TYSKIE MRUCZKI VIII - szukamy DS i opiekunów wirtualnych

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto maja 10, 2011 9:58 Re: TYSKIE MRUCZKI VIII - szukamy DS i opiekunów wirtualnych

Kociara82 pisze:napisze wprost: dotarly do mnie wiadomosci od paru osob, ktore adoptowaly koty na tych wystawach realowskich... niestety osob rozczarowanych. Jeden pan dostal kota bardzo chorego, musial sporo $$ przeznaczyc na jego leczenie, cale szczescie udalo sie kotka wyciagnac z choroby, natomiast nikt tego pana o chorobach kotka nie poinformowal. Pozostale osoby tez nie zostaly poinformowane o podobnych sytuacjach. Malo tego... kiedy jeszcze sama sie na tych wystawach udzielalam, a wlasciwie bylam od przynies podaj pozamiataj bylam osobiscie swiadkiem zatajania SWIADOMEGO i chyba celowego waznych informacji jak stan zdrowia kotkow... Fajnie, ze jest cos takiego, jak ta akcja adopcyjna, ale niefajne jest to, w jaki sposob wszystko sie odbywa i podejscie nieraz do informowania potencjalnego domku o istotnych sprawach. Nikt mi przeciez nie powie, ze zatajenie powaznej choroby kota, czy chocby swierzbu jest blahostka, ze nie jest istotne, czy ktos zostanie poinformowany o tym czy nie...
Pewnie znajda sie zaraz zwolennicy tej wystawy i moga mnie zlinczowac, moga nawet zglosic to do moderacji, jako obraze osobista, natomiast ja wiem o tym od jakiegos czasu i nie zamierzam milczec. Tym postem chce uczulic potencjalne domki na zwracanie uwagi na wszystko, na najmniejszy drobiazg! Bo czy warto odpuscic sobie na starcie a potem pluc sobie w twarz i zylowac sie czujac sie oszukanym?



Szczerze mówiąc jestem Twoją wypowiedzią bardzo zbulwersowana Kociaro82.
Od dłuższego czasu znam Olę, która zajmuje się organizacją tych wystaw i powiem szczerze, że w moim mniemaniu mało jest ludzi tak uczciwych i po prostu… dobrych. Ten wizerunek nie zgadza mi się z tym, co napisałaś o organizacji wystaw. Nie wierzę, że dziewczyny ŚWIADOMIE oddają chore koty, bez żadnych informacji. Zresztą córki były dwa razy na takiej wystawie (proszono je o zrobienie zdjęć) i przysłuchiwały się rozmowom z adoptującymi czy wstępnie zainteresowanymi. I nie potwierdzają tego, o czym piszesz. Nie odniosły też wrażenia, żeby koty były szczególnie zestresowane. Wszystkie koty miały książeczki zdrowia. Z tego co wiem, były koty ze świerzbem np. ale zainteresowani byli informowani i pouczani odnośnie leków.
Wiem, że Ola oddaje całe serce kotom. Ma dług w lecznicy, który spłaca z własnego portfela. Dlatego nie wierzę…
Pewnie zdarzyły się jakieś wpadki/przypadki - ale same wiecie jak to jest. Ja też oddałam Małego Dżo jako zdrowego, a dosłownie po dwóch dniach zachorował na grzybka. Szczęściem trafiłam na wyrozumiałych ludzi.

Przepraszam, ale nie mogłam pozostać obojętna w tej sprawie. Ola pomogła kilkakrotnie mi w sprawie kotów, już nie mówiąc ile zrobiła dla Szeryfka...
tellma
 

Post » Wto maja 10, 2011 10:28 Re: TYSKIE MRUCZKI VIII - szukamy DS i opiekunów wirtualnych

