Dzisiaj odwiedziłam Madrasa...
Mały jest rzeczywiście przeuroczy

- strasznie przypominał mi Mangulca, naszego tymczasowego rudzielca - ten sam luz, pozytywne nastawienie do całego świata i całkowity bezwład w czasie snu...
Domek bardzo fajny - p. Kasia jest młodą matką, dzieciaczek słodki i mega kontaktowy (do obcej baby wyciągnął rączki i pozwolił się zabrać od mamy na chwilę

). Koty tam wypieszczone, super wyluzowane. Najstarszy, 20-letni (!) Gruby jechał akurat do lecznicy, bo ostatnio coś się kiepsko czuje - i wyglądał niestety na staruszka, bo chudziutki już, ale dziarski. Śliczny ciemny buras o mądrych oczyskach.
Syjamcia prześliczna! I bardzo dostojna - ale pozwalająca się łaskawie pogłaskać i nie wykazująca niechęci. Ciemny point z niebieskimi oczami - boska!
No a Madras

- ciekawski, sprawdzający od razu kto przyszedł, potem wywalił brzuch do mizianek, a na koniec usnął rozciągnięty jak kotnametry i kompletnie wszystko miał..... w poważaniu. Wygląda na zadomowionego kompletnie!
Balkon jeszcze nie osiatkowany - będą w domu wymieniane okna na wiosnę, wówczas ma być na balkonie zrobione solidne osiatkowanie. Uczuliłam na uchylne okna, bo dom nigdy nie słyszał o takim niebezpieczeństwie - będą uważać.
A w ogóle to młodzi ludzie ale o długich, rodzinnych tradycjach zwierzęcych. U rodziców p. Kasi także są koty, mąż p. Kasi w dzieciństwie przyniósł do domu Grubego (on podobno parę lat temu rzeczywiście był gruby...

) jako malutkiego kociaka i mimo swojej alergii za nic nie zgodził się go oddać. I tak już trwa ta miłość 20 lat.........
Krótko mówiąc - każdemu kotu życzyłabym takiego domu! A każdemu domkowi takiego kota jak Madrasiątko - bo p. Kasia stwierdziła, że "dokocenie" stadka przebiegło tak bezstresowo dzięki charakterowi małego rudzielca

.
I zgodnie z tym, co wcześniej pisała Ewa - Gruby z Madrasem to głównie przytulanki i wspólne spanie, Madras z syjamcią to szaleństwa i gonitwy - więc jest absolutnie cudownie!!!!