Dziś byliśmy na cmentarzu w celu złapania Ryśka, kocurka z uszkodzonym okiem:
<<< Kliknij, aby powiększyćRysiek ostatnio wyglądał źle, był osowiały, nie chciał za bardzo jeść. Wczoraj i dziś wyglądał trochę lepiej, ale i tak "furczał" w czasie oddychania. Wszystko szlo idealnie, Rysiek wybiegł na powitanie, pozwalał się głaskać, wszedł w połowie do kontenera, gdzie miał jedzenie... I wtedy poszło zupełnie nie tak. Albo za wolno nałożyłem podbierak na kontener (metoda sprawdziła się przy łapaniu Pumka i Chrypka, nie trzeba przekładać kota do kontenera), albo Rysiek zorientował się, co się święci i uciekł spod podbieraka. Przez chwilę myślałem nawet, że siatka się rozpruła i uciekł dziurą... Nie złapałem go
Potem siedział już z daleka od nas, a w końcu poszedł sobie... Wszystko było ustawione: talon, lecznica, transport...
Panie Wiesława ma w niedzielę sprawdzić, czy zapomniał o traumie i czy w ogóle przyjdzie na karmienie. Nie wiem, jak go teraz złapiemy, chyba tylko na klatkę...