Obrazek
:ok: za domki
:ok: za zdrówko
Tu jesteśmy http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=152188
Człowiek szczęśliwy to nie ten, który wszystko ma, ale ten, który cieszy się wszystkim, co ma.
Gabi 14.07.2016 (*), Duffy 06.04.2009 - 02.11.2020 (*)

bozena640

 
Posty: 28669
Od: Nie sty 11, 2009 17:23

Post » Wto maja 10, 2011 10:36 Re: TYSKIE MRUCZKI VIII - szukamy DS i opiekunów wirtualnych

tellma pisze:
Kociara82 pisze:napisze wprost: dotarly do mnie wiadomosci od paru osob, ktore adoptowaly koty na tych wystawach realowskich... niestety osob rozczarowanych. Jeden pan dostal kota bardzo chorego, musial sporo $$ przeznaczyc na jego leczenie, cale szczescie udalo sie kotka wyciagnac z choroby, natomiast nikt tego pana o chorobach kotka nie poinformowal. Pozostale osoby tez nie zostaly poinformowane o podobnych sytuacjach. Malo tego... kiedy jeszcze sama sie na tych wystawach udzielalam, a wlasciwie bylam od przynies podaj pozamiataj bylam osobiscie swiadkiem zatajania SWIADOMEGO i chyba celowego waznych informacji jak stan zdrowia kotkow... Fajnie, ze jest cos takiego, jak ta akcja adopcyjna, ale niefajne jest to, w jaki sposob wszystko sie odbywa i podejscie nieraz do informowania potencjalnego domku o istotnych sprawach. Nikt mi przeciez nie powie, ze zatajenie powaznej choroby kota, czy chocby swierzbu jest blahostka, ze nie jest istotne, czy ktos zostanie poinformowany o tym czy nie...
Pewnie znajda sie zaraz zwolennicy tej wystawy i moga mnie zlinczowac, moga nawet zglosic to do moderacji, jako obraze osobista, natomiast ja wiem o tym od jakiegos czasu i nie zamierzam milczec. Tym postem chce uczulic potencjalne domki na zwracanie uwagi na wszystko, na najmniejszy drobiazg! Bo czy warto odpuscic sobie na starcie a potem pluc sobie w twarz i zylowac sie czujac sie oszukanym?



Szczerze mówiąc jestem Twoją wypowiedzią bardzo zbulwersowana Kociaro82.
Od dłuższego czasu znam Olę, która zajmuje się organizacją tych wystaw i powiem szczerze, że w moim mniemaniu mało jest ludzi tak uczciwych i po prostu… dobrych. Ten wizerunek nie zgadza mi się z tym, co napisałaś o organizacji wystaw. Nie wierzę, że dziewczyny ŚWIADOMIE oddają chore koty, bez żadnych informacji. Zresztą córki były dwa razy na takiej wystawie (proszono je o zrobienie zdjęć) i przysłuchiwały się rozmowom z adoptującymi czy wstępnie zainteresowanymi. I nie potwierdzają tego, o czym piszesz. Nie odniosły też wrażenia, żeby koty były szczególnie zestresowane. Wszystkie koty miały książeczki zdrowia. Z tego co wiem, były koty ze świerzbem np. ale zainteresowani byli informowani i pouczani odnośnie leków.
Wiem, że Ola oddaje całe serce kotom. Ma dług w lecznicy, który spłaca z własnego portfela. Dlatego nie wierzę…
Pewnie zdarzyły się jakieś wpadki/przypadki - ale same wiecie jak to jest. Ja też oddałam Małego Dżo jako zdrowego, a dosłownie po dwóch dniach zachorował na grzybka. Szczęściem trafiłam na wyrozumiałych ludzi.

Przepraszam, ale nie mogłam pozostać obojętna w tej sprawie. Ola pomogła kilkakrotnie mi w sprawie kotów, już nie mówiąc ile zrobiła dla Szeryfka...


no właśnie, dziewczyny pracują i z własnych kieszeni leczą koty - nikt im nie pomaga
może chodziło o to, żeby nie mówić władzom reala o leczonych kotach w obawie o zakaz wystawiania - nie wiem, ale innej sytuacji sobie po prostu nie wyobrażam 8O

a jak już tu jestem i jest tu dużo kociar z Tychów, to zamiast marnować czas na "realowe plotki" to zapraszam do kotów z os. B, którym już nie jestem w stanie pomóc - może ktoś mieszka blisko...

viewtopic.php?f=1&t=127564
ObrazekObrazekObrazek

kaja555

 
Posty: 7041
Od: Pt lut 08, 2008 12:28
Lokalizacja: Tychy/Wola (śląskie)

Post » Wto maja 10, 2011 11:55 Re: TYSKIE MRUCZKI VIII - szukamy DS i opiekunów wirtualnych

Obrazek
Obrazek

Myszolandia

Avatar użytkownika
 
Posty: 66383
Od: Pon sty 19, 2009 22:48
Lokalizacja: środkowa

Post » Wto maja 10, 2011 12:38 Re: TYSKIE MRUCZKI VIII - szukamy DS i opiekunów wirtualnych

Dzis u weta były Ozzi i Matylda :
Ozzi jest nadal na antybiotyku i miał pobrana krew a Matylda miała znów atak astmy i dostała steryd ...

