pojechałam na spacer ,po Włochach ,jak kiedyś...rower doprowadził mnie do stawu ,widziałam tatę pod wierzba i Grześka kawałek dalej ,łowili ryby .
łzy ciekły mi ciurkiem ,to nigdy nie minie
żałowałam ze tam pojechałam ,ale jakoś tak wyszło.
niedaleko mnie jest mały sklepik ,tam z mamą robiłam zakupy ,potem z tatą ,taki dobry osiedlowy sklepik gdzie można było na krechę brać.,,od śmierci taty byłam tam raz ,a to już 3 lata
nie mogę chodzić ta drogą ,nie mogę oglądać tych ludzi ,słuchać ich paplaniny ,aż mi wstyd
chyba coś ze mną nie tak ,coś mi się po tym wszystkim w głowie po przestawiało
Kwitnie bez ,nawet tego nie zauważyłam i tak pięknie pachną drzewa owocowe ,taki spokój w koło.
podjechałam też do sklepu ,po mleko ,ostatnio mam apetyt na mleko potrafię duużo go wypić
myślę co powinnam jeszcze zrobić przed położeniem się do łóżka ,chyba tylko kuwetki i psy na spacerek.
buziaki i miłego wypoczywania
