Dzięki za wsparcie nieustające

.
A tak gwoli rozładowania atmosfery...opowieść o tym, czym mój kot Punio, zwany sprawnym inaczej, zajmuje się przed śniadaniem.....
Było to dzisiejszego pięknego niedzielnego poranka.
Postanowiłam umyć doniczkę, w kolorze żółtym, celem posadzenia nowej cebulki na szczypiorek.
W tym celu nalałam sobie do zielonej, JEDYNEJ plastikowej miski do mycia wody z detergentem.
Miskę postawiłam przy jednym z kuchennych blatów i zajełam się przygotowaniem śniadania dla gromadki. Bo to już i Punio wydawał ostatnie głośne wycie głodowe, i Ali wisiał na klamce....
Wypuściłam dewastatorów z pokoju, i poszłam czyścić kuwety.
Towarzystwo zajęło się zwiedzaniem kuchni, no owszem, miska z zawartością została powąchana, zawartośc sklasyfikowana jako niejadalna, więc trzeba było sprawdzić, co Duża na blatach ukrywa.
Punio sadził się do skoku przez 15 minut, wymierzał, oceniał odległości itd. Wszem i wobec wiadomo, że to kotek sprawny inaczej, którego rozumek jest odwrotnie proporcjonalny do wielkości ciała, w dodatku te dwie biedne zarobione szare komórki, które się o siebie obijają w Pusiowym łebku, o tej porze jeszcze drzemią, więc Punio skok zaryzykował.
Akurat weszłam do kuchni na całą sytuację....
Skok oczywiście nie wyszedł, Pus zawisnął łapkami na blacie, a ściślej mówiąc na desce do krojenia, która na tym blacie leżała. Najpierw spadł Punio, na Punia deska. Puś oczywiście mając co najmniej po pół metra luzu z każdej strony musiał wpaść zadem do miski z wodą. Lecąca za Puniem deska wyrżnęła w zieloną miskę z hukiem, i miska pękła na całej wysokości. Osłupiała patrzyłam, jak Puś wyskoczył jak oparzony z miski, pędząc z mokrą dupką do pokoju, a z pękniętej miski woda zalewa kuchnię.
Rzuciłam się zbierać wodę, z moich ust wydobywały się mocno niecenzuralne słowa pod adresem wyżej wymienionego, który tymczasem przewidująco schował się za fotel.
Dobrze, że się schował, bo tym sposobem przeżył

.
No, nudzić się nie można, to pewne