Jak wiecie karmie w kilku miejscach piwniczne koty , niestety jedna z tych których nie dałam rady złapać na sterylke wyprowadziła 4 maluchy :roll: Sama nie dam rady ich złapać i chyba ich los bedzie przesądzony :evil: :evil: :evil:
ObrazekObrazek

Justa&Zwierzaki

 
Posty: 17967
Od: Czw wrz 11, 2008 19:03
Lokalizacja: Tychy

Post » Wto maja 10, 2011 12:40 Re: TYSKIE MRUCZKI VIII - szukamy DS i opiekunów wirtualnych

Witaj tellma na watku tyskich mruczkow :1luvu:

A co do wystaw to sie nie wypowiem bo od ponad 1.5 roku nie ma mnie na nich :roll:
ObrazekObrazek

Justa&Zwierzaki

 
Posty: 17967
Od: Czw wrz 11, 2008 19:03
Lokalizacja: Tychy

Post » Śro maja 11, 2011 9:31 Re: TYSKIE MRUCZKI VIII - szukamy DS i opiekunów wirtualnych

tellma pisze:
Kociara82 pisze:napisze wprost: dotarly do mnie wiadomosci od paru osob, ktore adoptowaly koty na tych wystawach realowskich... niestety osob rozczarowanych. Jeden pan dostal kota bardzo chorego, musial sporo $$ przeznaczyc na jego leczenie, cale szczescie udalo sie kotka wyciagnac z choroby, natomiast nikt tego pana o chorobach kotka nie poinformowal. Pozostale osoby tez nie zostaly poinformowane o podobnych sytuacjach. Malo tego... kiedy jeszcze sama sie na tych wystawach udzielalam, a wlasciwie bylam od przynies podaj pozamiataj bylam osobiscie swiadkiem zatajania SWIADOMEGO i chyba celowego waznych informacji jak stan zdrowia kotkow... Fajnie, ze jest cos takiego, jak ta akcja adopcyjna, ale niefajne jest to, w jaki sposob wszystko sie odbywa i podejscie nieraz do informowania potencjalnego domku o istotnych sprawach. Nikt mi przeciez nie powie, ze zatajenie powaznej choroby kota, czy chocby swierzbu jest blahostka, ze nie jest istotne, czy ktos zostanie poinformowany o tym czy nie...
Pewnie znajda sie zaraz zwolennicy tej wystawy i moga mnie zlinczowac, moga nawet zglosic to do moderacji, jako obraze osobista, natomiast ja wiem o tym od jakiegos czasu i nie zamierzam milczec. Tym postem chce uczulic potencjalne domki na zwracanie uwagi na wszystko, na najmniejszy drobiazg! Bo czy warto odpuscic sobie na starcie a potem pluc sobie w twarz i zylowac sie czujac sie oszukanym?



Szczerze mówiąc jestem Twoją wypowiedzią bardzo zbulwersowana Kociaro82.
Od dłuższego czasu znam Olę, która zajmuje się organizacją tych wystaw i powiem szczerze, że w moim mniemaniu mało jest ludzi tak uczciwych i po prostu… dobrych. Ten wizerunek nie zgadza mi się z tym, co napisałaś o organizacji wystaw. Nie wierzę, że dziewczyny ŚWIADOMIE oddają chore koty, bez żadnych informacji. Zresztą córki były dwa razy na takiej wystawie (proszono je o zrobienie zdjęć) i przysłuchiwały się rozmowom z adoptującymi czy wstępnie zainteresowanymi. I nie potwierdzają tego, o czym piszesz. Nie odniosły też wrażenia, żeby koty były szczególnie zestresowane. Wszystkie koty miały książeczki zdrowia. Z tego co wiem, były koty ze świerzbem np. ale zainteresowani byli informowani i pouczani odnośnie leków.
Wiem, że Ola oddaje całe serce kotom. Ma dług w lecznicy, który spłaca z własnego portfela. Dlatego nie wierzę…
Pewnie zdarzyły się jakieś wpadki/przypadki - ale same wiecie jak to jest. Ja też oddałam Małego Dżo jako zdrowego, a dosłownie po dwóch dniach zachorował na grzybka. Szczęściem trafiłam na wyrozumiałych ludzi.

