kya pisze:
Co to znaczy Kaszana?
To Ty jestes mloda kobitka i powinnas to wiedziec:-P
Co masz mi do zarzucenia jeśli chodzi o Opiekę nad kotami wolnożyjącymi?Proszę o konkrety.
Zbieranie kociakow mimo warunkow finansowo-lokalowych , laczenie chorych kotow ze zdrowymi
Ile kotek udało Ci sie złapać w tym roku i wysterylizować?
Cale moje stadko oprocz chlopczyka ktoremu jajka nie zeszly tam gdzie powinny i rekordzistki Łatki ,ktora dostaje provere .Oprocz tego obcy,czyjs kocur ,ktory platal mi sie po podworku .Wlasna klatke mam od niedawna i z pewnoscia wiele kotow pozna jej dobrodziejstwo. Poza tym nie prownuj mnie Iza do siebie bo ja pracuje i mam dziecko wiec nie moge calego czasu poswiecac kotom
Podaj mi racjonalny i według Ciebie lepszy i zdrowszy sposób wykarmienia stada. Bo mi zarzucasz że żle karmie kociaki.
Nie mowilam ze zle karmisz to dotyczylo wiedzy na temat kotow .taki luzny przyklad
Proponujesz zostawienie maluszków i w ten sposób powiększenie stada.Choć mi zarzucasz ze stado jest i tak zbyt duże.Mozesz to wyjaśnić.Pomijam warunki i niebezpieczenstwo.
Jezeli jest dom tymczasowy i szansa na adopcje brac,oswajac i oddawac ludziom. Jezeli nie ma sie DT , ma sie w domu chore koty to nie brac . Nie takie to juz maluszki skoro tak ciezko bylo je zlapac . Iza no sama powiedz co teraz z nimi bedzie? DS nie ma bo wakacje i zastoj ,DT nie ma ,kociaki siedza juz tyle czasu w klatce i diabli wiedza ile jeszcze beda tam siedziec. Co to za zycie dla kociakow ,ktore jak dzieci maja duza potrzebe ruchu? Ja tez chetnie zgarnelabym do domu kilka moich podworkowcow bo sa kochane ,zdrowe i oswojone ale nie wezme bo nie mam na to warunkow .
Wiora ,ja wbrew pozorom jestem spokojna osoba iz pewnoscia nie wyklocam sie z ludzmi .Zawsze kazdego wyslucham ale tez zawsze powiem co mysle . Iza zawsze was pyta o rady ale zdaje sie ,ze nigdy z zadnej nie skorzystala
Czyli wniosek jest taki ze nie warto pomagać. Lepiej siedzieć cicho otoczonym stadkiem własnych, wypielęgnowanych kociakow i nie myśleć o tym że gdzieś tam gina maluszki pod gruzami?Nie zgadzam się z Toba Kya. Za pożno.Napisałaś rzeczy w taki sposób że mało że są niezgodne ze stanem faktycznym to jeszcze ruszasz moja prywatnośc.Jakie kociaki łączę?Kociaki są w klatkach w osobnym pomieszczeniu. Nie piszę sobie ot tak sobie.Nie raz pisałam na watku ze jest to dla mnie pewne utrudnienie bo został nam już tylko pokój i kuchnia.To było juz kiedy sie rozpoczeły sterylki.Nigdy równierz nie napisałam ze mam w domu koty z białaczką. Skąd takie przypuszczenia?Koty nie miały robionych testów z przyczyn finansowych ale zaden kot, który odszedł do tej pory nie miał jednoznacznie stwierdzonej białaczki.Owszem stwierdzano anemię, chorobe nerek ale nikt nie potwierdził oficjalnie tego o czym piszesz. To są koty uratowane, które nia miały szans na dworzu.Dla mnie jest oczywiste ze mogą mieć w przyszłosci jakieś problemy zdrowotne.Pisanie ze mam w domu koty białaczkowe i lączę je z kociakami, które trafiają do mnie na Tymczas, diametralnie zmniejsza szanse adopcji kociaków, które notabene cieszą sie dobrym zdrowiem.To