Weekend adopcyjny jak marzenie - w niedzielę swój dom znalazły dwa zwierzaki.
Pierwsza adopcja - kota nieśmiałego, z tych "niewidzialnych", i w dodatku po incydencie z padaczką - wydawałoby się, że adopcja z tych niemożliwych. Niemożliwe rzeczy bywają jednak możliwe dla... Domów Tymczasowych. Foczka.skoczka coś o tym wie

. Bo kicia zamieszkała już u niej na zawsze.
Foczka

. To tak czy owak była czysta przyjemność - podpisywać z Tobą umowę adopcyjną. No i co by nie mówić - nie da się otoczyć Migoni czulszą i bardziej wyrozumiałą opieką, niż to zrobiła Ewelina. Po prostu nie da się i już. Więc w ogóle nie było mowy o potencjalnie lepszym domu. No a sama Migonia kocha Węża, czyli Snake'a, rezydenta Foczki. Więc ogólnie rzecz biorąc wszyscy są zadowoleni.
My oddaliśmy za to z Njordem w niedzielę PJD Kokosa. Trochę się śmiałam, ale jakoś z dziwnie wilgotnymi oczyma, że opiekunka Kokosa będzie pocieszać go po przeprowadzce tuńczykiem, i ja chyba też: tylko będę musiała pocieszać naraz PJDPetrę i Njorda, a tu już tuńczyk może nie pomóc.
Strasznie nam trudno było oddawać tego buraska "skoncentrowanego na swoim nosku" - nawet nie wiemy kiedy złamał nasze "zabezpieczenia domu tymczasowego", pewnie przez to swoje bezwarunkowe zaufanie do tego, że go uratujemy przed każdym odkurzaczem świata.
No ale ale. Dla kawalera to dobrze, bo jest kotem jedynym pod swoim dachem

- kochanym, obdarzonym uwagą i troską. A u nas wiadomo, co chwilę jakiś chory zwierz się przyplącze, stresu przez zmiany kotów dużo, i tak na dłuższą metę - nic specjalnie dobrego dla potencjalnego kota-rezydenta. Nie bez powodu nasza jedyna rezydentka od czas do czasu chowa się w szafie z miną "juz nie mogę patrzeć na te wszystkie koty, idę szukać Narni". Tak sobie przynajmniej racjonalizujemy, przeglądając zdjęcia buraska, no a nie da się ukryć, że relacje z nowego Domu bogate w szczegóły i strasznie sympatyczne, więc tak poza jakimś tam naszym "wewnętrznym" żalem jest sto powodów do cieszenia się.

Bardzo dziękujemy Weronice, która Mecenatem otoczyła Migotkę - i Majorkę, która opiekowała się wirtualnie od maja Kokosem.
