no nie było mnie długo. ale to wszystko przez jednego białego faceta
chłopak został u nas i czeka na sobotni transport do Kasi!
TŻ go chyba nawet polubił

tffffardziel
w sobotę byliśmy u cioci CC, zmieniliśmy antybiotyk, dostał floxal do oczek, nową maść do uszu. lewe ucho ciągle nieciekawe - ropa się leje. ale już inna i nie taka śmierdząca jak na początku. w sobotę znowu będziemy u Ani i pewnie cała rozpiska co i jak chłopak ma brać (wraz z zestawem leków) pojedzie razem z Alim do Kasi.
Ali dostał od cioci CC śliczne ubranko (wstawię wieczorkiem jakąś fotkę), ale sqbany nie chce w nim łazić. mówi, że go uwiera w pachę... w sobotę wyszedł z transportera w tym ślicznym sweterku i stanął jak posążek. i za Chiny Ludowe nie zamierzał się ruszać. dopiero jak go rozebrałam to drgnął...
nadal jest oazą spokoju, duuużo sobie pozwala zrobić i ciągle się mizia.
już myślałam, że dziś będziemy na sygnale do centrum jechać, bo chłopak dwa dni nie chciał zrobić qpy... walczyliśmy dzielnie i w nocy Ali wynagrodził moje wysiłki - usadził dorodną i całkiem ładną

qpę.
PS
a jak ktoś napisze, że to bestia, bo chciał mnie zeżreć w gabinecie, to zdecydowanie dementuję te plotki.
fakt: użarł mnie, sqbany, (i to w paszczę), ale się sama goopia nadstawiłam wnerwionemu, warczącemu kotkowi, który miał po kokardkę grzebania mu w różnych otworach ciała. ot i co. mam teraz dwie gustowne dziurki w policzku

i zadrapanko na szyi, bo mię chłopak dla pewności przytrzymał łapą, cobym nie zwiała...
i tak utrzymuję, że to oaza spokoju i przekochany futrzak.