chyba mój organizm postanowił znów "pożyć swoim zyciem" krótko mowiąc "pomieszkałam" sobie na SOR

jest juz znośnie .... nie ukrywam, że mogłoby byc lepiej ... ale
jak sie nie ma co się lubi .... to sie lubi co sie ma ...
organizm zmusił mnie, abym zwolniła i to niestety bardzo zwolniła, niestety nie wiem na jak długo, ostatnio to było ok poł roku,
ale ja nie o tym
Z Miszą nie jest dobrze .... wetka jest bardzo zaniepokojona, nawet szef, który od czasu mojego "wystapienia" gdy odmówił składania Maszeńki (a pojechałam po bandzie i to bardzo - rzuciłam mu w twarz, że po prawie 18 latach znajomości, współpracy, zdrapywania z ulicy, reanimowania, walki, gdy jestem w kryzysie, pies za chwilke zejdzie, on mi mówi: spadaj, bo ja mam focha) zainteresował się sprawą i z tego co zauważyłam to cicho podpowiada i wyniki ogląda. Kropka wyniki zresztą też ogląda. Jak? przez wetkę, która opiekuje sie Kropkiem i całą resztą futerek. Co prawda obydwoje udajemy, że nikt nic nie wie i nie widzi. Głupie, dziecinne i krzywdzące - przynajmniej ja tak uważam. Ten facet potrafi mnie wkur.... w 2 sekundy, ale tak było od zawsze ..... tyle lat ratował futra i wiem, że je kocha, wciąż kocha. Ciekawe to wszystko dla mnie jest, ale to już inna sfera życia.
Wracajac do tematu.
Misza coraz bardziej sinieje, dzieje sie z oddechem, jutro planuję zrobić mu podstawowe badania (będą bardzo drogie niestety bo to jest taki aparat na paski - nie jestem w stanie na razie ruszać się za bardzo gdziekolwiek) i sprawdzić co z wątrobą i trzustką .... "rozjeżdża" się to wszystko ....
dwóch dobrych chirurgów odpowiedzialo mi, że bez serii bardzo dobrych zdjęć rtg nie ma mowy o wyjęciu tego śrutu.
jeden zwrócił moją uwagę na fakt, że jeden śrut tkwi prawdopodobnie w płucu i do operacji potrzebny jest respirator, ten przy serduszku wiąże się z otwieraniem klatki piersiowej ...
jestem przerażona ...
sugestia była, że lepiej i mniej obciążające dla Miszy byłoby TK, przy skanie całego ciała mozna bardzo dokładnie okreslic położenie tego srutu - generalnie co do centymetra a w tym wypadku to bardzo ważne. A też wykryć gdzie jeszcze jest - bo moze jeszcze być gdzieś, tylko rtg nie objęło tego.
zaczęłam zastanawiać się nad Wrocławiem - tam jest genialny chirurg i świetny sprzęt na miejscu - wszystko w jednym kompleksie.
to miało byc takie proste .... ostatni pies w pola...
proste "obrobienie" - jak to Alienor mówi- futerka, robyle w futrze i wewnątrz, odkarmienie, witaminki .... i do szcześliwego życia, do kochajacego DS ...
a tutaj walka o życie
zapowiada sie jeszcze większa... może o kazdy dzień ....
trudne to strasznie i dociąża mnie
mam nowe zdjęcia Miszy bo mąż zrobił ale mam straszny kłopot z "ropuchą" - na serwer moge wgrać zdjęcia ale nie mogę ich kopiowac i przenosić - nie bardzo rozumiem o co chodzi, tradycyjnie muszę zapytać mądrzejszego o co chodzi tym razem, ja popsułam cos czy to wina "ropuchy"