Ja nie wiem czemu Wy mi dziękujęcie. Przecież cały czas chodziło o znalezienie dobrego wyjścia. Nie ukrywam, że jakbym miała pewność że ten wet od koni zapewni mu dobrą opiekę medyczną to bym rozważała oddanie go. Okazało się, że nie zapewni żadnej, więc nie mogłam go oddać
W międzyczasie kotek się też uspokoił, coś zaczął jeść, więc i ja się już nim nie stresuje. Muszę go teraz tylko podtuczyć
Po nocy trochę zjedzone, ale tylko tej słabej karmy, musiałam przejść na whiskasy i felixy niestety, bo chyba to wchodzi i żółtko, ale żółtek nie mogę przecież tyle dawać. Kiedyś wetka mówiła 1-2 w tygodniu.
Reszta nie zezarta, ale może dlatego że znowu kontener na boku i zakrył całą miseczkę. Muszę wymyślić sposób na przywiązanie go jakoś do klatki, żeby Onx tak nim nie rzucał. Tylko nie wiem jak to zrobić by on na zawał że stresu nie zszedł jak tam będę manewrować.
W kuwecie małe kupki, bez siusia i niestety woda nie wypita. Ta ziemia w kuwecie to jednak nie jest dobry pomysł jak kot z niej sam korzysta, bo nie wiadomo czy się ziemia zbrylila czy to kupki sa.
Zdjęcie zrobię dziś bo już zaczęłam sprzątać kuwetę zanim mi się przypomniało.
Inne kotki: ten z gastro fazą dostał cerenie i na razie jesteśmy poratowani, ten z łapką to najprawdopodobniej po ugryzieniu osy, opuchlizna już zeszła, ale jeszcze minimalnie utyka.
Wetka miała wczoraj dać znać i już ani nie przyjechała, ani się nie odezwała.