» Nie lis 29, 2009 21:56
Re: Widzę, czuję. Mam duszę i serce. Nas kotów jest wiele. POMÓŻ
Witam Serdecznie Dziewczyny. Zanim przejde do części bardzo bolesnej, kolejnej kociej tragedii, chce zajać się sprawami bieżacymi.Bieżacymi bo pod moja Opieka jest 130 kociaków. I o każdego z nich muszę codziennie zadbać, sprawdzić czy poprawić mu warunki zycia.Oprócz targedii ktora rozgrywa się na Teczy, która bardzo dotyka mnie i Karmicielkę, która tak jak ja, bardzo kocha te koty i jest silnie z nimi zwiazana, jest masa innych problemów dnia codziennego z która muszę sie borykać lub na które muszę uważac.W miejscu gdzie karmię obecnie Rybcię, Ogonka, Bube, Szarusię i Zezolcie, trwają prace wykopowe. Jest podłaczany nowy rurociag grzejniczy. Jakie jest to zagrozenie dla kociaków, nie muszę chyba pisać. Kot mojej znajomej zginał własnie w taki sposób ze wszedł do rurociągu który sie ciagnie i ciągnie i został niestety zasypany.Nadal jestem w trakcie poszukiwania jednej z kotek, która mi zaginęła jakiś czas temu. Kotka po wysokiej sterylce aborcyjnej została wypuszczona po dosć długim pobycie u mnie w dobrej kondycji.Na Rynku jednak kontener w którym miała shronienie, był to dziurawy kontener, został jakiś czas temu poddany gruntownemu remontowi i od tego czasu kotka sie nie pokazała, Wczoraj jednak dzięki wywiadowi ustaliłam ze kotka była ostatnio widziana na Rynku jakieś dwa tygodnie temu około godziny 15.00. To daje mi nadzieję ze jednak zyje. Codzień zostawiam spora porcję jedzonka dla 3 kotków. Tyle zawsze tam jadło. Widzę co prawda na razie tylko jednego ale ilosć zjedzonego jedzonka pozwala dawać mi nadzieję ze kotka jednak przychodzi w nocy i zjada.Talerzyk jest wstawiony pod kontener w taki sposób ze z jedzenia moze skorzystać tylko kociak. Ten który jest codziennie przeze mnie widziany nie charakteryzuje sie aż tak wilczym apetytem. Dodatkowo znika cała sucha karma, a wiem ze kicia która mi zaginęła, byla jej smakoszka. Od dwóch dni jestem w stałym bezposrednim kontakcie i rownierz telefonicznym z drugą Karmicielka z Tęczy.Dzięki tej wspolpracy doszlismy wspolnie do pewnych rozwazań, wniosków i podejrzeń. Narazie wstrzymam się jednak ze szczególami.Każda z nas cierpi, każda boli to co sie dzieje. Każda z nas znajdując ciałko Ukochanego kociaka przezywa osobista Tragedię.W tej tragedii możemy jedynie pomóc sobie wspolnie wytrwać i podjać pewne niezbędne kroki, które w obecnej sytuacji zagrozenia zycia, spowoduja, ze byc moze nie uda sie tego zagrozenia uniknać do konca, ale uda sie zmniejszyć ryzyko.Na dzień dzisiejszy mamy opracowany pewnien plan i każda z nas bedzie sie go trzymać.Sytuacja na Tęczy i nie tylko na Tęczy a rownierz na działkach Lotnisko, jest duzo bardziej skomplikowana niz mogłoby się to pozornie wydawać.Przez działki wedrują koty. Niektóre z nich nie maja stałych miejsc karmienia i nie pokazuja sie codziennie. Te sporadyczne przychodzenie moze mieć bezpośredni zwiazek z tym ze nie znamy faktycznie ilości kotów na terenie całego ogromnego areału działek.To juz pisałam w czerwcu. Ze nie wiem i nie mam pojecia ile jest faktycznie kotów. I niestety nikt z nas tego nie wie i wiedzieć nie będzie.Tym gorzej dla nich.Jesli zostaną bez wsparcia i karmiciela, zgina znacznie szybciej upolowane przez dzikie zwierzeta. Bo chore słabe zwierze jest doskonałym lupem dla drapieżcy.Od kilku dni nic nie piszę ale obserwuję. Zawsze tak robie po to, aby dojśc do jakiś wniosków i nie pisać tylko pod wpływem dnia dzisiejszego. Otóz moge stwierdzic z całą pewnościa ze od wrzesnia na Teczy pojawia sie kotek masci krówka.I tego kotka nie widziałam nigdy wsród kociaków na Lotnisku. Nigdy tez nie widziałam go od stycznia, odokad karmię na Tęczy. Pojawił się tez czarny kotek. Niewiem kot czy kotka.Ale wiem ze one tam sa, beda i beda czekać nadal....Powinniśmy sobie teraz zyczyć chyba jednak ochłodzenia, bo niestety klimat który jest prowokuje do polowania a drapieżniki chyba nie maja zamiaru tak szybko zapaść w sen zimowy.