
Słuchajcie ja chce pracować jak długo się da i tak długo póki będzie mi się dokształcać i będę pomagać nie szkodzić pacjentom.Moja mama ma 68-lat,własny kontrakt w dużej poradni przyszpitalnej i z radością codziennie wdziewa fartuch i wyciąga słuchawki!Chodzi na pływalnię i uprawia nordic walking.Dwa lata temu podnosła operacyjnie powieki, w tym roku koleżanka zrobiła jej wypełniacz i botoks.Wygląda super, jest zdrowa i pacjenci się do niej pchają- jest doświadczona,bystra i rzeczowa!!Dla niej emerytura w domu to tragedia.
Jeśli ktoś w wieku 67 lat potrzebuje pampersa i laski to powienien mieć godziwą rentę, a nie 4 stówki.I po to ci, którzy mogą powinni pracować do ...tak długo jak chcą i mogą!!
W Polsce jest niesamowita liczba rencistów- przychodzi do mnie kobieta z lekkim nadciśnieniem i sporą nadwagą, w moim wieku.Po okulary do czytania.I pyta mnie,czy "na te choroby(!) to będzie renta?"!!!Poprostu- sposób na życie -zostać rencistą!
Zwykle odpowiadam,że na "te" choroby to trzeba mniej jeść a okulary w jej wieku ma prawie każdy...obrażają się!
Nic nikomu nie ujmując- w poprzednim małżeństwie w rodzinie mojego męża były same nauczycielki.I wszystkie na rodzinnych imprezach marzyły jak to cudownie będzie na emeryturze!I liczyły -ile to jeszcze!!Kobiety w moim wieku-po czterdziestce!!
A ja pytałam na jakie one mianowicie liczą emerytury?
Będą miały- jak my wszycy, bo ja płacę najniższy ZUS- wieczny dylemat"czynsz czy jedzenie"?
Ja rozumiem,że one chcą wychowywać wnuki, rozwijać wąłsne pasje...ale na to trzeba kasy!
Mam czwarty filar, ale na ZUS nie liczę za bardzo...
Mnie się podoba idea doświadczonej nauczycielki-spokojnej, wyluzowanej bo"bylł już wszędzie".Rozsądnej i doświadczonej.
Rozumiem,że podnoszenie trzylatka może być problemem,ale czy to naprawdę takie nagminne?
Sama czasem sadzam ,podnoszę z krzeseł staruszków.
Moja mama podnosi dzieci w poradni a ma 68 lat...
A doliczenie dziecka do stażu pracy...nie rozumiem.Wszak dzieci mamy na własny koszt i dlatego,że chcemy?
Jakby tak co rok to prorok od 16-stki do (dajmy na to!) 50-tki...to wyjedzie godziwa emerytura bez pracy???
I pewnie taka jak moja??
Kształcę mojego gimnazjalistę w płatnej szkole społecznej, oprócz tego ma jako humanista korki z matmy i fizyki.Jest dobry z języków ,więc ma dodatkowo niemiecki i angielski.Suma tego?Ano:600 za szkołę na miesiąc i jakiś 1000 na korki.
Nie skarżę się- wiedziałam co robię mając dziecko..
Nie zostawię mojemu dziecku kamienicy ani fabryki- będzie zarabiał na siebie z pracy rąk.Ja mu daję warsztat.
Mój wybór- mogłabym wydać na inne rzeczy.
Choć nie powiem: ciesze sie,że pójdzie do liceum za darmo...czyli państwowego.Aczkilwiek troche się boję dialogu z tamtejszymi nauczycielami.W mojej szkole, tej dotychczasowej to ja płaciłam , więc był możliwy dialog.A tu bedzie pewnie jak z lekarzami: są tacy bardziej przejęci (walczą o pacjenta) ale trafiają się tacy co to przyjmuja 80 pacjentów w trzy godziny, rozmawiając przez komórkę i jedząc jabłko podczas przyjmowania (opowiedała mi pacjentka o takiej pani!!).
W końcu płaci państwo ,więc co ja będę mogła?Oby mi dziecka nie zniszczyli (pamiętam teksty mojego pana od matematyki w podstawowce " a ty to tylko do zawodówki bez matematyki..." do mnie...jakby tak rodzice byli bardziej ufni wobec podagogów pewnie stałabym za ladą w jakimś sklepie...)
Boję się.
Ale dobre licea są państwowe.
Mam nadzieję,że trafię na miłych pedagogów...