Jestem już w Wawie. Bardzo mi przykro, zawsze porażają mnie takie newsy

Żegnaj Kociołku [*] Ogromnie dziękuję wszystkim, którzy chcieli pomóc Kociołkowi.
Niestety, to wstrętna, podstępna choroba. Nie ma na nią leku, nie ma szczepionki, nie ma miarodajnych testów i przy niektorych odmianach tej choroby weci niemal do końca nie mają pewności, czy to ta choroba - diagnozuje się ją metodą kolejnych wykluczeń, gdy zawodzą kolejne antybiotyki, itp. FIP zaczyna się znienacka i zabija

...ale na szczęście zdarza się rzadko. Moze ją aktywować stres, osłabienie odporności, inna koinfekcja (ale nie jest to regułą). Przez mój dom przewinęło się wiele kociąt, a FIP zdarzył się trzykrotnie: dwa lata temu opiekowałam się trzema maluszkami z Cmentarza Wolskiego. Dwa z nich (Roger i Boruc) nie doczekały się nowych domów, zmarły u mnie, mniej więcej w wieku 3 i 4 miesięcy.
FIP uaktywniał się i zabierał ich po kolei, jeszcze przed wiekiem kastracyjnym.
W podobnym czasie, zachorował też kociak z innego miotu, Ashley, w podobnym wieku, który miał kontakt z chorującym rodzenstwem. Do tej pory nie wiem, czy zachorował dlatego, że miał styczność z kociakami chorującymi na FIP (tak zjadliwa odmiana wirusa?), czy był to nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Lekarze nie potrafią dać jednoznacznej odpowiedzi, ale skłaniają się ku drugiej opcji, że to jednak zbieg okoliczności.
Brat i siostra tego malucha mam nadzieję (?) mają się dobrze, przez długi czas było okej, a ostatnio ich opiekunki forumowiczki: ninaB i kosmatypl nie donosiły mi, zeby działo się coś złego, więc zakładam, że nadal tak jest.
A teraz optymistyczne wieści. Brat Buruca i Rogera znalazł dom, byłam i jestem w kontakcie z opiekunem. Kocurek - Krzynowek został wykastrowany, utył i wyrósł. Niedawno skonczył dwa lata. Przyznam, że przez pewien czas oczekiwałam z niepokojem na złe wieści... ale teraz jestem już dobrej myśli - skoro przez pierwsze miesiące życia nie wykluło się to cholerstwo, to już może (tfu, tfu) będzie dobrze.
Krzynowek zabieg kastracji zniósł świetnie, po wybudzeniu z narkozy brykał. Z mojego doświadczenia: nie ma niestety reguly i algorytmu.
Nosicielami koronawirusa jest wg niektorych źródeł ponoć 70% kociej populacji.
Obserwować trzeba na pewno, każdego kota, nie narazać na stres, zabieg kastracji zaplanować, gdy zwierzę jest w dobrej formie. Porozmawiać z wetem, ale
s e n s o w n y m i obeznanym w temacie równiez na temat najbezpieczniejszego wieku kastracji
Niestety, FIP to coś, czego nie udaje się przewidzieć, ale tak, jak pisały dziewczyny, to nie sam wirus zabija, ale jego mutacja, ktora może ale nie musi wystąpić. Możliwe też, że genetyczne predyspozycje(?) odpowiadają za podatność na rozwój choroby i wystąpienie mutacji