Z Uszatkiem jest źle... słabnie bardzo, już mało co chce jeść, wczoraj tylko serek jako-tako mu wchodził.
Jak już Bruno jako-tako dogadał sie z Murzynkiem to pogorszyło się u Uszatka, zaczął się chować za łóżkiem, załatwiał sie w pokoju, może bał się kotów, nie wiem.
Przeniosłam go do kuchni, miał tam legowisko i miseczki ale dalej było to samo więc wczoraj przyniosłam z piwnicy klatkę i umieściłam go w niej razem z kuwetką, legowiskiem i miseczkami.
Z legowiska prawie nie korzystał, cały czas leży w kuwecie
Dzisiaj Krzysiek zanosi go do weta, zobaczymy, co powie wet, mam nadzieję, że to tylko chwilowe pogorszenie formy, oby...
Na rękach już nie bardzo chce być, nie chcę go za długo na siłę trzymać na rękach, nie wiem, co tego kota spotkało w przeszłości ale jego psychika jest w bardzo złym stanie (o stanie fizycznym juz nawet nie wspominam).
Jeszcze przed operacją było jako-tako, myślałam, że z czasem będzie lepiej ale jest gorzej, owszem, bywały lepsze dni, kiedy sypiał na fotelu, na łóżku czy nawet jak ostatnio pisałam, ze mną spał. Tak się cieszyłam, że idzie ku lepszemu a tu nagle kryzys, oby to był tylko chwilowy kryzys a nie początek końca
Pewnie nie powinnam tak myśleć ale jak tak na niego patrzyłam przez ten weekend to przypomniały mi sie ostatnie dni Mikunia, obym sie myliła...