Brzózka była u weta, dostała antybiotyk długodziałający a w uszkach niestety jest świerzb. Wetka wyczyściła i dała na skórę te kropelki (kurczę zapomniałam nazw jednego i drugiego - szczegóły w naszym wątku).
Wczoraj czyściłam jej uszka w domu...pozwoliła sobie... jesoo...jaki sukces.
Wprawdzie odgłosy, jakie z siebie wydawała bardziej przypominały wściekłą panterę a nie małego koteczka

ale uszka zostały wyczyszczone.
Szczególnie jedno uszko bardzo zaświerzbione. Oczka też dała sobie zakropić (po wielkich protestach oczywiście). Ona już naprawdę złagodniała a przytulaśna jest przeokropnie (wczoraj usiadła mi na kolankach wtedy, gdy wzięłam na ręce Romeczka).
Romeczek też ma w uszkach potężnego świerzbowca więc czyścimy.
Wczoraj wzięłam Romusia na "spacer" po mieszkaniu.
On tak ciągle siedzi w tej klatce, tak mało ma ruchu, że w końcu wyciągnęłam go z klatki, zapięłam szeleczki, smycz i zaczął się "spacer".
Muszę go trochę rozruszać, bo mu się mięśnie zastoją a poza tym chciałam sprawdzić, jak z jego sprawnością ruchową.
To był dziwny spacer, trochę szedł, trochę leżał, więc go trochę musiałam przymusić do ruchu

, dopiero blisko klatki szedł w miarę normalnie.
Kurczę, będę musiała mu robić takie spacerki częściej, muszę go rozruszać no i trochę ośmielić.
Potem wzięłam go na ręce, usiadłam z nim na "moim" fotelu, kołysałam się z nim, głaskałam, szeptałam do uszka i po pewnym czasie widziałam, że się trochę odprężył i zaczął pięknie mruczeć.
Romuś dostał ostatni zastrzyk, już nie kicha więc chyba niedługo pójdzie na ciacha, potem szczepienie a potem powinnam mu szukać domu ale sama nie wiem, on jest taki "bojączek". Może poczekać z tym szukaniem domu. Może najpierw go ośmielić na tyle, żeby nie musiał siedzieć w klatce bo nie wiem, czy ktoś zdecyduje się mieć w domu kota, który musi siedzieć w klatce bo tylko tam czuje się bezpieczny.
Jak to napisałam to właściwie już nie potrzebuję rady, po prostu Romeczek zostanie u mnie tak długo jak będzie trzeba a potem poszukam mu dobrego domku.