Po drugiej stronie siatki - schronisko łódź

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt wrz 07, 2007 6:43

Dziewczyny - robicie super robotę :!: :ok: :kotek: :balony: :1luvu: :aniolek: :kitty: :dance: :dance2: :catmilk: :cat3:
"Bo kot, Panie doktorze, nie człowiek.
On potrzebuje miłości"
Katarzyna Grochola
---
Shila *26.04.2002 +20.04.2015 :cry:

mgrpl

 
Posty: 274
Od: Pt paź 20, 2006 12:07
Lokalizacja: Skierniewice

Post » Pt wrz 07, 2007 8:39

magicmada pisze: Aniu, myślę, że za jakieś półtora miesiąca możesz na mnie liczyć.


Magic, pytałaś wetów? to może ja też bym już mogła ... :(
przykro mi, że Pisiokot i CoolCaty tyrają jak na galerach, a ja, co najwyżej, parę ogłoszeń wstawiam :oops: :roll:

Cały czas się też zastanawiam, co tu zrobić z Anatolem... tym sposobem, to on nigdy, ciapa jedna, nie przytyje :( :roll:
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt wrz 07, 2007 8:51

Georg-inia pisze:
magicmada pisze: Aniu, myślę, że za jakieś półtora miesiąca możesz na mnie liczyć.


Magic, pytałaś wetów? to może ja też bym już mogła ... :(
przykro mi, że Pisiokot i CoolCaty tyrają jak na galerach, a ja, co najwyżej, parę ogłoszeń wstawiam :oops: :roll:

Cały czas się też zastanawiam, co tu zrobić z Anatolem... tym sposobem, to on nigdy, ciapa jedna, nie przytyje :( :roll:


Ja to myślę, że trzeba mu ociąć jajka. To będzie najlepszy środek na pobudzenie apetytu. Postaram się to zrealizowac w weekend, po dokładnych oględzinach i stwierdzeniu, że nic mu nie zagraża i można to zrobić.

CoolCaty

 
Posty: 7701
Od: Śro sie 10, 2005 22:02
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt wrz 07, 2007 11:36

CoolCaty pisze:Ja to myślę, że trzeba mu ociąć jajka. To będzie najlepszy środek na pobudzenie apetytu. Postaram się to zrealizowac w weekend, po dokładnych oględzinach i stwierdzeniu, że nic mu nie zagraża i można to zrobić.


mówiłaś, że on za chudy na kastrację, i dlatego tak się zastanawiałam, jak zmusić go do jedzenia... jeśli by udało się go ciachnąć to na pewno troszkę więcej by jadł :D
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt wrz 07, 2007 14:33

Byłam w schronisku. Ani już nie było :(
Ale Klementynka jest już zdrowa i wróciła do boksu :D
Zawiozłam kociakom serduszka. Tylko 2 kilo, bo więcej nie udało mi się kupić. U mnie w sklepach to deficytowy towar :( Ehhhhhhhhhhhhhh
Bertunia[*], Klemcio[*], Olaf [*], Tyson[*] Kira [*] a teraz Tigra

mls

 
Posty: 534
Od: Śro lis 15, 2006 19:24
Lokalizacja: Łódź/Banchory

Post » Pt wrz 07, 2007 15:44

mls pisze:Byłam w schronisku. Ani już nie było :(
Ale Klementynka jest już zdrowa i wróciła do boksu :D
Zawiozłam kociakom serduszka. Tylko 2 kilo, bo więcej nie udało mi się kupić. U mnie w sklepach to deficytowy towar :( Ehhhhhhhhhhhhhh


