Troszkę jesteśmy źli, bo w Wila-vecie zignorowali zmiany skórne, które im pokazywaliśmy: "zadrapał się" i tyle... a teraz zmianki są już w 4 miejscach. Nasze laickie oko mówiło nam, że wygląda to jak łuszczyca czy coś w tym stylu, a na pewno nie jak zdrowa skóra. Nasz biedny Cynamonek


Chyba zdecydujemy się na zabieg u wetki z Wesołej. Mniejszy - jak tu - koszt nie zawsze jest najważniejszy, ale nie mamy podstaw, żeby jej nie ufać. Pod jej okiem leczymy teraz grzybka póki co. Raz - bardzo podmiotowe podejście do naszych kotków - dwa: rzeczy które słyszy się w poczekalni. Kobieta wiele zwierzaków wyciągnęła z podbramkowych sytuacji.
W/g dr Bissenika operacja jest ciężka do spaprania...
Malwinka mała wczoraj wycięła nam numer - musiała zestresować się miałczeniem Rudego (gdy obcinaliśmy mu pazurki w gabinecie) i gorączka jej strzeliła. Szczepić nie można było... Po powrocie do domu temperatura normalna! Rano też... sprawdzimy jeszcze niedługo i zrobimy dziś drugie podejście do szczepienia. A była w kontenerku przez całą drogę taka grzeczna, cichutka...