nie było.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Śro lis 03, 2010 18:12 Re: Problemy w Wila-vet w nocy, Warszawa

Marcelibu pisze:Ze względu na to, że właściciele lecznicy Wila-Vet są poruszeni całą sytuacją i bardzo zależy im na wyjaśnieniu, poniżej wklejam to, jak przedstawia pani doktor wet., która przyjmowała pacjenta, o którym mowa w pierwszym poście:

"Witam,

W odpowiedzi na zarzuty jakie się pojawiły w internecie, postanowiłam zabrać głos w tej sprawie.
(...)
Na koniec mam prośbę do właścicielki kota, ponieważ wyszła nie zostawiając danych proszę o kontakt z naszą lecznicą, żebyśmy mieli okazje na wyjaśnienie tej sytuacji, ponieważ oskarżać kogoś w internecie jest bardzo łatwo. Ja chętnie porozmawiam z tą panią i wyjaśnię wszystko, ponieważ te oskarżenia są bezpodstawne, godzą w dobre imię lecznicy jak i moje, a jeśli ktoś oskarża bezpodstawnie to musi się liczyć z konsekwencjami.


Lek wet Aleksandra Emanowicz
"

:ok:
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Śro lis 03, 2010 18:54 Re: Problemy w Wila-vet w nocy, Warszawa

Jana pisze:W Koterii klatki są tak ustawione, że koty nie mogą się pacać ani dotykać. Klatki stoją na regałach (przesuwanych) z pełnymi półkami. To jest bardzo ważna różnica.

Kociaki pacały się nawzajem przez pręty, żadnej izolacji między nimi nie było.

Trudno mi się do tego odnieść - być może był to czas, kiedy nie było żadnych objawów choroby. Dodatkowo nie wiem, czy to, że się pacały, czy klatki stały w odległości 10 cm coś by zmieniło? Jeżeli chcesz - zapytam o to i napiszę odpowiedź.
Meoniku ['] - tak bardzo kocham i tęsknię każdego dnia. Na zawsze jesteś w moim sercu, czekaj na mnie, przyjdę na pewno.

Marcelibu

Avatar użytkownika
 
Posty: 21276
Od: Nie sty 11, 2009 1:10
Lokalizacja: Warszawa-Ursynów

Post » Śro lis 03, 2010 20:09 Re: Problemy w Wila-vet w nocy, Warszawa

Marcelibu pisze:
Jana pisze:W Koterii klatki są tak ustawione, że koty nie mogą się pacać ani dotykać. Klatki stoją na regałach (przesuwanych) z pełnymi półkami. To jest bardzo ważna różnica.

Kociaki pacały się nawzajem przez pręty, żadnej izolacji między nimi nie było.

Trudno mi się do tego odnieść - być może był to czas, kiedy nie było żadnych objawów choroby. Dodatkowo nie wiem, czy to, że się pacały, czy klatki stały w odległości 10 cm coś by zmieniło? Jeżeli chcesz - zapytam o to i napiszę odpowiedź.


Przepraszam bardzo, ale wątek został założony w związku z konkretną sytuacją. Wydaje mi się, że ze strony Wila-Vet i Pani weterynarz, która przyjmowała w lecznicy kotka Autorki wątku zostały złożone stosowne wyjaśnienia oraz propozycje dalszego wyjaśnienia zaistniałej sytuacji i teraz trzeba poczekać na reakcję Autorki wątku.

I jeszcze jedno z postu, którego fragment zacytowała Jana wynika, że klatki stały jedna na drugiej. Zatem klatki dzieliła podłoga tej górnej klatki, a jeszcze z postu wynika że dolna klatka to duża klatka była ........

Powyższy akapit był tylko moją refleksją - nie oczekuję odpowiedzi, ponieważ to nie jest meritum tego wątku.

Aleksandra59

 
Posty: 12973
Od: Czw lip 05, 2007 21:15
Lokalizacja: Warszawa, Wilanów

Post » Śro lis 03, 2010 20:23 Re: Problemy w Wila-vet w nocy, Warszawa

Aleksandra59 pisze:
I jeszcze jedno z postu, którego fragment zacytowała Jana wynika, że klatki stały jedna na drugiej. Zatem klatki dzieliła podłoga tej górnej klatki, a jeszcze z postu wynika że dolna klatka to duża klatka była ........

Powyższy akapit był tylko moją refleksją - nie oczekuję odpowiedzi, ponieważ to nie jest meritum tego wątku.

Czyli pacać się nie mogły, bo dzieliła je podłoga klatki? Choć i tak nie wiem, czy to coś zmienia. Warunki w szpitalach wet są takie, na jakie można sobie pozwolić. I chyba w tej lecznicy nie różnią się od innych.
A59 ma rację - chyba wątek wyczerpał swój cel.
Meoniku ['] - tak bardzo kocham i tęsknię każdego dnia. Na zawsze jesteś w moim sercu, czekaj na mnie, przyjdę na pewno.

Marcelibu

Avatar użytkownika
 
Posty: 21276
Od: Nie sty 11, 2009 1:10
Lokalizacja: Warszawa-Ursynów

Post » Czw lis 04, 2010 8:32 Re: Problemy w Wila-vet w nocy, Warszawa

Mnie tam wyjaśnienie wetki co do wenflonu przekonuje.

Jako że równolegle ktoś dopytywał się o klatki stojące jedna na drugiej, to przyznaję, że nie pamiętam dokładnie, jak to dokładnie wyglądało, ale pamiętam, że maluchy z dolnej klatki wspinały się na górę, w róg klatki, i pacały się z tymi na górze.

seidhee

 
Posty: 6995
Od: Czw sty 08, 2009 13:03
Lokalizacja: Warszawa Bródno

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 46 gości