i z 12 lipca:
Co do Alusi, to jak pisałam, jest taka huśtawka. Wtorek - qupa podręcznikowa, wczoraj to samo, a dzisiaj rano znowu rzadka. Nawet wczoraj, jak po południu byłam w lecznicy i powiedziałam o tym, to wetka wstrzymała się narazie z zastrzykami na resztę tych kokcidiów i kazała dalej podawać tylko enzymy. Ma nadzieję, że to enzymy pomogły. Podała Alusi w iniekcji na wzmocnienie witaminy, glukozę i elektrolity i kazała znowu obserwować.
A Alunia - bardzo, bardzo ją kocham!!! i tak mi jej żal - widać jak na dłoni, kiedy czuje się lepiej: zaczepia Maksia do zabawy, ganiają się, biega za piłeczkami. A kiedy siedzi sobie spokojnie i podsypia, to już widzę, że nie czuje się dobrze. Co mam jeszcze zrobić, żeby była całkowicie zdrowa??
Na szczęście do pieszczotek jest zawsze gotowa. Śpi u mnie na poduszce (ja obok poduszki), mało nie wejdzie na człowieka, tak bardzo go potrzebuje. Wtedy jest szczęśliwa. Jaka była jej przeszłość? Kto i dlaczego oddał ją do schroniska? Po raz kolejny dochodzę do wniosku, że najgorszą istotą na tym świecie jest człowiek!