Marysia, smutny koniec historii

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Sob wrz 25, 2004 21:26

Czytalam niedawno artykul wet - wlasnie (miedzy innymi) o kotach ktore mialy silny epizod niedokrwienia mozgu - encefalopatie niedokrwienna.
No i pisze tam ze glownym problemem po takim wlasnie niedokrwieniu - nawet jesli wiekszosc jego skutkow sie cofnie - jest pojawienie sie niczym nieuzasadnionej agresji u kota... I ze stwarza to wiele problemow opiekunom - ale jest bardzo czeste.
Pisze tez wlasnie o chodzeniu w kolko, utracie wzroku itp. - mysle wiec ze ten fragment artykulu jak najbardziej dotyczy Marysi i ze ta jej agresja nie jest czyms niezwyklym w tej chorobie. Niestety - nie pisze nic czy mozna ja jakos opanowac :(

Blue

 
Posty: 23959
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Śro wrz 29, 2004 20:25

Z wielką radością przyjmowaliśmy poprawę zdrowia Marysi. Mimo ślepoty radziła sobie doskonale, ostatnio nauczyła się wskakiwać na krytą kuwetę a z niej próbowała wykiwać na stół, gdzie trzymamy kocie miseczki z jedzeniem. Zaczynała już biegać i bezbłędnie trafiała do drzwi w każdym pomieszczeniu. Nawet zaczęła już wybrzydzać przy jedzeniu.
Niestety o ile jej ciało zdrowiało o tyle jej dusza pogrążała się w coraz większym mroku.
Pisałam już wcześniej o narastającej agresji Marysi. Zmiana zachowania stała się dla nas nie do zniesienia. Zmiany zaczęły być wyraźne już z dnia na dzień. Branie jej na ręce kończyło się próbą pokąsania, bez żadnego ostrzeżenia, mruczała i szukała miejsca do ukąszenia. Ulubionym celem stała się moja mama. Nie było dnia, żeby nie została pokąsana, dotkliwie do krwi.
Apogeum nastąpiło w poniedziałek.
Rano wychodząc do pracy, znalazłam na wycieraczce kociaka – podrzutka. Kocie – bura dziewczynka ok. 3 miesięczna pozwoliła się wziąć na ręce. Więc otworzyłam drzwi i oznajmiłam, że kociak na razie zostaje a wieczorem zawiozę do lecznicy na przechowanie.
W południe zadzwoniłam do domu, żeby dowiedzieć się jak się miewają sprawy i mama roztrzęsionym głosem oznajmiła, ze musiała kociaka mknąc w pokoju mojej córki a Marysię w swoim, ze Marysia oszalała, rzucała się na kociaka z furią i próbowała go zagryźć, potem już atakowała wszystko i wszystkich. Kiedy kociak został zamknięty w pokoju rzucała się na drzwi całym ciałem, kociak za drzwiami warczał i miauczał wniebogłosy. W końcu mamie udało się poduszka zagonić Marysie do drugiego pokoju. Tam zaczęła biegać w kółko uderzając we wszystkie przeszkody, meble, ściany. Wreszcie wyczerpana przewróciła się i zasnęła.
Nie mogłam się zwolnić z pracy, żeby pojechać do domu i kiedy już wieczorem przyjechałam do domu, kociak był ciągle zamknięty w pokoju a Marysia trochę się uspokoiła, ale nie na tyle, żeby można było przejść koło niej. Pyza i Tygrys siedziały na szafie i próba zejścia na podłogę kończyła się atakiem furii u Marysi.
Miałam nadzieję, że noc przyniesie uspokojenie, że Marysia wyciszy się i uspokoi. Niestety, rano unormowała się na tyle, że dorosłe koty mogły przemknąć do kuwety i cos szybko przekąsić, póki Marysia się nie zorientowała sytuacji. Niestety ślepota wyostrzyła jej słuch węch więc każde poruszenie kończyło się warkotem i próbą ataku.
Od kilku tygodni rozważaliśmy możliwość usunięcia jej kłów, żeby uniemożliwić jej kąsanie. Ale trzeba by jej usunąć praktycznie wszystkie zęby, żeby odniosło to pożądany skutek. Marysia atakowała również pazurkami, nawet obcięcie nie chroniło przed podrapaniem, bo nauczyła się uderzać łapkami na tyle mocno, by wbić stępione pazurki w rękę czy nogi. Trzeba by usunąć jej pazurki operacyjnie. Nie mogliśmy się zdobyć na takie okaleczenie tym bardziej, że byłoby to przyczyną silnego stresu, taka niemożność obrony przed wyimaginowanym niebezpieczeństwem grożącym z naszej strony.
Ciągle mamy naszą kochaną słodką łagodną Marysię sprzed wypadku, naszą słodką biedną Marysię czasu rekonwalescencji. Ciągle mieliśmy nadzieję, że ta Marysia wróci, że ‘obcy’, który zagnieździł się jej mózgu odejdzie. Niestety nie było lepiej, było coraz gorzej.
Wczoraj, po konsultacjach wetką, która ją leczyła podjęliśmy decyzję o uśpieniu Marysi.
Pochowaliśmy ja na naszej działce.
Dziękuje wszystkim, którzy okazali nam dużo serca i ich wsparcie pomogło nam przetrwać jej chorobę i powrót do zdrowia.
Niestety tę walkę przegraliśmy. Mam wielkie poczucie przegranej i nie sprostaniu zadaniu. Może inny opiekun miałby więcej samozaparcia, intuicji i cierpliwości. Mam też wielkie poczucie winy, że jej nie uchroniłam przed wypadkiem, że w moim domu spotkało ją takie nieszczęście. Gdybym oddała ją do adopcji, tak jak zamierzałam byłaby zdrowa i żyłaby do dziś.

