Jest lepiej
Jak wróciłam Młoda czekała na korytarzu, a potem razem z Szelmą dopominały się o żarcie
Tylko ciągle brzydko kicha, choć nie widzę, żeby coś z nosa wyłaziło

Oczywiście znów zapomniałam kupić inhalol
Młoda od wczoraj jedzie na wrzątku z dodatkiem soku miętowego

Ale chyba też pomaga, bo przestaje kichać na chwilę - mam nadzieję, że go nie popija
Szelma się chyba przeżarła, bo zjada swoje mokre i Taci, która jakoś mokrym żarciem gardzi - nie ważne, czy kupne, czy mięcho, ona i tak woli chrupki

Zje dwa-trzy kęsy i przenosi się do michy z suchym, więc kończy Szelmowata

Oczywiście jeszcze zanim skończy swoje
Dziś taki obrazek: Młoda zjadła swoje prawie do końca, Szelma zjadła swojego połowę (bo przeżarta), więc Młoda poszła wyżreć z szelmowatej miski. Potwora się tylko popatrzyła z politowaniem i poszła do taciowej michy. Tacia popatrzyła na Potworę z politowaniem i odwróciła się zadem na sofie
Jak tylko Młoda dojdzie do siebie, to im muszę jakiś reżim pokarmowy wprowadzić, bo na dłuższą metę nie mogą się tak przeżerać
Ten tydzień mnie wykończył. Padam na nos. Idę spać
Budzik nastawiony na północ, bo przecież Młodej trzeba kropelki zapodać
A jutro o 7 antybiotyk i reszta atrakcji