Paulinko, co zrobiłaś z tymi sercami ? Zostawiłaś je w biurze ? Wątpię czy ktoś się nimi dziś zajmie i im poda, pewnie wrzucili do lodówki.
Daj znać, gdzie są, jutro na pewno będzie w schronisku CoolCaty to by się o nie upomniała i dała kotom.
Co do Klementyny, to po trzech dniach podawania antybiotyku wetka musiała dać ją z powrotem na kociarnię, żeby zrobić miejsce w szpitaliku dla bardziej chorych kotów. Sporo kociastych ma koci katar, zafaflunione nosy i oczy, jak się im nie poda antybiotyku to rozłożą się całkiem.
Tak więc Klementyna jest znowu w swoim boksie, wyglada ładnie, choć jest szczuplutka, oczka i nosek czyste, tylko nadal jakby ciężej oddycha. Trudno powiedzieć, jaka jest tego przyczyna, pewnie jakaś infekcja górnych dróg oddechowych wymagająca dokładniejszego przeleczenia, nie wiem. Jeśli zdecydujesz się na adopcję tej kici to weź pod uwagę, że będziesz musiała poświęcić trochę czasu pieniędzy na wizyty u weterynarza, mimo, że weźmiesz kota na oko zdrowego. Koty ze schroniska, zwłaszcza po tak długim pobycie, to nie są okazy zdrowia, miej tego świadomość.
Rozpisuję się na ten temat m.in. dlatego, że ciągle chodzi mi po głowie Szaruś. Trzy dni dni temu poszedł do domu - kochany, młodziutki szary pręgus, który bardzo ładnie doszedł do siebie po leczeniu. Ludzie, którzy go adoptowali, zostali przeze mnie i wetkę uprzedzeni, że kot jest po leczeniu i teraz jest ok. ale że koty ze schroniska są generalnie w słabszej formie niż koty domowe, nawet te zdrowe, co wynika z warunków schroniska, że trzeba na niego uważać, że może infekcja wrócić itd, itp... "Ale teraz jest zdrowy ?". Rozmowa była trochę typu gęsi z prosięciem bo ja mówiłam, że kot wygląda na zdrowego, ale o tym czy jest w pełni zdrowy przekonają się robiąc mu np. badania krwi czy chociażby obserwując w domu czy wszystko z nim w porządku. I mówiłam, że biorąc kota automatycznie (jak dla mnie) stają się za niego odpowiedzialni, również za jego zdrowie i ewentualne leczenie. "Acha, tak, tak" , po czym pada tekst: "no bo my byśmy chcieli kota, który by nie chorował m.in. dlatego, że mamy już jednego w domu i boimy się, żeby się nie zaraził". Już chciałam zaproponować udanie się po pobliskiego M1 i zakup pluszowego, z pewnością nie chorującego zwierzaka, ale się powstrzymałam. Wyglądali na miłych ludzi i miałam wrażenie, że chociaż cokolwiek dociera. No i miałam też nadzieję, że z kotem będzie ok. Niestety, przedwczoraj Szaruś wrócił bo zaczął kaszleć i kichać, a państwo postanowili go oddać naleczenie do schroniska "bo tu jest całodobowa opieka", a oni mu w domu takiej nie zapewnią. Ha, ha :evil: Pozostawiam bez komentarza.
Pocieszające w tej historii jest to, że jak Ci ludzi sobie pojechali, a kot troskliwie doglądany i po zaaplikowaniu antybiotyku znalazł się w szpitaliku wszelkie dolegliwości minęły jak ręką odjął :D Wczoraj i dzisiaj byłam kilka godzin - kot ani razu nie kichnął ani nie zakasłał 8O . Oczka ma czyste, głos donośny ("no, wypuśćcie mnie z tej klatki, dlaczego ja tu siedzę, ja chcę do kolegóóóóóóóów"), humor świetny, wczoraj wrąbał dwie miski mięsa i jeszcze mu zostawiłam miskę bozity na dowiedzenia, dzisiaj była powtórka z tego obżarstwa.
W związku z powyższym kocio zwolnił klatkę w szpitaliku dla jakiegoś zafaflunionego biedaka i uszczęśliwiony wrócił do boksu. Tam rzucił się na drapak, pokonał go w zaciętej walce i udał się na posłanko z miną : "co by tu jeszcze spsocić ? :D "

