Mała errata
Ta szylkrecia na zdjęciu podpisana jako Irena to Szyszka, która była u mnie krótko na tymczasie, bo znalazł się domek chętny nawet na lekko nieufną kicię.
Ciapka po jednej nieudanej adopcji trafiła do Bytomia do towarzystwa dla samotnej Fruzi i ma się bardzo dobrze...
A u mnie... czarna kicia z białymi drobiazgami... Kazia... teoretyczny tymczas...została przechrzczona na Duszkę... z powodu swojej duchowatości czyli stałej nieobecności w miejscach ogólnie dostępnych. Z powodu dramatycznej walki o moją seniorkę Wasylkę nie bardzo miałam czas (i serce) aby zająć się oddziczaniem, więc mimo 1,5 roku pobytu u mnie... Dusia nadal jest dzikowata. Nie ma mowy o wzięciu na ręce, ale głaskać czasem się daje i często sypia na odkrytym terenie

Pewnie zostanie na stałe, bo kto chciałby takiego dzika, poza tym... taka podobna do mojej nieżyjącej już Wasylki...
No i Irenka... miłość od pierwszego wejrzenia... córka burej szylkretki Gieni... na zdjęciu jako Popka. 5 i pół kilo dorodnego kota... choć astma czycha... ale póki co, tylko od czasu do czasu świszczemy... No i szybko się męczy, ale może to i lepiej, bo im bardziej się Dusia oddzicza tym bardziej Iruszka ją gania...
