emilanka pisze:W końcu po wielu próbach udało mi się dodzwonić do schroniska. Jaśko żyje, jest w izolatce, ale stan jest ciężki. Jutro mam się zjawić w schronie i pogadać z lekarzem. Jeżeli są jakieś szanse na wyzdrowienie zostanie mi wydany do domu i dalsze leczenie będzie przebiegało na koszt schroniska ale w warunkach domowych. Najważniejsze że żyje... Może ktoś z Was był dzisiaj w schronie i widział Jasia? Aha od której jest obecny weterynarz?
Super, bądź dobrej myśli. czasem tak jest, że nie wiadomo co kociakowi jest, a po pewnym czasie mu się poprawia, bo organizm zwycięża chorobę.
Nawet dzisiaj jeszcze raz się o tym przekonałam; kociak, który od paru dni nie jadł i był bardzo osowiały i słaby, zaczął dzisiaj jeść i normalnie się zachowywać, a szykowałam się na już badania krwi, rtg , usg i inne...