Przepraszam, ale nie mogłam pozostać obojętna w tej sprawie. Ola pomogła kilkakrotnie mi w sprawie kotów, już nie mówiąc ile zrobiła dla Szeryfka...

w porzadku, kazdy ma prawo miec inne zdanie w tej kwestii, ale bylam swiadkiem szokujacej sytuacji. Juz nie pamietam dokladnie o co chodzilo, w kazdym badz razie chodzilo o jakiegos kotka. Cos w kwestii stanu zdrowia i przebytych chorob, dokladnie nie wiem. Pamietam jedynie tyle, ze dziewczyny zastanawialy sie czy w umowie napisac te informacje o drobnych problemach zdrowotnych kota czy nie, w koncu nie napisaly, bo stwierdzily, ze nowy wlasciciel jak pojdzie do weta to wet mu i tak o tym powie.. Ja uwazalam, ze nalezy osobe adoptujaca o tym poinformowac, powiedzialam to dziewczynom, ale mnie zbyly ze sie nie znam, mam sie nie wtracac itp... Wiedzialy o tym, ze kot chorowal czy tez choruje na cos, ale nie napisaly o tym w umowie. Czy to nie jest wiec SWIADOME zatajanie informacji tylko po to, zeby miec o 1 kota wiecej "wydanego"? 8O
Pamietam jak raz kiedys po parkingu podziemnym blakal sie jakis kot, czy tez kilka maluchow. Oczywiscie to ja zostalam wyslana na lapanke, a jakbym ktoregos kota zlapala, mialam go zaraz przyniesc na wystawe... 8O 8O Kot dopiero co zlapany, nie wiadomo czy nie jest na cos chory, nie znamy jego zachowania, zwyczajow, weta nie bylo na miejscu, z reszta nawet gdyby byl to nie bylo tam mozliwosci zbadania kota... 8O to mnie zbulwersowalo bardzo. Uwazacie, ze to wporzadku jest? A czy normalne jest dzielenie kotow na lepsze i gorsze? Dlaczego wiec nie otrzymalam pomocy od zadnej z dziewczyn w zeszlym roku, kiedy znalazlam Manka na rynku, wychudzonego, wycienczonego, glodnego? Dlaczego jak chcialam, prosilam dziewczyny o kawalek miejsca na wystawie dla Manka nie pozwolily mi? A przeciez chcialam tylko, zeby pozyczyly mi klatke w ktorej bym mogla kota przetrzymac, tylko jeden dzien chociaz, no i oczywiscie caly czas bym z nim tam byla, a dostarczenie go tam i odwoz spowrotem juz na wlasna reke. Jak one znajda kota, to miejsce w schronisku sie znajdzie, na wystawie tez, czyli sa to miejsca dla wybranych, "lepszych" kotow? :evil:
Dopiero na drugi dzien, kiedy Justyna zdecydowala sie tymczasowac kota u siebie nagle "znalazlo sie miejsce w schronisku" nagle dziewczyny "oferowaly pomoc"?... Dlaczego nie dzien wczesniej? Dobrze, ze pomagaja kotom jak moga, ale niech nie wyrozniaja jednych kotow kosztem drugich, bo wszystkie potrzebuja tak samo pomocy i wszystkie tak samo na te pomoc zasluguja! A tymczaem koty znalezione przez nie i ich przyjaciol sa "lepsze" a znalezione przez osoby ktorych nie lubia sa "gorsze".
Na to wychodzi niestety, skoro dla "swoich" miejsce w schronie sie znajdzie, pomoc sie znajdzie zawsze... a dla "obcych" juz nie. :roll:

Kociara82

 
Posty: 45874
Od: Czw paź 09, 2008 22:20

Post » Śro maja 11, 2011 9:41 Re: TYSKIE MRUCZKI VIII - szukamy DS i opiekunów wirtualnych

w schronie to masz na myśli w Tyskim Schronisku czy na DT w piwnicach?