Iwona

 
Posty: 12817
Od: Wto lut 05, 2002 15:55
Lokalizacja: Zielonka, Mazowsze

Post » Śro wrz 29, 2004 20:31

Iwona, tak mi przykro... :( Uwierz, że zrobiłaś wszystko, co mogłaś, nie obwiniaj się. Naprawdę, chyba nie było innego wyboru... Nie zamartwiaj się, proszę.
Takie to smutne... :placz:
Kto ma koty, ten ma kłaki.
Trufelka & Merci & Wuzetek alias Pączusie Dwa i Sucharek

Fairy 20.12.15 :( Kocurra 24.01.2019 :( Skierka 6.10.2022 :( Mori 20.07.2023 :( Banshee 8.06.2024 :(

Petroniusz

 
Posty: 3178
Od: Wto sty 13, 2004 12:22
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro wrz 29, 2004 20:34

:cry:

Iwonko, zrobilas dla Marysi bardzo, bardzo wiele. Tyle milosci, oddania i poswiecenia. Ona jest Ci bardzo wdzieczna. Chociaz ten "obcy" nie pozwolil Jej o tym powiedziec. Tule mocno.

Myszka.xww

 
Posty: 28434
Od: Sob lip 20, 2002 18:09
Lokalizacja: Krakoff

Post » Śro wrz 29, 2004 20:35

Iwona, niesamowicie mi przykro, że tak skończyła się historia Marysi :cry:

uważam, że jesteś fantastyczna. nikt na świecie nie miałby dla Marysi tyle co Ty cierpliwości, wytrwałości i dobroci. bardzo Cię podziwiam.

i mocno tulę :cry:

Amidalka

 
Posty: 4512
Od: Czw cze 10, 2004 14:46
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro wrz 29, 2004 20:37

:cry: :cry: :cry:

Iwona, wykazałaś się nadludzką wręcz siłą, cierpliwością i miłością. Niewiele osób walczyłoby tak długo i dzielnie z "obcym". Nie zawsze można wygrać. Porażki to też część życia.

Jestem dla Ciebie pełna podziwu. Ja nie wiem czy umiałabym dać tyle nawet człowiekowi...

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Śro wrz 29, 2004 20:42

Iwona, tak bardzo, bardzo mi przykro... :(
Cały czas wierzyłam , ze Marysi w któryms momencie "odkręci się" w dobrą stronę...
www.fundacjafelis.org
na FB: Foondacja Felis
KRS 0000228933 - podaruj nam 1%

Kasia D.

