MariaD pisze:ARKA pisze:MariaD pisze:ARKA pisze:Zofia&Sasza pisze: A co ma prąd do sterylek? Przecież nikt nie postuluje, żeby robić je tam na miejscu...
Ma o tyle, ze prosciej, latwiej i taniej a przede wszystkim mniej stresu dla zwierzaka jest robic zabiegi na miejscu. Tak, tam jest sztab ludzi nudzacych sie, nie majacych co robic i czekajacych aby cokolwiek robic.
Czy w tym sztabie ludzi jest lekarz wet. mogący te zabiegi dobrze zrobić? Są warunki, sprzęt, leki?
Mario, napisalam, ze NIE MA szatabu ludzi. Lek. wet, ktory tam zajmuje sie zwierzetami nie znam go, nie wiem jak zabiegi robi. Podstawowy problem to PRAD, oswietlenie stolu operacyjnego itd!!
Nie, IMHO,podstawowym problemem w kastracjach NIE jest prąd tam na miejscu do kastracji. (abstrahując od powodów dla jakich go nie ma - dług? warunki techniczne? - ponowne jego podłączenie nie jest kwestią ani dni ani tygodni)
Wg tego co czytam o tamtym miejscu - tam nie ma stołu operacyjnego, warunków, środków, leków.
TVN pokazywal gabinet: byl stol, lampa do operacji, poszukam tego programu..
Jesli lekarz jakis robilby zabiegi to reszte; materialy itp mialby ze soba, tak sobie to wyobrazam.
IMHO - koty trzeba wyłapać i zawieźć na kastrację, a fundusze na to powinna wyłożyć organizacja jaka tam działa.
Nie slyszalam aby tam dzialala jakakolwiek organizacja..