może nie miały po prostu miejsca? Ja mam mnóstwo kotów na kopalni - i też teraz nie mogę łapac bo nie mam gdzie trzymać, nikt mi nie odmawia bo jestem "gorsza", ale po prostu dziewczyny mają czasami po 17 kotów w jednym miejscu i więcej się nie da wcisnąć.
ObrazekObrazekObrazek

kaja555

 
Posty: 7041
Od: Pt lut 08, 2008 12:28
Lokalizacja: Tychy/Wola (śląskie)

Post » Śro maja 11, 2011 10:02 Re: TYSKIE MRUCZKI VIII - szukamy DS i opiekunów wirtualnych

chodzi mi o tyskie schronisko. Miejsca bylo mnostwo bo bylo tam doslownie kilka kotow, z 10 moze a maja miejsca mnostwo. Tylko po pierwsze kierowniczka schroniska jest psiara, niecierpi kotow i w rozmowie tel z nia uslyszalam ze "tyskie schronisko jest tylko dla psow" :evil: Ale nagle na drugi dzien nie bylo tylko dla psow, bo sie udalo znalezc miejsce w tym "tlumie". Tylko kot mial juz tymczas zapewniony u Justy. W zasadzie wyszlo mu to na dobre, bo watpie czy w schronie by ktos go leczyl, dbal o niego. A to FIVkowiec jest. Nie wiem, czy w schronisku nie woleliby go uspic, bo leczenie FIVkow niestety slono kosztuje. Tylko chodzi mi o samo podejscie do sprawy, do kota.

Kociara82

 
Posty: 45874
Od: Czw paź 09, 2008 22:20

Post » Śro maja 11, 2011 10:07 Re: TYSKIE MRUCZKI VIII - szukamy DS i opiekunów wirtualnych

Kociaro82 -
1. nie napisały w umowie - czy to znaczy, że w ogóle nie poinformowały? Nawet w rozmowie?
Ja np. tez nie wypisywałam w umowie adopcyjnej przebytych chorób ( nie wiem, może powinnam...), bo wcześniej po prostu rozmawiałam i w rozmowie właśnie wyjaśnialiśmy sobie wszystko.
2. Czy nie uważasz , że pisanie "żeby mieć o jednego kota wydanego więcej" to brzmi tak z góry oceniająco, negatywnie, jakby ktoś sobie stastystyki prowadził i dla modnego ostatnio słowa "poklasku" chciał je sobie podnieść?
Gdyby to była działalność na forum albo publiczna, gdyby dziewczyny coś z tego miały, to może miałoby to swoje uzasadnienie. Ale w sumie tak? Komu chciałyby zaimponować? Co przez to chciałyby osiągnąć?
3. Chyba logiczne jest, ze najpierw trzeba zadpać o koty, które ma się pod swoją opieką. Z tego co wiem, to dziewczyny też nie mają miejsca.

Co do Mańka - nie wypowiadam się. Nie wiem, dlaczego się "nie zgodziły" wtedy. Dlaczego z góry zakładasz złą wolę? Że "nagle się miejsce w schronisku znalazło"?
Podobnie trudno mi się wypowiadać na temat łapanek - nie wiem, nie słyszałam. Jesli tak było, to faktycznie to jest to... dziwne.

Uważam, ze te sprawy powinnyście sobie wyjaśnić poza forum. Zwłaszcza, że osoby, których sprawa dotyczy nie są na forum obecne.

Pozdrawiam Tyskie Mrusie :1luvu: Muszę się w końcu wybrać z aparatem i obfilmować trochę :wink:
tellma
 

Post » Śro maja 11, 2011 10:23 Re: TYSKIE MRUCZKI VIII - szukamy DS i opiekunów wirtualnych

Obrazek
:ok: za domki
:ok: za zdrówko
Tu jesteśmy http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=152188
Człowiek szczęśliwy to nie ten, który wszystko ma, ale ten, który cieszy się wszystkim, co ma.
Gabi 14.07.2016 (*), Duffy 06.04.2009 - 02.11.2020 (*)

bozena640

 
Posty: 28669
Od: Nie sty 11, 2009 17:23

Post » Śro maja 11, 2011 10:24 Re: TYSKIE MRUCZKI VIII - szukamy DS i opiekunów wirtualnych

