Dawno nie pisałam, ale po pierwsze ostatnio trochę mi się życie urozmaiciło

a po drugie - u Kizi bez specjalnych zmian.
"Urozmaicenie życia" wynika z faktu, że w naszym bloku remontują stronę balkonową. W związku z czym musieliśmy zdjąć skomplikowaną konstrukcję zabezpieczającą balkon i po mieszkaniu walają mi się jakieś aluminiowe pręty, haki, siatki, itp. Przyznam, że po wejściu do domu robi mi się jakoś dziwnie słabo.

A tempo remontu takie, że tylko mam nadzieję, że do zimy zdążą (pod warunkiem, że zima nie zaskoczy nas w październiku).
Duże Koty mocno "zamieszane". Na balkon wyjść nie można, bo Dwunodzy nie pozwalają, do kuchni też nie, bo tam siedzi jakiś intruz. Zostają dwa pokoje, zagracone dziwnymi rzeczami.
Kizia nadal rezyduje w kuchni. Nadal kocha ludzi, ale nie lubi Dużych Kotów. Najczęściej opuszcza kuchnię na moich rękach, z góry burcząc na rezydentki. Sporadyczne, bezpośrednie spotkania kocio-kocie nie przebiegają zbyt optymistycznie.

I o dziwo - największy konflikt wystąpił między nią a płochliwym Iryskiem.

Dzisiaj rano Leśna Panienka odważnie ruszyła na rekonesans dużego pokoju i po raz pierwszy doszło do poważnych łapoczynów, właśnie z udziałem Iryska. Dobrze, że miałam pod ręką spryskiwacz z wodą, bo awantura była potężna.
