Tak, Kasiu, to ten sam chuderlawy wypłoszek Blender, z cieniutkim odparzonym ogonkiem i łapkami. Bardzo się stara, żeby nikt go już tak nie nazywał. Pakuje się z ryjkiem w każdą napotkaną miskę, kocią i ludzką.
A Nuncjusz właśnie siedzi mi na kolanach i tak straszliwie rzęzi przez zatkany nosek, że aż sama zaczynam mieć nerwicowe reakcje i problemy z oddychaniem.
Przed chwilą wykichał ogromnego krwawego gluta i jest troszkę lepiej.
Ale zatkany nosek nie przeszkadza mu mruczeć jak traktor i gadać do tej strasznej, złej Dużej, która go kłuje, przemywa te gluty, podstawia pod nosek jakąś parującą miskę, do której nawet nie wolno wsadzić pyszczka... (inhalacje z rozpuszczonej soli morskiej, takie kuchennej - może to mu złagodzi te problemy z oddychaniem).