nie jest w porządku. Ostatnio dwa Tymczasy zrezygnowały z pomocy mi.Moze w tym tkwi przyczyna? szkoda ze mnie nikt nie zapytał o zdanie.Kiedy zaczął się u nas dramat nikt na watku ani na tym ani na wątku bliżniaczym nie napisał ze mam zostawić Maluszki. Było wyrażnie napisane ze maluszki są priorytetem.Wszyscy byli zgodni co do tego.To znaczy ze skoro maluszki nie pełzały tylko już biegały to powinnam je tam zostawić?Tak mam to rozumieć?Maluszki całe we wszołach, z kk, przerażone tym co sie dzieje? Ukryte pod deskami altanek które lada moment miały być wyburzone? Ukryte w szklarni, która stanowiła dla nich pułapkę?Nie zabrałam wszystkich kociąt.Każda matka została z jednym maluszkiem bo wtedy mają większe szanse. Czy to tak trudno zrozumieć.? Czy tak trudno przyjechać i zobaczyć to wszystko na własne oczy zamiast wyciągać pochopne wnioski? czy ja zabieram dorosłe koty i zamykam je w klatkach na długie tygodnie?Kiedy wypożyczono nam klatki Agiis-s zabrała dwie.Deklarowała wtedy chęć pomocy i ustawienie klatek u siebie w piwnicy.Ale potem sytuacja sie zmieniła i na ta pomoc ani żadną inną liczyc nie mogłam.Post NOT w którym pisała ze nikt nie będzie sie uganiał za dzikimi kociakami po chaszczach, był najlepszym na to dowodem , ze nie mam co liczyć na jakąkolwiek pomoc.Wychodzi na to ze żle zrobiłam oddając im własny pokój? Klatki które codziennie muszę sprzatać?Podawać kociakom zastrzyki i zakraplać oczka?Wszystko zupełnie niepotrzebnie? Trzeba mi było poczekać.Pewnie wieksza część by zginęła, a te co by się jeszcze uratowały potraciły by wzrok od kk.,Widziałaś choć jednego w jakim były stanie?Zakładając że by przeżyły jakie miałyby szanse po wyburzeniu altanek?Ten teren jest miejscem gdzie oprócz pracujących maszyn, schodzi sie niezły element.Przychodzą ludzie na wybiegi z psami. Jaka to szansa dla małego kociaka, zwłaszcza jak jest ich więcej. I jeszcze lisy, o których pisały Dziewczyny ze potrafia małego kociaka zagryżć.Jeśli nie znajde domow dla wszystkich ,te trudniejsze trafią do mnie na działke, gdzie będa bezpieczne.Już nawet rozmawiałam o tym z Meżem. U mnie zostać napewno nie mogą. Mam swoje liczne stado. Będa miały ciepło i opiekę a ja nie będe miała wyrzutów sumienia ze pozwoliłam im zginać.Wielokrotnie prosiłam na wątku o Tymczasy.Jak tylko zaczeła się cała akcja. Dziewczyny dobrze pamiętają.Nikt nie wziął ode mnie ani jednego kociaka, dając szanse następnym.Miałam czekać Kya aż sie znajdzie Tymczas i dopiero zabierać?Chyba zdajesz sobie sprawę że w takich ekstremalnych sytuacjach jak ta, nie ma na to czasu.Jeszcze dziś miałaś do mnie wielki zal o Norwega a teraz piszesz mi ze powinnam swiadomie pogodzić się z tym ze Maluchy moga zginąć? Wydaje mi sie ze zabieranie kotów z własnego podwórka bo są śliczne itd. ma sie nijak do sytuacji w której sie znalazły kociaki na opuszczonych działkach. Ja też mam kotke która się okociła w mieście i nie zabieram jej maluszkow. A też mogłabym uważać ze mogą być zagrożone bo ludzie samochody, psy.Za zaproszenie na spotkanie dziękuje.Brak mi juz czasu na zycie prywatne wiec tym badziej na spotkania.