A oto bohater tej przydługiej opowieściObrazek Obrazek Obrazek

Mam nadzieję, że tamci ludzie już się po niego nie zgłoszą i uda się mu znaleźć dom na dobre i na złe. Swoją drogą to jego nagłe kichanie i kasłanie wygladało nie na infekcję, tylko coś w rodzaju reakcji alergicznej, może jakiś zapach w domu tak na niego podziałał, środek chemii gospodarczej czy coś... Najważniejsze, że kolega jest w formie i apetyt mu w końcu dopisuje. Dwa tygodnie temu nie chciał jeść nic, wygladał jak cień kota, bałam się, że nie przeżyje. Ciocia CoolCaty zaserwowała mu steryd, potem wetki wzięły na go na leczenie i chłopakowi wrocił mu apetyt i chęć do życia, a teraz nadrabia za dwóch. :D Jest przekochany :D

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt wrz 07, 2007 15:53

pisiokot pisze:
mls pisze:Byłam w schronisku. Ani już nie było :(
Ale Klementynka jest już zdrowa i wróciła do boksu :D
Zawiozłam kociakom serduszka. Tylko 2 kilo, bo więcej nie udało mi się kupić. U mnie w sklepach to deficytowy towar :( Ehhhhhhhhhhhhhh


Paulinko, co zrobiłaś z tymi sercami ? Zostawiłaś je w biurze ? Wątpię czy ktoś się nimi dziś zajmie i im poda, pewnie wrzucili do lodówki.
Daj znać, gdzie są, jutro na pewno będzie w schronisku CoolCaty to by się o nie upomniała i dała kotom.


Zabrała je jakas pani w poiedziała, że wsadzi do lodówki, bo dzisiaj już surowizną dostały.

Niech Klemcia szybko wraca do zdrówka :D
Bertunia[*], Klemcio[*], Olaf [*], Tyson[*] Kira [*] a teraz Tigra

mls

 
Posty: 534
Od: Śro lis 15, 2006 19:24
Lokalizacja: Łódź/Banchory

Post » Pt wrz 07, 2007 16:01

Widziałam dzisiaj Szarujia, jeśli jest w boksie nr. 3

Wyjątkowo sie łasił i miałczał jak przestawałam go głaskać.
Pięknusi jest :1luvu:
Bertunia[*], Klemcio[*], Olaf [*], Tyson[*] Kira [*] a teraz Tigra

mls

 
Posty: 534
Od: Śro lis 15, 2006 19:24
Lokalizacja: Łódź/Banchory

Post » Pt wrz 07, 2007 16:05

mls pisze:Niech Klemcia szybko wraca do zdrówka :D


Paulinko, do pełnej formy to ona wróci w kochającym i troskliwym domu. W domu gdzie będzie miała dobre jedzonko, troskliwego opiekuna i opiekę weterynarza. Gdybym to ja brała Klementynę na pewno zrobiłabym jej badania krwi, w uzgodnieniu z weterynarzem podała preperaty na wzmocnienie, sprawdziła, jaka jest przyczyna tego ciężkiego oddechu, podleczyła.
Tak jak napisałam w poprzednim poście - koty ze schroniska to najczęściej nie są okazy zdrowia, a ponadto Klementyna nie jest kotem najmłodszym. Przemyśl to, zanim podejmiesz ostateczną decyzję.

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt wrz 07, 2007 16:22

Eh, oddać kota do schroniska na leczenie... Nam się nie mieści w głowach, niestety są tacy którym wydaje się to normalne.
Adopcja to decyzja na zawsze, na całe życie, na dobre i złe, w zdrowiu i chorobie. Czemu ludzie o tym nie pamiętają? :(

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Pt wrz 07, 2007 16:32

mokkunia pisze:Eh, oddać kota do schroniska na leczenie... Nam się nie mieści w głowach, niestety są tacy którym wydaje się to normalne.
Adopcja to decyzja na zawsze, na całe życie, na dobre i złe, w zdrowiu i chorobie. Czemu ludzie o tym nie pamiętają? :(


Ania, myślę, że oni po niego nie wrócą. I szczerze mówiąc byłoby to chyba lepiej. Może uda się znaleźć mu prawdziwy dom.