Kociara82 pisze:chodzi mi o tyskie schronisko. Miejsca bylo mnostwo bo bylo tam doslownie kilka kotow, z 10 moze a maja miejsca mnostwo. Tylko po pierwsze kierowniczka schroniska jest psiara, niecierpi kotow i w rozmowie tel z nia uslyszalam ze "tyskie schronisko jest tylko dla psow" :evil: Ale nagle na drugi dzien nie bylo tylko dla psow, bo sie udalo znalezc miejsce w tym "tlumie". Tylko kot mial juz tymczas zapewniony u Justy. W zasadzie wyszlo mu to na dobre, bo watpie czy w schronie by ktos go leczyl, dbal o niego. A to FIVkowiec jest. Nie wiem, czy w schronisku nie woleliby go uspic, bo leczenie FIVkow niestety slono kosztuje. Tylko chodzi mi o samo podejscie do sprawy, do kota.


pierwsze słyszę, że pani kierownik "nie cierpi kotów" - wiem że sama miała kota

jeżeli chodzi o rozmowę, to też kiedyś pracownik Straży Miejskiej powiedział mi że schronisko nie przyjmuje kotów, faktem jest, że mają dwa małe pokoiki i starają sie tego nie przepełnić, osoba oddająca kota jest przewaznie dobrze wypytana czy kot nie jest po prostu jej a próbuje kłamać - bo tak często bywa

koty się w schronisku leczy i dba - pojedż i zobacz, ale jak to w schronisku, zawsze jest ryzyko że kot chory i nieszczepiony zarazi się tam od innych zwierząt, niektóre bakterie czy wirusy potrafią się utrzymywać w budynku mimo mycia i naświetlania lampami, a ilość ziwerząt przymowanych rocznie wielokrotnie przekracza ilość która jest na jakimkolwiek DT
ObrazekObrazekObrazek

kaja555

 
Posty: 7041
Od: Pt lut 08, 2008 12:28
Lokalizacja: Tychy/Wola (śląskie)

Post » Śro maja 11, 2011 10:52 Re: TYSKIE MRUCZKI VIII - szukamy DS i opiekunów wirtualnych

Obrazek
Obrazek

Myszolandia

Avatar użytkownika
 
Posty: 66383
Od: Pon sty 19, 2009 22:48
Lokalizacja: środkowa

Post » Śro maja 11, 2011 10:59 Re: TYSKIE MRUCZKI VIII - szukamy DS i opiekunów wirtualnych

tellma bylam przy tym jak juz pisalam, nie bylo zadnej takiej informacji. Gdyby byla to ta osoba moglaby sie rozmyslic, i kot by wrocil do nich. Czy to wiec nie wyglada na adopcje pod statystyki?
Co do kierowniczki schroniska-chyba wlasnie od Grazyny, wolontariuszki sie dowiedzialam, ze nie cierpi kotow. Z reszta potem jeszcze pare osob ktore mialy z nia do czynienia potwierdzily te slowa. Ale to ona osobiscie przez tel powiedziala mi, ze tyskie schronisko jest WYLACZNIE DLA PSOW, KOTOW NIE PRZYJMUJA. Nie powiedziala, ze maja przepelnienie na kociarni, ze dla kota miejsca w tej chwili nie ma, dla psa by sie znalazlo, bo nie ma przepelnienia. To zupelnie inaczej brzmi, prawda?
Skoro w dzien lapanki schronisko miejsca nie mialo i odmowilo mi przyjecia kota, a po interwencji Grazyny miejsce sie znalazlo... cos tu jest nie tak.
Co do leczenia Manka: rozumiem, ze schronisko nie ma funduszy na tyle, zeby porzadnie leczyc wszystkie zwierzeta, a leczenie Manka jest bardzo kosztowne. Dlatego podejrzewam, ze predzej by zostal uspiony.

Kociara82

 
Posty: 45874
Od: Czw paź 09, 2008 22:20

Post » Śro maja 11, 2011 11:20 Re: TYSKIE MRUCZKI VIII - szukamy DS i opiekunów wirtualnych

Powiem tak:

Tyskim Mruczkom NA PEWNO nie jest potrzebna ta dyskusja tutaj. Do niczego. Nie pomoże IM.
Ale to moje skromne zdanie, zresztą wyrobione na podstawie doświadczenia: że takie problemy nie przynoszą pożytku, jeśli chodzi o koty. O szukanie domków itd.
Ludzie często po prostu uciekają z takich wątków.
A tego chyba nikt tutaj nie chce, prawda?

Pozdrawiam.
tellma
 

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: bilol, Google [Bot], Jura, puszatek i 75 gości