Mission accomplished. Klątwa chyba nie działa, bo wyprawa kastracyjna udana.
Byłysmy dziś tuż po 17.00 na cmentarzu wraz z panią Wiesią.
Do klatek łapek weszły dwie koteczki.
Na początku udało się złapać burą koteczkę z Cmentarza
Powstanców i kolejnego podrostka spod plandeki (dziewczyna) - siostra Turlinki.
Wystraszona bardzo, ale w domu bez problemu złapałam ją za kark, sprawdziłam przyrodzenie, przełożyłam do klatki... Mam nadzieję, że się nie postanowi oswoić (tfu, tfu) bo cuda domkowe na zamówienie się nie zdarzają.
Byłyby trzy koteczki, bo pani Wiesia miala już w rękach szylkretkę, oswojoną, dokarmianą przez kwiaciarzy.
Niestety, miejsca na sterylkę tylko dwa - będę negocjować, może coś się uda w tym tygodniu.
Cięzarówek nie udało się namierzyć.
Ani tej z Cmentarza Powstanców, ani tej drugiej z okolic grobu pana Kozdrowicza, ha, napisałam dobrze

To p. Wiesia wciąż mówi o grobie 'pana Konratowicza'