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt wrz 07, 2007 17:22

Wydaje mi się, że warto wiedzieć, że kot ze schroniska to może być ryzyko, ja kiedyś byłam zupełnie tego nieświadoma, natomiast mam też dobre doświadczenia, wszytskie koty, abyło ich pewnie ze 4 sztuki raptem przeżyły, maja się, odpukać dobrze. Natomiast bywa różnie, czasem nie wygramy z chorobą, przeznaczeniem. Natomiast na pocieszenie dodam, że moje dwa prawie truopki ze schroniska, przeobraziły się jak nie z Kopciuszka w Królewnę, to przynajmniej zostały siostrami Kopciuszka: to grube, leniwe księżniczki, jedna z muchami w nosie i dąsami, no po prostu prawdziwe kocurzyce
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Pt wrz 07, 2007 17:35

magicmada pisze:Wydaje mi się, że warto wiedzieć, że kot ze schroniska to może być ryzyko


Dlatego wszystkim chętnym na adopcję o tym mówię, i nie tylko ja. Zresztą adoptujący podpisują oświadczenie, w którego treści zawarta jest informacja, że kot schroniskowy jest kotem niewiadomego pochodzenia i schronisko uprzedza, że mogą pojawić się choroby, które w trakcie pobytu się nie ujawniły - jakoś tak to brzmi. Tyle tylko, że mało kto czyta to, co podpisuje :( i nie każdy bierze to sobie do serca.

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt wrz 07, 2007 18:01

Wiem, że kotek ze schroniska wymaga większej opieki niż domowy.
Mój sąsiad wziął ze schroniska kotkę i po 3 tygodniach zdechła. Leczył i leczył i nic nie pomogło :(
Nie chciałabym, aby to co jest Klemci było czymś powarznym.
A na pewno zabiorę ją do weta.

I tak zdecydowanie Klemcia, bo Klementynka to jakoś tak za długo.
Bertunia[*], Klemcio[*], Olaf [*], Tyson[*] Kira [*] a teraz Tigra

mls

 
Posty: 534
Od: Śro lis 15, 2006 19:24
Lokalizacja: Łódź/Banchory

Post » Pt wrz 07, 2007 18:55

mls pisze:Wiem, że kotek ze schroniska wymaga większej opieki niż domowy.
Mój sąsiad wziął ze schroniska kotkę i po 3 tygodniach zdechła. Leczył i leczył i nic nie pomogło :(
Nie chciałabym, aby to co jest Klemci było czymś powarznym.
A na pewno zabiorę ją do weta.

I tak zdecydowanie Klemcia, bo Klementynka to jakoś tak za długo.


Paulina, myślę, że nie jest to groźna infekcja, bo gdyby tak było Klementyna miała by dużo wyraźniejsze objawy choroby, np. kaszel, katar czy gorączkę, która by ją osłabiała. Nic takiego wetka nie zauważyła, a dokładnie ją dzisiaj oglądała. Ja też ją przez ostatni tydzień ogladam od stóp do głów i nic nie zauważyłam - poza tym, że jest szczuplutka, ale nie wychudzona. Zresztą sama widziałaś.
Jeden z moich kotów wziętych ze schroniska, Olinek, miał taki sam chrapliwy, słyszalny oddech. Po przeleczeniu dobrym antybiotykiem minęło od razu. Poza tym dobre jedzonko i domowa opieka... Kocio jest zdrowy i nic mu nie dolega, myślę, że z Klementynką będzie tak samo. Ale na pewno na początku trzeba będzie ją dokładnie zbadać, dokarmić, wzmocnić.
A w ogóle to cudowna, ufna, kochana kotunia :D Na pewno całym sercem odpłaci Ci się za danie jej domu i opiekę...

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Levika i 464 gości