 
Posty: 20244
Od: Sob maja 18, 2002 13:40
Lokalizacja: Lublin i okolice

Post » Śro wrz 29, 2004 20:44

Iwona ..ja tez chyle czoła, zrobiłas wszystko co mozna było zrobic... jestem pełna podziwu ..brak słow..chociaz serce sciska :cry:
trzmajcie sie :cry: :cry:

Ada

 
Posty: 3248
Od: Wto lis 18, 2003 13:25
Lokalizacja: Warszawa-Wola

Post » Śro wrz 29, 2004 20:45

Iwona pisze:Mam też wielkie poczucie winy, że jej nie uchroniłam przed wypadkiem, że w moim domu spotkało ją takie nieszczęście. Gdybym oddała ją do adopcji, tak jak zamierzałam byłaby zdrowa i żyłaby do dziś.

:cry: :cry: :cry:

Czytalas to co Ci przepisalam z artykulu.
Wiec wiesz ze przy takim czyms praktycznie nigdy nie udaje sie znalezc konkretnej przyczyny, nagle dzieje sie cos takiego z kotem ze jego mozg staje sie niedotleniony i juz. I nawet bardzo dokladne badania, rowniez sekcyjne - przyczyny nie znajduja. Tak jakby pojawila sie ona i zniknela - pozostawiajac po sobie zniszczenia.
Wypadek?
Jak mialabys ustrzec Marysie czy innego kota przed potencjanym wypadkiem? Musialabys go zamknac w malej klatce.
Niestety - kocie zycie, zeby bylo ciekawe i warte przezycia - musi rowniez miec w sobie jakis ryzyko.
Nasze koty nie raz spadaly w zabawie z szafy, Puszek walil glowa w rozne przedmioty, Gaja od takiego uderzenia az stracila przytomnosc. A ilu wypadkow niw widzielismy?

Nic nie moglas zrobic zeby tego uniknac.
A prawdopodobnie oddanie Marysi niczego by nie zmienilo. Tyle ze odeszlaby prawdopodobnie znacznie wczesniej.
Na zawsze zostaniesz moim wzrorem w poswieceniu sie dla kota.

Blue

 
Posty: 23959
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Śro wrz 29, 2004 20:48

Jwona, ogromnie mi przykro, to bardzo smutna historia :(
Uważam, że zrobiłaś dla Marysi bardzo dużo, tak wytrwale o nią walczyłaś, podziwiam Cię za to.
Obrazek

becik

 
Posty: 1089
Od: Czw cze 03, 2004 15:16
Lokalizacja: Andrychów

Post » Śro wrz 29, 2004 20:59

:cry: :cry:

Nikt nie opiekowalby sie nia lepiej niz Wy...

moni_citroni

 
Posty: 6548
Od: Czw sty 23, 2003 19:17
Lokalizacja: Europa ;)

Post » Śro wrz 29, 2004 21:00

Iwona, zrobiłaś dla niej o niebo więcej niż zrobiłaby większość ludzi. Śledziłam Waszą walkę o Marysię od samego początku i ani na chwilę nie przyszło mi do głowy, że jesteś czemukolwiek winna, ani na początku, ani w środku ani na końcu historii.
Widać tak było gdzieś zapisane. Podziwiam Cię za to wszystko co dla niej zrobiłaś a Marysia też jest Ci na pewno wdzięczna i opowiada teraz wszystkim za tęczowym mostem na jaką wspaniałą osobę tam czeka.
Obrazek Obrazek

sabianka

Avatar użytkownika
 
Posty: 4674
Od: Śro lis 26, 2003 18:34
Lokalizacja: Rybnik

Post » Śro wrz 29, 2004 21:01

Nie sadze, zeby ktos potrafil tak o nia walczyc jak Ty.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 88526
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Śro wrz 29, 2004 21:10

Iwono, chyle czola przed Wasza wielka miloscia i wola walki.
Serce krwawi gdy walka staje sie przegrana - wspolczuje Wam gleboko.
Obrazek

Kaska

 
Posty: 7487
Od: Pt paź 17, 2003 21:24
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro wrz 29, 2004 21:10

Przykro mi :cry:
Iwono, Wasza historia, Twoja i Marysi pokazuje wielka walke i wielkie poswiecenie. Nie kazdego na to stac.
7 życzeń, 7 kotów, 7 dni tygodnia

Nigra

 
Posty: 946
Od: Pt sty 16, 2004 13:37
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ametyst55, MonikaMroz, nfd i 317 gości