Nie chcę bronić "decydentów karmowych", ale po różnych sytuacjach z "moimi" karmicielkami niekiedy ich rozumiem.
Króciutko - zaproponowałam comiesięczne dowozy karmy w cenie prawie hurtowej - mało mam czasu, ale niech tam.
Miało być - panie się skrzykują, jedna wręcza mi kartkę z zamówieniem zanim im się skończy karma, bo muszę zamówić, a potem pojechać po odbiór w godzinach urzędowania przez zapchane miasto, nie zawsze mogę. I jedna z pań rozlicza się ze mną za wszystkie.
Wyszło - każda z pań w różnym terminie melduje mi telefonicznie, że właśnie otwiera ostarnia puszkę / wysypuje ostatnią garść suchego. W samochodzie na ogół coś mam, więc wieczorkiem podwożę awaryjny zestaw i dowiaduję się, że koty tej pani akurat tego nie jedzą.
Jest - wszystkie są lekko obrażone, po kilku miesiacach takich akcji kategorycznie zażądałam karteczki z konkretnym zbiorczym zamówieniem i odmówiłam awaryjnych dostaw. Ale myślę, że w końcu się dogadamy - mieć pod blokiem 20kg karmy i 50 puszek w cenie hurtowej i wtargać to tylko do mieszkania, a kupować w sklepie po "prawdziwej" cenie i ciągnąć przez pół osiedla - to czyni pewną różnicę

.